Felieton z "Azymutu", dodatku do "Gościa Niedzielnego" 27/2002
Atmosfera walki panuje w Polsce we wszystkich dziedzinach. Wystarczy wyjechać na szosę, by poczuć ów powiew pola bitwy. Polscy kierowcy toczą tam ze sobą nieprzerwane boje. Polacy w ogóle stale walczą z innymi Polakami o bardzo dziwne stawki.
Powracający z zagranicy nie ma już dziś premii finansowej. Polski nie dzieli już od świata ekonomiczna „żelazna kurtyna", dzięki której zarobki miesięczne uzyskiwane w PRL wystarczały na jeden dzień skromnego życia na Zachodzie i odwrotnie - jeden dzień zarobku na Zachodzie wystarczał na miesiąc życia w PRL. Powracający z zagranicy ma jednak ciągle okazje do bardziej wyrazistego porównania zachowań Polaków z zachowaniami obywateli innych krajów. Żeby nie-było wątpliwości -różnice nie zawsze są na niekorzyść Polaków. W społeczeństwach o ugruntowanej kulturze kontraktowych relacji między ludźmi, a więc takiej, w której liczy się przede wszystkim wymiana towarów i usług po cenach rynkowych, mniej jest na ogół bezinteresownej życzliwości lub bezinteresownej nieżyczliwości. Relacje między ludźmi nacechowane są większą obojętnością, poczuciem stabilności i bezpieczeństwa. Gwałt lub nadużycie na ogół rodzą konsekwencje prawne, więc obywatele rzadziej szukają zabezpieczeń w układach personalnych i są w ogóle mniej nerwowi. Ale mało kogo coś tam obchodzi.
W Polsce spotkałem się niedawno z dwoma skrajnie przeciwnymi zachowaniami. Przechodząc po pasach na zielonym świetle, zostałem bez większego sensu obru-gany przez jakiegoś kierowcę, któremu się to nie podobało. Wkrótce potem kierowca lawety, który mi odholował zepsuty samochód do naprawy, sam mi zaofiarował podwiezienie, tak abym mógł dogonić autobus, który mi właśnie uciekł. W Stanach Zjednoczonych obydwa zdarzenia byłyby praktycznie niemożliwe. Życzliwość jest tam na ogół dobrze skalkulowana, a nieżyczliwość, choć rzadko o takim nasileniu jak w Polsce, wynika z braku zainteresowania drugim człowiekiem. U nas człowieka się zauważa, choć budzi on skrajnie sprzeczne emocje.
Podobnie z konfliktami. Konflikty są rzeczą ludzką. Walka o prestiż, sławę i pieniądze należy do zjawisk powszechnych. Sytuacje konfliktowe wynikać mogą także z różnic interesów, różnic w ocenie problemów zbiorowości lub w metodach ich rozwiązywania. O poziomie kultury społeczeństwa świadczy jednak jakość konfliktów oraz sposób ich rozstrzygania. Jeśli konflikty rodzą się w sytuacjach błahych, jeśli ich przyczyną są nieporozumienia albo niskie pobudki, lub jeśli w ich rozwiązywaniu łamie się podstawowe zasady współżycia, mamy do czynienia z prawdziwym kryzysem społecznym. Niestety, kilka ostatnich obserwacji napawa mnie obawą, że Polska w takim kryzysie się znajduje.
Kiedy na piłkarskich mistrzostwach świata Edyta Górniak dość przeciągle odśpiewała Mazurek Dąbrowskiego, media nie odnotowały po prostu tego faktu, ale jakby dostały szału. Na nieszczęsną piosenkarkę posypały się drwiny i wyrazy pseudoestetycznego oburzenia, których przyczyn upatrywałbym w głębokich pokładach kompleksów i zawiści. Oczywiście wykonanie to mogło się komuś nie podobać, ale dzika nagonka, w której doszukiwano się w tym wydarzeniu jakiegoś spisku, chęci demobilizacji naszych sportowców czy wręcz pogwałcenia ustawy o symbolach narodowych, świadczyć może o zachwianiu hierarchii ważności i braku równowagi psychicznej. Jeśli honor Polaków polegać ma na nieco szybszym odtworzeniu naszego hymnu narodowego, to doprawdy nie wiem, co sądzić o stanie tego honoru.
Andrzej Lepper niejednym już nas zaskoczył i można sobie zadać pytanie, gdzie jest kres jego wybryków. Kompletnie i chyba świadomie miesza on rację - nieważne, czy ją ma czy nie, bo z tym bywa różnie - ze sposobem jej dochodzenia. W tym jest właśnie największe zagrożenie ze strony tego człowieka. Nie chodzi nawet o to, że potrafi on kłamać w tak zwane żywe oczy (pamiętne rewelacje z Klewek), ale o to, że w sytuacji, kiedy trochę racji ma, usiłuje ją egzekwować w sposób łamiący zasady. Jeśli się bowiem chce z kimś polemizować w Sejmie, to trzeba się zapisać do głosu i cierpliwie poczekać, a nie zrywać się na równe nogi i okupować mównicę, odmawiając podporządkowania się regulaminowi. Lepper gwałci podstawową zasadę współżycia, mówiącą „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe" w sposób tak naturalny, że nie można się oprzeć wrażeniu, iż zna rozmiary społecznego poparcia dla tego rodzaju chamstwa i że liczy na jego dalszy rozwój. Niestety, bezkarność postępowania Leppera, podobnie jak wcześniej bezkarność niektórych postkomunistów, stwarza wrażenie, iż jest ono normą. I stale pojawia się dylemat: czy zachowania Leppera pokazywać czy nie, czy jego obecność w mediach daje przykład zachęcający czy odstraszający. Obawiam się, że raczej zachęcający. Lepper może więc znaleźć jeszcze wielu - i to bardziej radykalnych -naśladowców.
Atmosfera walki panuje w Polsce we wszystkich dziedzinach. Wystarczy wyjechać na szosę, by poczuć ów powiew pola bitwy. Polscy kierowcy toczą tam ze sobą nieprzerwane boje. Polacy w ogóle stale walczą z innymi Polakami o bardzo dziwne stawki. Strasznie się też zmagają z samymi sobą. W młodszym pokoleniu nie wygląda to niestety lepiej. Nie chodzi mi o pokoleniowe bunty, ale o wszechobecną pozę. Amerykańskie nastolatki mogą być aspołeczne lub na różny sposób sfrustrowane. Polskie nastolatki pozują. Nie umiejąc sobie poradzić ze swą niby-dorosłością w niezupełnie znanym świecie, przybierają pozę osób bez skrupułów, bez hamulców lub pozę prześmiewców. Niektórzy z tego wyrastają, jednak u innych poza staje się drugą naturą, utwierdzaną przez środowisko lub złe doświadczenia. Prześmiewca będzie odtąd z wyższością odnosił się do jakichkolwiek sądów, cynik autentycznie znieczuli się na wartości, a osobnik udający, że nie ma hamulców, zacznie bronić takiej postaw) w wyniku pierwszych komplikacji osobistych. Młodzieńcza spontaniczność? Gdzie się ona podziała?
Dziwny kraj ta Polska. Kraj ogromnej, bezinteresownej życzliwości i nieżyczliwości. Kraj normalnych konfliktów, ale także kraj, w którym stosuje się bezsensowne nagonki, w którym trzeba pozować lub gdzie bezczelnością zdobywa się poparcie. Kraj bliski sercu, choć budzący wiele niepokoju.
opr. mg/mg