Podróż apostolska do serca Europy pokazała, że serce jeszcze bije – mocno i starając się trafiać we wrażliwe miejsca. Babcia, o której Franciszek mówił 10 lat temu jest coraz słabsza, ale potrafi zebrać się w sobie, żeby przyłożyć pielęgniarce, próbującej podać jej lekarstwa.
Europa przypomina bezpłodną i pozbawioną życia babcię – mówił papież Franciszek, goszcząc w 2014 r. w siedzibie Parlamentu Europejskiego. Jego niedawna wizyta w sercu Europy – jak sam określił Luksemburg i Belgię – pokazała, że babcia wprawdzie nie odzyskała sił, ale ciągle potrafi być agresywna.
Kilkadziesiąt lat temu blisko 99 proc. Belgów deklarowało katolicyzm.
Dziś przynależność do Kościoła deklaruje co drugi mieszkaniec kraju, przy czym jesienią 2022 r. na niedzielne Msze św. przyszło łącznie 170 tys. osób w całym 11-milionowym państwie. Konfesjonały służące jako schowki na miotły to nie metafora. Sam widziałem coś takiego w jednej ze świątyń w Brukseli. Brak powołań (księża w ogromnej części są cudzoziemcami) czy wnioski o usunięcie z ksiąg parafialnych informacji o chrzcie – to belgijska rzeczywistość. Jednocześnie można usłyszeć i takie głosy, że ten obraz jest przerysowany, a w Kościele prężnie działają najróżniejsze ruchy i wspólnoty, od tradycjonalistów po wspólnoty neokatechumenalne, nie mówiąc o organizacjach charytatywnych. Być może, ale gorszących informacji płynących z „serca Europy” jest aż nadto.
Belgia jest zresztą jednym z najbardziej progresywnych krajów świata. Jako jedna z pierwszych na świecie ustanowiła śluby jednopłciowe, z roku na rok coraz większe żniwo zbiera eutanazja. Głos Kościoła jest albo cichy, albo, jak w przypadku eutanazji, całkowicie lekceważony przez władze. Rząd może zresztą czuć się pewnie, bo księża w Belgii do dziś dostają państwowe pensje. Ten fakt bywa przywoływany jako dowód na to, że religia katolicka wciąż jest w kraju szanowana, ale moim zdaniem tworzy to po prostu niezdrową sytuację.
Podczas wizyty papieża można było zobaczyć ludzi, nieraz młodych, którzy witali Franciszka na ulicach i przyszli na stadion, na którym celebrowano Mszę św. Bardziej jednak rzucało się w oczy ostentacyjne odrzucenie głowy Kościoła przez władze i – co może jeszcze bardziej bolesne – odrzucenie papieskiej nauki przez katolickie uczelnie.
Podczas powitania Franciszka w Belgii premier Alexander de Croo zachowywał się, jakby wezwał papieża na dywanik. Podczas oficjalnej uroczystości, na której zgodnie z protokołem głos powinien zabierać tylko król, de Croo pouczał papieża, że ten powinien robić więcej w sprawie skandali seksualnych w Kościele. Była też mowa o innym skandalu, przymusowych adopcjach dzieci przeprowadzanych przez katolickie ośrodki. A wszystko to podlane zachwytem nad własną polityką godzenia różnych grup etnicznych.
Całe to przemówienie raziło brakiem kontaktu z rzeczywistością. Jeśli chodzi o kwestie etniczne, Belgia nie jest w stanie stworzyć jednego narodu z Walonów i Flamandów. A symbolem skuteczności polityki wobec przybyszów z innych stron świata jest dzielnica Brukseli Molenbeek, z której pochodzili autorzy dokonanych w 2016 r. zamachów na lotnisko i stację metra (od tego czasu polityka niewiele się zmieniła, poza tym, że ostrzej działa policja). W dodatku o historycznych winach mówią władze kraju, który odpowiada za ludobójstwo w Kongo i który nigdy się z tego nie rozliczył, bo po prostu miał szczęście – międzynarodowa układanka polityczna utrudniała przez wiele lat podniesienie tego tematu.
Obrazu sytuacji dopełniły spotkania z przedstawicielami dwóch katolickich uniwersytetów (albo, jak kto woli, jednego rozbitego na dwie części) z Leuven.
Podczas jednego ze spotkań rektor chwalił się tym, że belgijscy hierarchowie współpracują z organizacjami gejowskimi. Po drugim spotkaniu władze uczelni natychmiast odcięły się od papieskiego wystąpienia, a konkretnie od słów wyrażających zachwyt rolą kobiety (odcięły się chyba na wszelki wypadek, albo odruchowo).
Widok młodych ludzi witających papieża daje trochę nadziei. Generalnie jednak podróż apostolska do serca Europy pokazała, że serce jeszcze bije – mocno i starając się trafiać we wrażliwe miejsca. Babcia, o której Franciszek mówił 10 lat temu jest coraz słabsza, ale potrafi zebrać się w sobie, żeby przyłożyć pielęgniarce, próbującej podać jej lekarstwa.