Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (19/2003)
Coraz szybszymi krokami zbliża się referendum w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. Wciąż właściwie nie odbyła się merytoryczna debata nad blaskami i cieniami wejścia Polski w te struktury. W ostatnich niemal dniach kwietnia poinformowano o raporcie na temat zagrożeń i korzyści, jakie niesie ze sobą proces integracji Polski. Raport przygotowało Centrum w Watolinie, które zajmuje się od lat tą problematyką. Szkoda, że takiego raportu nie udostępniono wcześniej...
Ale w takich sytuacjach wyborczych, czy też referendalnych jak ta, o wyniku mają stanowić emocje. Dlatego zwolennicy (tzw. euroentuzjaści) używają wzniosłych haseł i porównań. Ponoć ma to być drugie takie wydarzenie w dziejach narodu, po chrzcie Polski. Ten patos i patyna historyczna budzą we mnie mieszane uczucia. Logicznie ujmując, one miałyby sens, gdyby chodziło o historię, gdyby szło o wartości, o dziedzictwo kulturowe, o wspólnotę wartości i myśli. Ale przecież chodzi o wspólnotę rynku, o unię walutową, o korzyści twardo negocjowane, między partnerem słabym i bardzo silnym. To oznacza zupełne mylenie płaszczyzn. Gdyby te płaszczyzny były porównywalne, albo nawet w jakiś sposób współbrzmiące ze sobą, to wystarczyłaby historia Polski lat osiemdziesiątych, by za nasz wkład w solidarność i wolność nadać Polsce status odwiecznego obywatela w Unii Europejskiej. Niestety, wszyscy negocjatorzy zgodnie podkreślali w różnych swych wystąpieniach, że nie o zasługi historyczne w tym wszystkim chodzi.
Wejście do Unii oznacza wejście do wspólnej administracji politycznej. Jeśli polityka będzie tam postrzegana jako troska o dobro wspólne, to Polska wyniesie z tego korzyść. Wejście do Unii to wejście w przestrzeń badawczą i naukową. Na pewno cenne i istotne. To oczywiście, upragnione przez wielu, wejście do wspólnego rynku ekonomicznego. Cóż, bycie na rynku daje pełną satysfakcję wówczas, gdy ma się kieszeń czy portfel raczej pełny... Trudno mi tutaj o hurra — optymizm.
Czy wejście do Unii oznaczać będzie stanięcie pod wspólnym niebem wartości i kultury? Cóż, mam nadzieję, że i nad naszą ziemią to samo niebo się rozciąga od wieków. Zyski i korzyści, straty i zagrożenia... A przecież tak wiele w naszych polskich rękach.
opr. mg/mg