Przez trzydzieści lat budował największe w kraju wydawnictwo chrześcijańskie. Podobno sam św. Maksymilian Kolbe przychodził do niego po nauki. O kim mowa?
Przez trzydzieści lat budował największe w kraju wydawnictwo chrześcijańskie. Podobno sam św. Maksymilian Kolbe przychodził do niego po nauki. Pewnego dnia w 1926 r. jednym podpisem przekazał wszystko na własność diecezji warszawskiej. A sam zaczął budować od początku.
W encyklopedii z 1916 r. ks. Kłopotowski został opisany jako „szczerze katolicki dziennikarz”. Można się zastanawiać, czy owa szczerość dotyczyła bardziej katolicyzmu, czy raczej dziennikarstwa. Z całą pewnością wiadomo, że obie rzeczywistości traktował z najwyższym entuzjazmem. Dlatego rok po przekazaniu starej firmy wypatrzył przy ul. Tamka 46 w Warszawie kilka wolnych pomieszczeń w budynku „Kuriera Warszawskiego”.
Od siedmiu lat w pracy pomagały mu siostry loretanki. Jeszcze bez statutu, ale z wielką gorliwością. Jedna z nich, s. Antonina Bartkowiak, stanęła na czele nowej Drukarni Loretańskiej. Z maszyn schodziły pierwsze książki, „Kółko Różańcowe” i świeżo założony „Głos Kapłański”.
Ks. Kłopotowski powtarzał, że prasa to ósme mocarstwo świata. Patrząc na dzisiejsze media, można powiedzieć, że niekiedy nawet pierwsze…
Boży interes rozwijał się na tyle dynamicznie, że już rok później ks. Ignacy zakupił majątek Zenówka nad Liwcem (dzisiejsze Loretto), aby biegające w oparach farby drukarskiej siostry mogły czasem odpocząć na świeżym powietrzu. W 1930 r. nabył budynek dawnej fabryki firanek przy ul. Namiestnikowskiej (dziś Sierakowskiego). Przybywało zamówień. Niestety, nagła śmierć nie pozwoliła mu doczekać uruchomienia nowej siedziby.
Do wybuchu wojny drukarnia nieźle się rozwijała. Okupacja przerwała działalność wydawniczą. Bomba zniszczyła dwie maszyny. Pozostałe Niemcy opieczętowali. Na szczęście nie wywieźli ich gdzieś do Rzeszy ani nie używali do produkcji nazistowskich materiałów. Dzięki temu po wojnie można było kontynuować misję zgromadzenia. Trudno było o papier, o farbę, o pozwolenia cenzury. Szczególnie przykry stał się rok 1953, kiedy na fali stalinowskich prześladowań zamknięto „Kółko Różańcowe”. Wznowiono je dopiero w 1995 r., kiedy w żagle powiał nowy wiatr.
Dzisiaj wydawnictwo wskoczyło na „krzywą wznoszącą”. Postawiono kolejną, w pełni profesjonalną siedzibę w Rembertowie. Nawiązano kontakty z najlepszymi producentami urządzeń poligraficznych. Przy otwartych latem oknach szum maszyn słychać już z daleka, a zapach farby unosi się nad chodnikiem. Książki Wydawnictwa Sióstr Loretanek można spotkać w wielu księgarniach w Polsce, czasem nawet za granicą. Drukuje się także we Włoszech, Rumunii, na Ukrainie. Każdego roku przybywa kilkadziesiąt nowych tytułów. Publikowali tutaj ks. Jan Twardowski, Michel Quoist, kard. Robert Sarah z Watykanu, br. Tadeusz Ruciński FSC „od dzieci” czy Marguerite Peeters z Belgii, demaskująca pułapki gender. Każdego roku stoisko wydawnictwa można zobaczyć na największych targach książek katolickich. W 2000 r. udało się ponownie wypuścić na rynek miesięcznik „Anioł Stróż” dla dzieci, a jego maleńki dodatek dla rodziców stał się wkrótce samodzielnym pismem znanym jako „Sygnały Troski”. Kilka lat później przekształcił się w magazyn dla rodziców „Tak Rodzinie” – jedyny o takim profilu na polskim rynku chrześcijańskim.
Patrząc z perspektywy dziewięćdziesięciu lat, można zobaczyć w ks. Kłopotowskim prawdziwego wizjonera mediów. Jako jeden z pierwszych zrozumiał, że muszą one służyć Ewangelii, inaczej diabeł wykorzysta je do własnych celów. Dzisiaj opiekuje się „swoim wydawnictwem” z nieba. Powiedział kiedyś: „Książka to kapitał, którego stopa procentowa nigdy się nie zmniejsza, lecz przeciwnie – zawsze wzrasta”. Jeżeli więc chcemy zainwestować w rozwój siebie i swojej rodziny, sięgajmy po książki. Zapraszamy na stronę wydawnictwa: www.sklep.loretanki.pl.
opr. ac/ac