Kiedy poddaje się analizie sposób działania grup przygotowujących - nazwijmy zjawisko umownie - „odjaniepawlanie” Polski, zaskakuje niezwykłe podobieństwo z analogicznymi posunięciami, jakie przed laty podjęto wobec znienawidzonego przez komunistów papieża Piusa XII
To była akcja planowana od dawna, starannie, na wielu poziomach jednocześnie, w taki sposób, by w decydującym momencie uderzyć totalnie. Jako że, mówiąc brutalnie, samo „pałowanie” zawodzi, generując niekiedy odmienne od zaplanowanych skutki, postanowiono działać długofalowo i z zachowaniem wszelkich reguł perfidnej manipulacji. Dziś zderzamy się z efektami przedsięwzięcia.
Metody pozostały znane i od lat stosowane przez służby wielu państw, w tym KGB czy SB - w taki sposób, by nikt nie mógł ich zakwestionować. „Strategia salami” miała pomóc uśpić czujność i przygotować się do zasadniczego ataku. Potwierdzają to w rozmowach anonimowi esbecy. Dlaczego wybrano akurat początek Wielkiego Postu 2023 r.? Trudno powiedzieć. Zapewne kolejne analizy, czekające nas wydarzenia pomogą znaleźć odpowiedź.
Faktem jest, że - jak to ujął abp Grzegorz Ryś - „nikt na świecie nie rozumie tego, co Polacy robią dzisiaj z Janem Pawłem II (…). Patrzą na nas jak na kompletnych wariatów”.
Strategia salami
Kiedy poddaje się analizie sposób działania grup przygotowujących - nazwijmy zjawisko umownie - „odjaniepawlanie” Polski, zaskakuje niezwykłe podobieństwo z analogicznymi posunięciami, jakie przed laty podjęto wobec znienawidzonego przez komunistów papieża Piusa XII. W wielu obszarach schemat działania jest identyczny. Oczernianie zaczęło się po śmierci obu, by nie mogli się bronić. Jak przypomniał w swoim tekście Jakub Maciejewski („«Papieżem Hitlera» w Jana Pawła II”, Sieci 10/2023), najpierw przygotowano przedpole do starcia: w latach 60 ubiegłego wieku Rolf Hochhuth opublikował dramat pt. „Namiestnik. Tragedia chrześcijan”, w którym papieżowi - jeszcze nie wprost - zarzucił sprzyjanie Hitlerowi. Książka Johna Cornwella „Papież Hitlera” została pozbawiona wyżej wspomnianych „subtelności”. Stała się jednym wielki oskarżeniem Piusa XII, który podczas wojny przyczynił się do uratowania setek tysięcy Żydów. Pełno w niej było spreparowanych kagiebowskich fałszywek i zmanipulowanych (mieszających prawdę z kłamstwem) informacji. Kilka dekad później zadziałano podobnie. Najpierw została podjęta próba „dobrania się” do Jana Pawła II poprzez kard. Stanisława Dziwisza (film „Don Stanislao” z 2020 r.), nie przyniosło to jednak spodziewanego rezultatu. Jeszcze wcześniej pojawiła się obrazoburcza „Klątwa” wystawiana na scenie Teatru Powszechnego w Warszawie (2017 r.), ale uderzenie było zbyt ordynarne, by mogło wzbudzić większe zainteresowanie Polaków obecną w niej narracją. Trzeba było działać subtelniej.
Odpowiednikiem książki Cornwella w Polsce miało stać się opracowanie holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka „Maxima culpa. Co Kościół ukrywa o Janie Pawle II?”. Podobnie jak „Papież Hitlera” książka została oparta na niedopowiedzeniach, insynuacjach pomieszanych z informacjami pozyskanymi najczęściej z esbeckich archiwów, zawiera daleko idące nadinterpretacje, nie uwzględnia realiów historycznych i - co podkreślają naukowcy - ma fatalny warsztat naukowy. Ale to nie przeszkodziło, by postawić w stan oskarżenia Papieża Polaka. Zarzut został poparty świadectwami skompromitowanych, niejednokrotnie uwikłanych we współpracę z komunistycznymi służbami, karanych za swoje niemoralne życie suspensą duchownych. Marcin Gutowski we wspomnianym wyżej reportażu sięgnął m.in. po mgliste „rewelacje” abp. Remberta Weaklanda - homoseksualisty i krytyka nauczania dogmatycznego Kościoła czy donosy ks. Anatola Boczka (cytowanego przez Overbeeka), gorliwego TW, suspendowanego przez kard. Sapiehę.
Po co to wszystko?
Trudno uwierzyć zapewnieniom promotorów „odjaniepawlenia Polski”, że „chodzi im o dobro Kościoła”. To tylko zasłona prawdziwych intencji.
Nie ulega wątpliwości, że konieczne jest oczyszczenie pamięci, zamknięcie bolesnych kwestii - to jest dobro Kościoła, wszystkich wiernych. I trzeba konsekwentnie je realizować, co się już w istocie dokonuje na poziomie diecezji czy Kościoła powszechnego (w przeciwieństwie do innych środowisk: choćby artystycznego czy politycznego, gdzie dominuje w tej materii bagienna stagnacja).
Rzecz w tym, że za krokodylimi łzami rzeczonych „zatroskanych” najczęściej leży głęboka nienawiść do dziedzictwa chrześcijaństwa. Kwestia: „wiedział czy nie wiedział?” - i sugerowanie, że „wiedział i nic nie zrobił” - ma posłużyć do skompromitowana, a w efekcie odrzucenia całego nauczania św. Jana Pawła II na temat rodziny, małżeństwa, obrony życia itp. Jest to, najkrócej rzecz ujmując - i sięgając po mafijne sformułowanie - „zlecenie” likwidacji niewygodnego przeciwnika. Już zamach na papieża z 13 maja 1981 r. był próbą zamknięcia ust, które głosiły prawdę o Chrystusie, dla którego trzeba otworzyć na oścież drzwi systemów politycznych, społecznych, ekonomicznych, a także prawdę o człowieku, który bez Niego nie jest w stanie siebie zrozumieć. Wtedy się nie udało.
Złość elit
Św. Jan Paweł II nie żyje już od 18 lat, trzeba więc „zutylizować” jego pamięć, autorytet. A przy okazji wywołać zamęt w społeczeństwie, by powstały chaos jeszcze bardziej zantagonizował ludzi, obrzydził im Kościół, zbudował mury nie do pokonania. I uczynił bezradnymi wobec zaplanowanych - jako kolejny etap budowania Nowego Wspaniałego Świata - działań. Aby pozbawieni oparcia, wyrwani z historii, dziedzictwa pokoleń, zamienili się w duchowe zombi, bezwolne pionki w globalnej grze. To nie truizm. Wiele społeczeństw już takimi się stało. Polacy, a przynajmniej znaczna ich część - m.in. dzięki autorytetowi świętego Papieża Polaka i ciągle jeszcze dużej roli Kościoła - nie dają się zgnieść propagandzie, wybierają uparcie „niewłaściwych” rządzących, chodzą na Msze św. i ważny jest dla nich Dekalog. To rozgrzewa do czerwoności tzw. europejskie elity. I wzmaga wściekłość. Poza tym wskazanie „wroga publicznego nr
Ponieważ jakakolwiek intelektualna dyskusja z Kościołem, jego dziedzictwem „starym” i „nowym” towarzyszom nigdy nie wychodziła (zawsze okazywało się i okazuje nadal, że za marksistowskimi, lewackimi „argumentami” stoi pustka, fanatyczna dogmatyka zbudowana na egoizmie, jak też interesy wąskiej grupy ludzi), zaczęto sięgać po emocje, memy, ponieważ tylko one są władne dotrzeć do infantylizującego się na potęgę społeczeństwa. Są w stanie zamienić św. Jana Pawła II właśnie w mem, wkodować ów krótki komunikat w głowy wielu ludzi, zamknąć na racjonalny ogląd rzeczywistości. Oto prawdziwy cel „zatroskanych”.
A gdzie w tym wszystkim jest prawda?
W ich wydaniu ma się tak, jak z judaszowymi srebrnikami. Kiedy zdrajca przyniósł je arcykapłanom, wyraził swój żal, „opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: «Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną»”, usłyszał: „Co nas to obchodzi? To twoja sprawa” (por. Mt 27,3-10).
W istocie tak to wygląda.
Świętości Jana Pawła II nic nie grozi
- choć wielu zapewne będzie dążyło, by „oficjalnie” ją odwołać. Być może w którymś momencie dziejów znikną jego pomniki, pamiątkowe tablice, nazwy ulic i placów - tego nie wiemy. Jedno jest pewne: Pan Bóg poradzi sobie z tym „kryzysem”, jak to się zawsze dzieje. I wyprowadzi z niego większe dobro. Może to wszystko po to, abyśmy zrozumieli, że „moc w słabości się doskonali”, jeśli owa słabość staje się pretekstem, „aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (por. 2 Kor 12,9)?
To, rzecz jasna, dla naszych adwersarzy, póki co, logika niedosiężna. Ale przecież dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Dobrze, że wielu z nas zaczyna myśleć, poddawać racjonalnej analizie medialne fakty. To dopiero początek starcia cywilizacji życia i śmierci. Będzie jeszcze ostrzej. Niech nas niesie wołanie św. Jana Pawła II: „Musicie być silni miłością, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystko przetrzyma, tą miłością, która nigdy nie zawiedzie”.
Echo Katolickie 11/2023