Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (25/2005)
Do głosowania nad eurokonstytucją chyba jednak nie dojdzie, a to z tej przyczyny, że - jak eufemistycznie powiadają komentatorzy - „nie ma obecnie klimatu dla jej przyjęcia". Z ostatnich sondaży wynika, że nie ma szans na to, aby większość zagłosowała na „tak". Po francuskim i holenderskim „nie" również 60 proc. Polaków - spośród tych, którzy wzięliby udział w referendum - zagłosowałoby przeciw. I nic dziwnego: dlaczego mielibyśmy być bardziej pro europejscy niż inni mieszkańcy Starego Kontynentu? Ba, nawet taki „zazuty" socjalista jak Tońcio Blair, pomimo nalegań Schroedera i Chiraca, podjął decyzję, że na Wyspach Brytyjskich na razie referendum nie będzie. I trudno mu się, doprawdy, dziwić, skoro i tam zanosiło się na kolejne „nie". Opozycja ogłosiłaby od razu, że to wotum nieufności dla niego i jego rządu - potrzebne mu to?
Okazuje się więc, że jednak można być Europejczykiem i być przeciw eurokonstytucji, a może nawet przeciw Unii Europejskiej, wbrew temu co głosi propaganda. Tak czy tak, euroraju - jakim miało być „super-państwo" - na razie nie będzie. Mnie to nie martwi, bo - jako samozwańczy rzecznik „raju utraconego" - nie jestem entuzjastą eksperymentu nazywanego Unią Europejską, o czym każdemu wiernemu utracjuszowi raju dobrze wiadomo. Miraże roztaczane przez euroentuzjastów traktuję jako sny o „pozłacanej klatce". Klatka, choćby i pozłacana, jest więzieniem, o czym dobrze wiedziały już misie, o których w siermiężnych czasach towarzysza Gomułki śpiewały Czerwone Gitary: „raz uciekły z pozłacanej klatki cztery małe pluszowe niedźwiadki...". Ano, właśnie - chociaż klatka była pozłacana, to misie zwiały, bo bliższa od złota była im wolność.
Nie wiem, czy to przypadek, ale niedawno zniknął gdzieś sympatyczny Miś Uszatek, ten co „oklapnięte uszko ma". Zrobiło się smutno, bo Uszatek wzbudza powszechną sympatię: oczy ma normalne, nie takie jak bohaterowie japońskich bajek, zawsze zachowuje zdrowy rozsądek i uczy naszych milusińskich przyzwoitości, moralizując im na dobranoc akurat tyle, ile trzeba. Zastanawiano się nad przyczyną, zwłaszcza że nieco wcześniej z Zakopanego zniknął Koziołek Matołek. Czyżby wkrótce w ich ślady mieli pójść inni bajkowi idole: Lolek i Bolek, Reksio i pomysłowy Dobromir? Myślę, że to mogła być reakcja obronna na widok Tymińskiego, którego znowu pełno w mediach; opowiada takie banialuki, jakich nawet w Sejmie niełatwo usłyszeć. W telewizji „TVN 24" wyznał np., że jest... zięciem Chin. A to dlatego, bo po raz kolejny zmienił żonę i gdyby wygrał wybory, mielibyśmy już nie peruwiańską, lecz skośnooką First Lady.
Ale my uciekać nie będziemy, zwłaszcza że i Miś Uszatek już się odnalazł: ubrany w biało-niebieską piżamkę przebywał u pewnego nastolatka, skąd został przekazany policji. Chyba nie będą go przesłuchiwać?
opr. mg/mg