UE-Rosja: gaz przede wszystkim

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (46/2000)

Rozmowy największych europejskich koncernów z Gazpromem, dotyczące zwiększenia dostaw rosyjskiego gazu do Europy, trwały od dłuższego czasu. Od dwóch lat problemem tym zajmowała się także specjalna grupa ekspertów Unii Europejskiej, o czym Polska podobno wiedziała, gdyż do udziału w tych rozmowach została zaproszona. Jeśli tak, to skąd zaskoczenie sprzed kilku tygodni, wywolane informacją dotyczącą rzekomej zgody Brukseli na budowę nowego gazociągu omijającego Ukrainę? Skąd pewność, że decyzja ta już, bez udziału Polski, definitywnie została podjęta?

Zakończony kilka dni temu szczyt UE-Rosja w Paryżu na pierwszy rzut oka zdaje się potwierdzać najgorsze podejrzenia - opanowana strachem przed narastającym chaosem na Bliskim Wschodzie i świadoma ograniczonych zapasów europejskiego gazu Bruksela gotowa jest przystać na wszelkie warunki Rosji i wywrzeć presję na irracjonalnie - jak zawsze - antyrosyjską Polskę. Irracjonalną tym bardziej że - jak się zdaje - na daleko idącą współpracę z Rosją w kwestii gazociągu gotowi są już także Ukraińcy. Na drugi rzut oka widać jednak wyraźnie, że decyzja Brukseli dotycząca tras i eksploatacji obecnych i nowych gazociągów nie została jeszcze definitywnie podjęta, a poważna dyskusja na ten temat dopiero się rozpoczyna. Także na łamach najbardziej "prorosyjskiej" zazwyczaj francuskiej prasy. Pierwszy z tematów tej dyskusji dotyczy rzeczywistych kosztów rosyjskiej propozycji, politycznych i ekonomicznych. Cena, jaką za ich przyjęcie może zapłacić Europa, może się bowiem okazać zbyt wysoka po pierwsze: prowadząc do uzależnienia energetycznego od rosyjskiego partnera; po drugie: narażając ją na ogromne koszty, które są konieczne dla zapewnienia sensowności inwestycji (gaz jamalski, co nie jest tajemnicą, wyczerpie się za 40-50 lat, wydobycie gazu z nieeksploatowanych jeszcze złóż jest ogromnie kosztowne). Rozpoczynającą się dyskusję postanowiła wykorzystać - jak się zdaje - Ukraina, podejmując decyzję zachowania państwowej własności gazociągu i jednocześnie przedstawienia wachlarza możliwości włączenia się Gazpromu i europejskich koncernów w tranzyt gazu przez Ukrainę. Najwyższa pora na rzeczowe, pragmatyczne stanowisko Polski w tej dyskusji. Argumentów nam naprawdę nie brakuje; brakuje, jak się zdaje, kogoś, kto potrąfiłby je rzeczowo i klarownie przedstawić naszym europejskim partnerom, nie odwołując się przy tym jedynie do wzniosłych haceł, lecz do wspólnych europejskich interesów. W zmaganiach z Europą Moskwa gra o bardzo wysoką stawkę - zagwarautowania sobie w przyszłości miejsca monopolisty także na dostawy do Europy turkmeńskiego i kazachskiego gazu. W takiej grze wiele chwytów jest dozwolonych. Ale nie oznacza to wcale, że gra jest już rozstrzygnięta i że każdy kompromis będzie niekorzystny dla któregokolwiek z partnerów. Chyba że którykolwiek z nich dobrowolnie odda pole partnerom z pozoru silniejszym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama