Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (16/2000)
Jest na mapie świata takie miejsce, gdzie miliony ludzi zakończyły życie w komorach gazowych i krematoryjnych kominach. Państwo, którego obywateli mordowano na najbardziej wymyślne sposoby: strzałem z rosyjskiego nagana, w syberyjskich łagrach, hitlerowskich obozach, lochach komunistycznej bezpieki. Kraj, gdzie jest wciąż wiele spraw, których rozwiązanie jest kwestią honoru następnych pokoleń.
Jednak przez lata elity tego kraju — będące najczęściej głównymi ofiarami tragicznych kolei losu — przechodziły ideologiczny magiel urządzony przez rządzącą Partię. Tymczasem elity społeczeństwa to przechowalnie pamięci narodowej. Być może wobec tragicznych doświadczeń przeszłości, których ofiarami były w znacznej mierze elity, nie powinniśmy się dziwić, że to właśnie istotna ich część (do której niewątpliwie należą politycy) urządziła publiczny pokaz braku pamięci. Skandaliczna sytuacja, jaka dotyczy wyboru władz Instytutu Pamięci Narodowej, a raczej ich braku, jest bowiem najsmutniejszym przykładem amnezji, na którą cierpi nasza klasa polityczna.
Gra toczy się nie tyle między SLD, partią programowej amnezji, ale między odwołującymi się do najwyższych wartości AWS i UW. Sytuacja dojrzała już do tego, aby odpowiedzialność za rozwiązanie powstałej sytuacji wziął na siebie ktoś z liderów koalicji. Przełamanie kryzysu w IPN powinno być celem Mariana Krzaklewskiego bądź marszałka Macieja Płażyńskiego — jeżeli nawet nie z powodów historycznych, to przynajmniej jako piękna karta dla kandydata prawicy w wyborach prezydenckich. Nawet jeżeli w drodze politycznych targów za szefa IPN oddać będzie trzeba koalicjantowi któreś z ważnych stanowisk w rządzie — to czas najwyższy. Wymagają tego wszystkie historyczne wartości, do których odwołuje się AWS. Niestety, część winy spoczywa również na kolegium IPN. Zrzeszające wiele wybitnych postaci gremium dało się wciągnąć w niepotrzebne polityczne przepychanki. Można odnieść wrażenie, że w kolegium zasiada tak wiele indywidualności, iż z ambicjonalnych powodów trudno im znaleźć kogoś, kto miałby kierować instytutem. Zamiast tego otrzymujemy inteligentne polemiki prowadzone w świetle telewizyjnych kamer.
opr. mg/mg