Jaki jest obraz starości w mediach? Czy jest medialna? Jak jest dziś odbierana starość?
Łukasz Wojtusik: Starość jest medialna? Przyciąga ojciec młodych do Boga?
Leon Knabit OSB: Nie wiem, nie zmierzyliśmy tego. Jeszcze.
A obraz starości w mediach? Cukierkowa reklama, para z wieloletnim stażem małżeńskim wśród drzew, złota polska jesień, oni na ławeczce, spokojni o swój dalszy los.
W reklamie ubezpieczeń musi być przecież babcia i dziadzio (śmiech). Są też rodziny wielopokoleniowe. Między reklamami środków do pielęgnacji zawsze znajdzie się filmik o cudownym eliksirze dla starych i schorowanych, dzięki któremu można jeść, ile wlezie! I o pożyczce, dzięki której można kupić dzieciom i wnukom pół sklepu.
W reklamach coraz częściej pojawiają się oferty firm, które „zapewniają spokojną starość”.
Widziałem.
Przepisz na nas swój dom i już o nic nie będziesz się musiał martwić.
Poza tym, że tak naprawdę nie będziesz miał niczego swojego. W zamian na stare lata zapewnimy Ci coś, czego nigdy nie miałeś. Widziałem. Tu wracamy do kwestii godnego życia na stare lata. Należy się nam godne traktowanie. Nie można jednak ludzi traktować jak skarbonkę, z której można coś uszczknąć, podebrać. To szerszy problem, chodzi o nasz stosunek do starości – nie lubimy jej, staramy się ją oszukać, uciec od niej. Są panie, które decydują się na przykład na serię operacji plastycznych, ciągle coś tam sobie poprawiają i potem wyglądają strasznie.
Może robią to, bo starość je upokarza? Odbiera im godność, o której ojciec mówi? Starość upokarza człowieka szczegółami.
Najbardziej ciało upokarza cię, gdy przestajesz panować nad potrzebami fizjologicznymi. Czujesz się pozbawiony samodzielności. Stajesz się znów dzieckiem. Chwalimy dziecko za przejawy dojrzałości, gdy potrafi samo zjeść, skorzystać z toalety. Po latach okazuje się, że znów potrzebujemy kogoś, kto nas umyje, nakarmi, pomoże się wypróżnić. Im bardziej jesteśmy samodzielni, tym trudniej się przełamać i powiedzieć choćby: „Proszę mi podać to czy tamto”. Trzeba przejść na dietę, pamiętać o lekach, brać je codziennie, szukać poręczy, zastanawiać się, czy damy radę otworzyć sami ciężkie drzwi. Stajemy przez wyzwaniami, barierami, które jeszcze niedawno pokonywaliśmy odruchowo. Nagle trzeba cały czas kogoś o coś prosić. To bardzo trudne doświadczenie, może prowadzić do poczucia upokorzenia. Szczególnie gdy nie przepadamy za ludźmi. Ale gdy spojrzę na to z Bożej perspektywy, mam wrażenie, że mówimy o sytuacji zupełnie naturalnej. Jeśli masz osiemdziesiąt sześć lat jak ja, to musi cię coś boleć. Ba, jeśli w wieku pięćdziesięciu kilku lat wstajesz i uświadamiasz sobie, że nic cię nie boli, to może to znaczyć, że nie żyjesz! (śmiech)
Starość potrafi niemiło zaskoczyć? Przecież wtedy właśnie, po przepracowaniu wielu lat, powinniśmy podróżować po świecie, w pełni sprawni i bez żadnego bólu.
W naszym opactwie coraz częściej gościmy wiernych i turystów z zagranicy, zorganizowane wycieczki emerytów z Niemiec, Stanów Zjednoczonych czy Anglii. Zapytałem kiedyś francuskiego turystę, skąd bierze pieniądze na takie wojaże. Odpowiedział krótko: „Możemy sobie na to pozwolić, państwo pomaga, mam niezłą emeryturę”. Przypomniałem sobie wtedy, że sam mam dziewięćset trzydzieści złotych emerytury. Wychodzi trzydzieści złotych dziennie. To co? Zostają słone paluszki i woda?
Niektóre rodziny stać już na zagwarantowanie opieki swoim rodzicom w prywatnych domach spokojnej starości.
Według mnie na opłacenie pobytu w takim domu powinna wystarczać emerytura. Ale wiadomo, że nie zawsze tak jest.
A jeśli dziecko decyduje się umieścić swojego rodzica w takim domu, to nie jest rodzaj społecznego wyparcia starości?
Domy spokojnej starości to bardzo delikatny temat. Nie zawsze przecież chodzi o pozbycie się rodzica. Spoglądamy na ten problem tylko z jednego punktu widzenia: „Patrz, matkę z domu wyrzucił, nie dawał sobie rady, to do domu starości ją posłał”. To nie tak. Często ludzie mają mnóstwo obowiązków, muszą jakoś wiązać koniec z końcem, tymczasem ojciec lub mama wymagają stałej, często specjalistycznej opieki. Co wtedy robić? Naprawdę trudno podejmuje się decyzję, która może na zawsze zmienić relacje w rodzinie. Raz jeszcze podkreślę, że osoby starsze często potrzebują fachowej opieki medycznej. I nie demonizujmy domów opieki. Sam znam takie placówki prowadzone przez siostry. Nawet Caritas się dziwi, dlaczego miejsca się tam nie zwalniają. Po prostu ich podopiecznym jest tam naprawdę dobrze. Co w tym złego? Mam przekonanie, że w Polsce coraz mniej jest umieralni. Problem leży gdzie indziej – do dobrego domu opieki często trudno się dostać, kolejka jak w PRL-u do sklepu.
Fragment książki Łukasza Wojtusika i Ojca Leona Knabita OSB pt. „Dusza z ciała wyleciała. Rozmowy o śmierci i nie tylko” – Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. ac/ac