O aferze z nie wpuszczeniem bp-a Mazura do Rosji
Parafrazując tytuł zbioru wspomnień o tragedii polskich dzieci zesłanych na Sybir: „W czterdziestym nas, Matko, na Sybir zesłali”: Polska a Rosja 1939-42”1 aktualizują powyższe słowa sytuację dzisiaj wręcz odwrotną, w odniesieniu do potomków tychże zesłańców, nie tylko z lat czterdziestych, ale przez całe wieki stosowanych represji przez carat i przez rosyjski rząd komunistyczny, tak dzielnie wspierany przez polskich sługusów, zatracających swoje polskie oblicze, sprzeniewierzający się ofierze życia i cierpień zesłania wielu pokoleń bohaterów walki o wolność Ojczyzny.
Wydarzenie niewpuszczenia ks. bpa Jerzego Mazura do swojej diecezji w Irkucku ma bardzo głęboki kontekst i wywołuje szerokie reminiscencje. Dotyczy to zarówno tła polityczno-prawnego jak i historycznego. Za sprawą odesłania bpa Mazura do Polski, a tym samym niewpuszczenia go do Rosji, jak powszechnie oceniają media, stoi Patriarchat Moskiewski. Jeżeli jest to prawdą, to muszą stać za tym jakieś uzasadnienia, których ujawnienia, jak dotąd, doczekać się nie można. Wydaje się, że i trudno będzie się ich doczekać, bo nie byłyby to tylko wyjaśnienia polityczno-prawne.
Na rosyjskie prawosławie należy spojrzeć od strony historycznej, sięgnąć do jego źródeł. Wiadomo, że chrześcijaństwo otrzymała najpierw Ruś Kijowska, a potem i Moskiewska z Bizancjum, przyjmując nie tylko wiarę, ale i struktury Kościoła, a tu chociażby dominujący poprzez wieki stan zakonny, do którego pasuje bardziej słowo stan monastyczny, ale może najbardziej rosyjskie prawosławie przyjęło bizantyjski sposób myślenia. Przejawia się on w wielu dziedzinach życia kościelnego, w jego mistycznym nastawieniu, w dominacji mnichów w życiu religijnym (zauważmy, że biskupem w Cerkwi może zostać tylko mnich, a więc bezżenny duchowny). Bizantyjski sposób myślenia miał i ma wpływ na rozumienie stosunku państwa do Kościoła. To właśnie w czasach panowania cesarstwa bizantyjskiego kształtowały się wzorcowe wręcz stosunki pomiędzy państwem a Cerkwią. A.W. Kartaszew pisze w swojej interesującej książce „Wozsozdanie swiatoj Rusi”, że doktryna o wzajemnym odnoszeniu się Cerkwi i Państwa tkwi korzeniami w dawnej starożytności bizantyjskiej.2 Tenże autor zaznacza, ta teoria dotycząca stosunku Cerkwi do państwa jest najlepszą w ogóle z istniejących teorii.3 Czym jest ta teoria? Kartaszew wyjaśnia, że cesarskie i Boskie nie muszą być w konflikcie, lecz raczej żyć w głębokiej harmonii i zgodzie, pomagając sobie wzajemnie, ani nie wykluczając wolności i samodzielności w ich własnych obszarach działania. W oficjalnej terminologii nazywa się to „Symfonią”. Termin ten bierze początek z 6-tej noweli cesarza Justyniana (VI w.). Według niej Cerkiew i państwo są dwoma darami samego Boga dane ludziom i jako dwa różne porządki rzeczy wypływające z jednego źródła, którym jest sam Pan Bóg, oba te porządki powinny funkcjonować, zgodnie z wolą Stwórcy, w największej zgodzie — symfonii. Cerkiew zarządza sprawami Bożymi, niebieskimi, państwo zaś sprawami ludzkimi, ziemskimi. Jednocześnie państwo ma obowiązek troszczyć się o zachowanie podstaw wiary i okazywać szacunek duchownym. Duchowni ze swej strony pomagają skierować państwu wszystkie rzeczy zgodnie z wolą Bożą.4 Teoria ta powtórzona została w zbiorze praw zwanym „Epanagogą” (IX w.). Na jej podstawie dwa niejako bieguny tej samej rzeczywistości krążą po elipsie, nie przeszkadzając sobie, a raczej się uzupełniając i ogarniając całą rzeczywistość niebiesko-ziemską. Jakie konsekwencje mogły mieć tego rodzaju poglądy na życie prawosławia w biegu historii? Chyba jedną z najważniejszych to mianowicie, że obie władze: duchowna i świecka współpracowały ze sobą, wspomagały się i uzupełniały. Troską Cerkwi były nie tylko sprawy Boże, niebieskie, ale także rozwój człowieka, jego wykształcenie i rozwój kulturalny. I tak w Cesarstwie Bizantyjskim nauczanie i oświata należały do Kościoła. Ale już np. sprawa misji zewnętrznych były troską państwa. Wymownym przykładem tego jest prośba księcia morawskiego Rościsława (IX w.) o misjonarzy skierowana do cesarza, a nie do patriarchy. Symfonia ta jest jak najbardziej godna uwagi i godna realizacji wówczas, gdy obie strony owego układu są tego samego ducha, reprezentują poglądy dające się uzgodnić i przyjąć, innymi słowy: jeżeli obie strony są chrześcijańskie, co miało oczywiście miejsce w Cesarstwie Bizantyjskim. Podobnie było w Carstwie Rosyjskim. Lojalność wobec siebie była zagwarantowana. Tu nie wnikamy w próby zdominowania drugiego partnera, co miało miejsce np. za czasów Piotra Wielkiego, który całkowicie poddał sobie kierowanie Cerkwią. Zupełnie inaczej ma się sprawa współpracy Cerkwi z rządami ateistycznymi, wrogimi wszelkiej religii, wręcz prześladującymi ją i starającymi się ją za wszelką cenę wyeliminować z życia. Przy tym należy dodać, że czymś innym jest próba ułożenia jakiejś koegzystencji, a czymś innym współpraca. Jest to każdemu myślącemu sprawa jasna. Uwzględniając ową teorię symfonii, według której jednak również państwo uznawałoby wartości religijne, niezależnie od tego czy byłaby ona stosowana wprost czy też tylko funkcjonowała jakoś w mentalności wyznawców wschodniego chrześcijaństwa, nie trudno dostrzec w historii jej istnienie. Tam, gdzie było państwo, tam był i Kościół. Interesujące jest zauważyć, że misje w prawosławiu najczęściej szły za władzą świecką, gdy weźmiemy np. pod uwagę rozległe kraje na wschód od Uralu, względnie prowadzenie akcji ewangelizacyjnych związanych raczej z rosyjskimi placówkami dyplomatycznymi w XIX wieku w Japonii, Korei, Chinach, aniżeli były to samodzielne akcje Cerkwi prawosławnej. Podsumowując, a mając na uwadze incydent z katolickim biskupem Irkucka, można powiedzieć, że dla myślenia zgodnego z teorią symfonii, nie mogło być innego Kościoła niż prawosławny. Jest to jeden aspekt tej sprawy.
W drugim aspekcie tej sprawy rodzi się pytanie, skąd znaleźli się tam gdzieś na Syberii, w Kazachstanie katolicy? I tu chyba hierarchowie Cerkwi przeoczyli tak niezmiernie ważną sprawę, jak masowe zsyłki na Sybir. Zsyłani byli Polacy, Litwini, Ukraińcy, Niemcy w przeważającej części katolicy. I nie wszyscy zginęli tam z wycieńczenia, głodu albo po prostu zostali rozstrzelani. To ich potomkowie trwając przy swojej wierze tworzą dzisiaj katolicki Kościół w Rosji. Przypomina się tu niezmiernie trafne spostrzeżenie Aleksandra von Humbolda, niemieckiego uczonego, podróżnika i polityka, kiedy odbywał podróż w Ameryce Łacińskiej, a zwłaszcza w Ameryce Środkowej, gdzie kwitło niewolnictwo i w ogóle handel niewolnikami. Sprzedawani Murzyni coraz bardziej wypełniali te kraje swoją obecnością. Aleksander von Humbold powiedział, że ten problem jeszcze kiedyś się zemści na białych. Jakaż analogia do zsyłek praktykowanych przez carskie i komunistyczne władze Rosji w ciągu wielu wieków!
Oprócz tego dziwi niepomiernie, że Cerkiew nie widzi potrzeby troski Kościoła katolickiego o swoich wiernych, niezależnie od tego, gdzie oni są. A zarzucanie Watykanowi agresji podczas pontyfikatu Jana Pawła II jest nieporozumieniem. On, którego troską jest pojednanie w wierze, zwłaszcza pomiędzy bratnimi Kościołami i który tyle zrobił dla wzajemnego zbliżenia, jest zwykłym nieporozumieniem.
Te kilka uwag mogą nam rozjaśnić zachowania i rządu rosyjskiego stojącego pod presją Cerkwi i nerwowe reakcje samej Cerkwi patrzącej zazdrosnym okiem na rozwój wspólnot katolickich, a mającej niejako przed oczyma schemat idealnej symfonii pomiędzy władzami świecką i kościelną, na podstawie której gdzie jest Rosja, tam prawosławie. Schemat ten jednakże musi uwzględniać realne uwarunkowania, spojrzenie historyczne i może w historii poszukać odpowiedzi na to, co się w niej dokonuje. Apostołowie nie zawierali żadnych układów z rządami, ale szli i głosili Chrystusa dla dobra ludzi, tam gdzie się oni znajdowali. Kościół katolicki zgodnie z wezwaniem Jezusa Chrystusa, aby iść i głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu, idzie także i na Syberię (Irkuck), aby tam głosić Ewangelię uwzględniając przede wszystkim dobro ludzi, którzy się tam znaleźli, najczęściej wbrew swojej woli zachowując wiarę swoich ojców, a była to wiara właśnie katolicka. Czy zatem powtórzy się teraz odwrotny kierunek wypędzania z Sybiru?
1 „W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali”. Polska a Rosja 1939-42, opr. J.T. Gross, Warszawa 1990
2 A. W. Kartaszew, Wozsozdanie swiatoj Rusi, Paryż 1956
3 Tamże, s. 71
4 Tamże, s. 72
opr. ab/ab