Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (12/2000)
Sejm nie odrzucił senackich poprawek do nowelizacji kodeksu karnego, wprowadzających zakaz rozpowszechniania pornografii. Zakaz obejmuje także produkcję, sprowadzanie, przechowywanie, przenoszenie, przesyłanie i przewożenie materiałów zawierających treści pornograficzne, jeśli którakolwiek z tych czynności podejmowana jest w celu ich rozpowszechniania, a nie np. do prywatnego użytku. Teraz ustawa czeka na podpis prezydenta. Jeśli Aleksander Kwaśniewski nie zdecyduje się na weto, nowelizacja wejdzie w życie.
Uchwalony przepis jest niewątpliwie kontrowersyjny. Przeciwko niemu opowiedzieli się — co oczywiste — wszyscy zwolennicy obyczajowego liberalizmu. Ale nawet Wiesław Chrzanowski stwierdził, że — potępiając samo zjawisko — wstrzymał się od głosowania w Senacie, zarzucając projektowi m.in. brak definicji pornografii. Nestor ZChN wyraził też przypuszczenie, że procesy będą się ciągnąć latami i kończyć się umorzeniem z powodu niewielkiej szkodliwości społecznej czynu.
W tej ostatniej sprawie marszałek Chrzanowski zapewne ma, niestety, rację. Polskie organa ścigania i wymiar sprawiedliwości szczególnie niechętnie zabierają się za sprawy mogące ich narazić na konflikt choćby z częścią opinii publicznej. Stąd też np., mimo zakazu nawoływania do nienawiści rasowej, literatura antysemicka rozpowszechniana jest zupełnie jawnie.
Czy oznacza to, że zakaz nawoływania do nienawiści rasowej jest niepotrzebny? Oczywiście, nie może on zlikwidować takich wystąpień, wyznacza natomiast podobnym skrajnościom właściwe miejsce: na marginesie. Podobne normy prawne (zwykle operujące pojęciami trudnymi do jednoznacznego zdefiniowania) oznaczają potępiającą deklarację wspólnoty politycznej wobec tego rodzaju zachowań. Zamiast z góry uznać prawo za nieskuteczne, zastanówmy się raczej, jak skłonić funkcjonariuszy państwowych do jego respektowania.
Gdyby stuprocentową skuteczność prawa karnego uznać za warunek jego istnienia, należałoby je już dawno zlikwidować. Prawo jest jednym ze środków podtrzymywania ładu moralnego w społeczeństwie — nie jedynym i nie najważniejszym, ale niestety niezastąpionym. Bez niego jeszcze trudniej byłoby o poczucie elementarnej sprawiedliwości.
Wbrew nadziejom niektórych przeciwników pornografii, jej zakaz nie oznacza końca tego „przemysłu” w Polsce. Oczywiście, pornografia zejdzie do podziemia. Znajdzie się tam razem z handlem narkotykami, paserstwem, fałszowaniem dokumentów. Nie widzę powodu, aby wielbiciele pornografii musieli się koniecznie w nią zaopatrywać jawnie i komfortowo, a jej handlarze działać na podstawie ustawy o działalności gospodarczej. Lepiej niech ten proceder będzie przedmiotem zainteresowania prawa karnego.
opr. mg/mg
s