Noc i mgła

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (16/2004)

Ciemno i straszno w polskiej polityce. Zręczne przeforsowanie tez Anity Błochowiak z SLD w komisji mającej zbadać sprawę Rywina pokazało, ile są warte zaklęcia Sojuszu o chęci odnowy. Gdy postkomuniści uznali za stosowne, szybko zmontowali koalicję, która przeforsowała teorię, że grupa trzymająca władzę nigdy nie istniała, a Rywin był mitomanem działającym w pojedynkę. Jak zawsze Samoobrona pomogła po cichu SLD, były poseł LPR potulnie zagłosował, jak trzeba, a przedstawiciel PS L dziwnym trafem nie był obecny na głosowaniu.

„Trybuna" nie może się nachwalić posłanki Błochowiak za to, że „ograła supergwiazdy komisji Nałęcza i Rokitę".

Teraz stoimy przed głosowaniem w Sejmie nad przyjęciem raportu napisanego pod dyktando posłanki Błochowiak. Jan Rokita próbuje zawiązać jakąś koalicję, aby obalić kuriozalny raport i przyjąć opracowanie szefa komisji Tomasza Nałęcza z opozycyjnej wobec SLD nowej partii Marka Borowskiego.

Czy jednak jest sens iść na nieco uczciwszy, ale mimo wszystko kompromis wobec prawdy? Raport Nałęcza oczywiście jest o niebo wnikliwszy od niezdarnych tez posłania Błochowiak. Jednak także i Nałęcz dokonał politycznej kalkulacji, skupiając uwagę raportu na Aleksandrze Jakubowskiej, Włodzimierzu Czarzastym i Robercie Kwiatkowskim. Nałęcz odrzuca tezy o odpowiedzialności prezydenta Kwaśniewskiego i premiera Millera za niepowiadomienie prokuratury o korupcyjnej propozycji Rywina. Raport Nałęcza pomija wreszcie doskonale udokumentowane tezy Rokity o medialnym targu, jaki rozgrywał się miedzy Agorą i Adamem Michnikiem a rządem Millera, co tłumaczy trzymiesięczne zwlekanie z ujawnieniem afery na łamach „Gazety Wyborczej".

Co jest wiec bliższe postulatowi wyjaśnienia afery? - Przegłosowanie przez Sejm tez Błochowiak przy jasnej deklaracji opozycji, że sprawie ukręcono łeb czy też akceptacja przez opozycję nieco lepszego, ale wciąż połowicznego raportu Nałęcza?

Najbliższe dni pokażą, jak posłowie wybrną z tego dylematu.

Marzeniem byłaby sytuacja, w której członkowie komisji wyciągnęliby z afery doniosłe przestrogi dla Rzeczpospolitej. Ale na to nie ma szans.

Przyjmijmy więc ze spokojem, że wszystko co najlepsze już w historii komisji się zdarzyło. Dzięki jej istnieniu mogliśmy obejrzeć głównych aktorów intrygi i dzięki ich zeznaniom powstały bardzo wiarygodne raporty ukazujące możliwy przebieg wypadków. To bardzo dużo. Już teraz trudno przecenić podraporty Rokity i Ziobry, i częściowo raport Nałęcza dla analizy patologii w układzie władzy III RP. Wspólny raport albo nie wchodzi w grę, albo skończy się na ogólnikach.

Trawestując znane powiedzenie, akurat w wypadku komisji nie jest tak ważne, jak ona kończy.

Ważne, czego dokonała w czasie przesłuchań i na ile jej różni członkowie odsłonili prawdę o aferze.

Ciemno i straszno dziś w Sejmie. Nie warto, by opozycja przyłączyła się do powstawania wrażenia, że jest w nim jeszcze normalnie. Nie, nie jest normalnie i dlatego uznajmy za osiągnięcie cząstkowe raporty opozycji. Zarówno raport Błochowiak, jak i raport Nałęcza na pełną prawdę się nie decyduje.

Niech opozycja wskazuje na cynizm SLD i podwójną grę Samoobrony, niż akceptuje półprawdę o aferze. Lepsza gorzka prawda niż pozór spełnionego zadania.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama