Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (37/2000)
Dwudziesta rocznica Sierpnia 1980 i zorganizowane z tej okazji obchody stały się powodem sporów, których sens dałby się sprowadzić do pytania: czyje to jest święto?
W Związku znaleźli się i przedsierpniowi opozycjoniści, i członkowie PZPR, choć na ogół niskiego szczebla. Trafili tam ci, którzy wcześniej starali się po prostu uczciwie żyć, i ci, którym pokojowa rewolucja dała szanse zerwania z uwikłaniem w system. Od początku zresztą te różne drogi do „S” były jednym ze źródeł napięć. Przynajmniej do 13 grudnia — w skali masowej, a jeszcze przez kilka późniejszych lat — w znacznie mniejszej skali konspiracyjnego oporu udawało się te napięcia przezwyciężać. Wolność i niepodległość, czyli spełnienie zasadniczego celu istnienia „S”, stały się początkiem końca masowego ruchu, zjednoczonego mimo nieuchronnych napięć i podziałów.
Dziś ludzie Sierpnia i pierwszej „S” są w bardzo różnych miejscach. Jedną z przyczyn, które określiły drogę dawnych działaczy po 1989 roku, był stosunek do związkowego wymiaru „Solidarności”. Dla jednych dawał on wprawdzie dobry argument przeciwko komunistycznej władzy, był jednak przede wszystkim balastem, którego można się było z ulgą pozbyć po upadku komunizmu. Dla innych — przeciwnie: „S” to przede wszystkim ruch robotniczy. Nie można się dziwić, że trudno się porozumieć tym, którzy sądzą, iż „solidarnościowi” politycy zdradzili robotników, z tymi, którzy związki zawodowe z „S” na czele uważają za główne zagrożenie dla pomyślności Polski.
Różnice poglądów są naturalne i nie muszą prowadzić do wrogości. Wspólnota ponad nimi wymaga właśnie solidarności — tej przez małe „s”. Komentarze, których pełne są media, wskazują, że żadna ze stron sporów dzielących — dawniej i dziś — ludzi „Solidarności” nie jest wolna od rozmaitych małostkowości. Tymczasem ta solidarność ponad sporami jest dziś także sprawdzianem — dla każdego z osobna — z wierności temu słowu, wypisanemu charakterystycznymi literami na białym tle dwadzieścia lat temu.
Osobnym pytaniem jest to, jakie prawo do świętowania Sierpnia mają ci, którzy aż do końca pozostali wierni PZPR. Jeśli pragniemy, aby „Solidarność” była dziedzictwem całego narodu, trudno uczynić z Sierpnia obchody anty-SLD-owskie. Z drugiej strony zafałszowaniem ideałów Sierpnia byłoby uznanie, że jest to w równym stopniu święto opozycji, jak i partyjnego aparatu: te dwie drogi nie były moralnie równoważne. Aby osłabić nieuchronne napięcie na tym tle, trzeba z jednej strony taktu, z drugiej pokory. Obie te cechy nie występują w naszym życiu publicznym w nadmiarze...
opr. mg/mg