Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (37/2007)
Po agonii Sejmu pozostał niepokój, ponieważ głosowania „na akord" mogą się niebawem zemścić. Pośpiech bywa, zazwyczaj, fatalnym doradcą. Przy okazji PO chciała seryjnie odwołać wszystkich ministrów, bez merytorycznych uzasadnień, ale premier zręcznym manewrem natychmiast zaczął przywracać ich na urzędy.
Wydarzenia na Wiejskiej i harce przedwyborcze przyćmił kolejny wyskok Kwaśniewskiego, który jako prezydent nie grzeszył nadmierną pracowitością, za to teraz stał się aż nadto aktywny. Wypowiedzi opublikowane na łamach niemieckiego czasopisma „Vanity Fair" udowodniły na co go, tak naprawdę, stać. Wezwanie Berlina do rozwagi, czy warto wobec Polski zachowywać dłużej powściągliwość, chwalenie Niemców, że nie ulegają prowokacjom Warszawy oraz sugestie, jakoby strategia rządu PiS wobec sąsiadów zza Odry była „diabelnie złym pomysłem" - to słowa, których powstydziłby się każdy Polak. A cóż dopiero, jeśli padają z ust eks-prezydenta?
I jeszcze ta rada, aby po ewentualnym zwycięstwie PiS w wyborach Niemcy zaostrzyły kurs wobec Polski. Nie do wiary: czy to zanik instynktu państwowego, czy rzeczywiście aż tak źle życzy naszej Ojczyźnie? Nawet jeśli rzecznik ambasady Niemiec zapewnił, że jego państwo nie zamierza skorzystać z rad byłego polskiego prezydenta, to pozostaje zażenowanie. Usiłował pozować na męża stanu, zatroskanego o los Polski, a okazał własną małość. Taki brak odpowiedzialności za wypowiadane słowa kompromituje go ostatecznie jako polityka. I dlatego szczerze współczuję wszystkim, którzy kiedykolwiek dali się nabrać na rzekomy urok osobisty Kwaśniewskiego i w rytmie disco-polo oddawali na niego głosy w wyborach. Pozostali nie mieli złudzeń, bo czegóż się można spodziewać po człowieku „prawdomównym inaczej", który zataczał się nad mogiłami Polaków w Charkowie?
Pomimo to podczas konwencji LiD i tak zgotowano mu owację. Zapowiadano, że będzie miał wystąpienie programowe, jednak każdy kto słuchał transmisji wie, ile w nim było treści. Cóż, dziennikarze nie powinni się specjalnie dziwić, bo przecież „lid" (ang. lead) to zapowiedź do tekstu, wstępny akapit do artykułu. Skoro nawet lewicowi komentatorzy nazywają LiD atrapą lewicy, to można się było spodziewać samej zapowiedzi, bez treści. Zwłaszcza że przemawiał Kwaśniewski.
opr. mg/mg