Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (44/2008)
Podczas ostatniej rundy piłkarskiej Ligi Mistrzów włączyłem rankiem radio, aby wysłuchać informacji ze sportowych aren. Niestety, przeżyłem rozczarowanie, bo cóż to były za wiadomości sportowe! Serwis i komentarze zdominowały doniesienia o zatrzymaniu przez policję kolejnych działaczy w związku z aferą korupcyjną w polskiej piłce, z byłym selekcjonerem polskiej kadry na czele, który kiedyś był członkiem SLD, a w minionej kadencji paradował jako poseł w biało-czerwonym krawacie pod szyldem Samoobrony. Postawiono mu kilkanaście zarzutów, m.in. odnośnie do ustawiania wyników meczów drużyny klubowej, której był trenerem.
Zażenowanie, już nie tylko wśród kibiców, budzi skala zaniku elementarnej przyzwoitości w środowisku piłkarskim, o czym najlepiej świadczy stu kilkudziesięciu zatrzymanych działaczy, zaś wtajemniczeni zapewniają, że to tylko wierzchołek góry lodowej.
Czy to nie paradoks, że ów zatrzymany trener, który z reprezentacją zdobył w Barcelonie srebrny medal olimpijski, był do niedawna szefem sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Sportu? A ponieważ zatrzymano również obserwatora PZPN, a kiedyś sędziego piłkarskiego, więc w mediach zaczęły się spekulacje, czy cala ta akcja nie jest skutkiem nacisków ze strony rządzących polityków. Miała ona bowiem miejsce tuż przed tak długo zapowiadanym zjazdem, podczas którego miały być wybrane nowe władze związku. Ten i ów sugeruje, że nastąpiło uderzenie, bo PO nie zdołała uzyskać gwarancji, iż wprowadzi swoich ludzi do zarządu, co miałoby znaczenie w perspektywie organizacji Euro 2012.
Jakby nie było, niejednemu pseudo-działaczowi piłkarskiemu łza się teraz w oku kręci na wspomnienie tych wszystkich „kolejek cudów" w polskiej lidze, gdy drużyny z czołówki tabeli na zawołanie przegrywały mecze - czasem nawet kilkoma bramkami - z kandydatami do spadku. Wielu kibiców, szczerze kochających piłkę, oglądało przed laty film Janusza Zaorskiego „Piłkarski poker". Jeśli mieli wówczas złudzenia, że film ukazywał przejaskrawioną rzeczywistość, to obecnie przekonali się, że życie przerosło wyobraźnię scenarzysty.
W najbliższym czasie okaże się, czy te wszystkie układy, układziki i maszynki do ręcznego sterowania wynikami meczów odejdą bezpowrotnie w zapomnienie. Patrząc na kandydatów do schedy po prezesie Listkiewiczu, można mieć wątpliwości, czy cokolwiek się zmieni. Bo PZPN to zwarta grupa ludzi interesu, w której nie brak kanciarzy, łapówkarzy oraz zwyczajnych hochsztaplerów, nastawionych wyłącznie na własną karierę i osobisty zysk. A na dodatek istny skansen ludzi odpornych na jakiekolwiek zmiany. Ilu z nich bliskie są jeszcze ideały sportowe? Polska piłka jest chora, a jej największym wrogiem stali się działacze PZPN.
opr. mg/mg