Mieszane uczucia

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (29/2003)

Jak określić mieszane uczucia jakie u wielu Polaków - w tym u niżej podpisanego - wywołały wspólne polsko-ukraińskie obchody rocznicy rzezi Polaków na Wołyniu sprzed 60 lat?

Z jednej strony dobrze się stało, że prochy pomordowanych ze wsi doczekały się pokłonu prezydenta niepodległej Ukrainy. Z drugiej strony, nie sposób przejść do porządku nad wymazaniem słów z okolicznościowego pomnika o "zamordowanych Polakach" i samowolnym zmienieniu haseł na pomniku przez stronę ukraińską.

Wcześniej polscy posłowie zgodzili się usunąć ze specjalnej uchwały Sejmu słowo "ludobójstwo", aby nie odcinać drogi do równoległej ustawy na temat wydarzeń sprzed 60 lat w ukraińskim parlamencie.

Nie wspominam już o skandalu z zatrzymaniem polskiego autokaru z kombatantami i wpuszczeniem na teren świeżo odsłoniętego pomniku zwolenników UPA, którzy pomnik polskich ofiar zbezcześcili antypolskimi transparentami.

Docenić należy zaangażowanie prezydenta Kwaśniewskiego na rzecz pojednania. Jednak wiele wskazuje, że na to pojednanie jest jeszcze za wcześnie.

Obchody w Pawliwce - przebiegały w cieniu kampanii prezydenckiej na Ukrainie. Prezydent Kuczma unikał wszystkiego, co mogłoby wywołać sprzeciw narodowego elektoratu na terenie byłej Galicji. Powiedzmy sobie brutalną prawdę: świadomość zbrodni na Polakach z 1943 roku wśród Ukraińców sięga jedynie wąskich kręgów intelektualistów. Narodowo nastawieni Ukraińcy kultywują mit bezgrzesznej UPA - zsowietyzowani Ukraińcy czczą dla odmiany sowiecką tradycję, ale na Wołyńskich Polaków patrzą z kolei jak na potomków obszarników i "faszystowskich kolonizatorów".

Nie znaczy to, że nie należy działać na rzecz pojednania, ale w wypadku akurat tej rocznicy trzeba było się skupić na obchodach w Polsce i tu nazywać rzecz po imieniu. To było ludobójstwo. Na pojednanie z godłami Orła i Tryzuba nad grobami ofiar było stanowczo za wcześnie.

Chrześcijanie są w takich momentach w niełatwej sytuacji. Z jednej strony czują się zobowiązani do wybaczania wynikającego z przykazania miłości, z drugiej strony nie chcą, by to pojednanie budowane było kosztem prawdy. W tych próbach pogodzenia obowiązku wybaczania z obowiązkiem dochowania prawdy skazani jesteśmy zarówno dziś, jak i w przyszłości na busole naszego sumienia. A właśnie to sumienie powinno nam przypominać tu, w Polsce, o tragedii wołyńskich Polaków. O rzezi, która nie jest znana zatrważająco dużemu procentowi młodych Polaków.

Wspierajmy starania Ukraińców mające na celu dojście do prawdy o rzeziach UPA, ale przede wszystkim skupmy się na budowaniu własnej pamięci. Nie po to, by budzić rewanżystowskie nastroje, a po to, by historia, jak niegdyś, była źródłem naszej godności, siły i zobowiązującej pamięci.

Nie po raz pierwszy w ciągu paru ostatnich lat przekonaliśmy się, jak niewiele może dzielić starania na rzecz pojednania z narodami, z jakimi stykała nas straszna historia ostatniej wojny, od czegoś, co nazwać można "kiczem pojednania".

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama