Dzieci i całe rodziny żydowskie były w czasie wojny przechowywane w placówkach salezjańskich.
Dzieci i całe rodziny żydowskie były w czasie wojny przechowywane w placówkach salezjańskich.
Od kilku tygodni jesteśmy świadkami napięcia związanego z nową ustawą Instytutu Pamięci Narodowej. Moim zdaniem potrzebną. Przez ostatnie dekady instytucje rządowe reagowały niedostatecznie na przypisywanie Polakom lub polskiemu państwu odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej przez III Rzeszę Niemiecką. Ustawa jest więc po to, aby przypomnieć, że naród polski był tych zbrodni ofiarą, a nie ich sprawcą. Polska okupowana przez Niemcy była doświadczona polityką eksterminacji swoich obywateli. Była też jedynym państwem, okupowanym przez Hitlera, w którym wprowadził on karę śmierci za ukrywanie ludności narodowości żydowskiej. Pomimo to wśród nas znalazło się wielu bohaterów, którzy poświęcili się akcji ratowania Żydów przed zagładą. Wśród nich widzimy także salezjanów.
Szczegółowo wątki związane z ukrywaniem Żydów przez salezjanów w naszych placówkach i zakładach młodzieżowych opisał w swojej książce, poświęconej działalności salezjanów w czasie II wojny światowej, ks. prof. Jan Pietrzykowski SDB. Zwłaszcza te, które są mocno osadzone w dokumentacji i publikacjach. Okazuje się, że wiele przypadków nie zostało nigdzie odnotowanych. Po pierwsze dlatego, że za pomoc Żydom groziła śmierć, po wtóre nikt z porządnych ludzi nie pomagał dla przyszłej chwały, ale z potrzeby serca, w imię miłości do bliźniego. Niemniej kilka przypadków możemy dzisiaj uznać za pewne, także z racji relacji o nich ocalonych Żydów.
Najwięcej danych posiadamy o Zakładzie Salezjańskim z warszawskiego Powiśla i Bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa na Pradze. Księża salezjanie Jan Cybulski i Stanisław Janik, jako zaprzysiężeni żołnierze Armii Krajowej i wykładowcy na tajnych kompletach, pomagali ukrywać żydowskich chłopców w salezjańskim zakładzie na ul. Lipowej w Warszawie. Według zebranej przeze mnie relacji ks. Janika, salezjanie mieli w tym względzie współpracować m.in. z dr. Januszem Korczakiem. Ponadto sam ks. Janik pośredniczył w wyrabianiu Żydom fałszywych dokumentów. Chłopców po krótkim pobycie w zakładzie salezjańskim z przyczyn bezpieczeństwa przekazywano dalej, zazwyczaj poza Warszawę. Niestety nie jesteśmy w stanie dzisiaj ustalić, ilu dokładnie żydowskich chłopców przewinęło się przez salezjański zakład na Powiślu. Znamy tylko kilka nazwisk.
Dzieci żydowskie były też przechowywane w innych salezjańskich sierocińcach. Znamy nazwiska trzech chłopców ukrywanych w Częstochowie (A. Filipowskiego i braci Krakowian). W Głoskowie salezjanin ks. Adam Skałbania ukrywał żydowskich chłopców, którzy pod zmienionymi nazwiskami szczęśliwie doczekali końca wojny. Piękne karty z dziejów tego typu działalności odnajdujemy na Podlasiu. Salezjanie ks. Wacław Dorabiała i ks. Julian Zawadzki wraz z siostrami szarytkami ukrywali dzieci żydowskie wśród wychowanków prowadzonych przez siebie placówek w Supraślu. Według najnowszych ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej siostry i księża udzielili długotrwałej pomocy ośmiu osobom, a doraźnej - około dwudziestu. Najwięcej dzieci żydowskich przebywało w salezjańskich sierocińcach w pierwszych latach okupacji, nawet mimo utworzenia białostockiego getta i nakazu przewiezienia tam dzieci z ochronki. Kiedy dzieci ostatecznie wywieziono do getta, część, której udało się zbiec, przychodziła regularnie do zakładu się dożywiać. Znany jest przypadek chłopca Joska Nadelhafta, który przez rok po wywózce z Supraśla wieczorami podchodził pod okna salezjańskiej placówki, gdzie na parapet wystawiano mu pożywienie. Był bardzo wystraszony, a przez to i ostrożny. Pomimo zaproszeń do wejścia do zakładu, nigdy tego nie uczynił. Ostatni raz przyszedł po rybę w Wigilię w roku 1942.
W Supraślu ratowano nie tylko dzieci, ale i dorosłych. W salezjańskim domu w okresie likwidacji białostockiego getta schronienie znalazła rodzina lekarza Brenmullera oraz Dioniza Lewińska z synem. Przed wojną była nauczycielką języka polskiego w gimnazjum żydowskim w Warszawie. Została ona zatrudniona jako praczka w zakładzie wychowawczym i szczęśliwie dotrwała do końca wojny. Po wojnie Dioniza wyjechała do Izraela, a jej syn zginął w wypadku w Bydgoszczy potrącony przez samochód. Za uratowanie życia podziękowała salezjanom jeszcze przed wyjazdem na łamach „Słowa Powszechnego”.
Natomiast przy bazylice na Pradze w pomoc zaangażowany był salezjanin ks. Michał Kubacki. W dokumentach archiwalnych zachowały się dwa świadectwa o ocalonych przez niego ludziach. Przez kilka dni ukrywał w parafii ośmioletnią dziewczynkę o imieniu Zosia, dla której znalazł rodzinę. Drugi przypadek to Halina Aszkenazy-Engelhard, która uciekła z transportu do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Majdanku. Ksiądz Kubacki udzielił jej schronienia i wystawił fałszywą metrykę chrztu, a następnie zatrudnił w parafialnym Caritasie. Ks. Kubackiemu pomagał przy tym także inny salezjanin ks. Jan Stanek oraz świeccy pracownicy parafii. W salezjańskiej bazylice Żydzi byli ukrywani również w kwietniu i maju 1943 roku podczas likwidacji getta w Warszawie. Z zachowanej dokumentacji wynika, że salezjanie udzielali różnorakiej pomocy ukrywającym się Żydom w innych placówkach parafialnych. We Lwowie w działalność taką był zaangażowany ks. Jan Symior, natomiast w Krakowie ks. Wawrzyniec Kapczuk. Na życzenie Żydów przygotowali ich do przyjęcia chrztu i innych sakramentów. Prawdopodobnie byli też zaangażowani w ich ukrywanie, skoro mamy ślady ich posługi duszpasterskiej.
Dwóch salezjanów za pomoc Żydom w czasie wojny zostało odznaczonych medalem „Sprawiedliwi wśród narodów świata” przyznawanym na wniosek ocalonych od zagłady lub ich rodzin przez Instytut Yad Vashem z Jerozolimy. 10 lutego 1997 r. to honorowe odznaczenie, przyznane mu pośmiertnie na wniosek ocalonej Haliny Aszkenazy-Engelhard, otrzymał salezjanin ks. Michał Kubacki. Natomiast 13 listopada 2008 r. prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie ks. Kubackiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Medal „Sprawiedliwy wśród narodów świata”, również pośmiertnie, na wniosek ocalonych Karola Laskowskiego i Jana Małkiewicza, otrzymał 14 czerwca 2010 r. ks. Adam Skałbania, w okresie okupacji pełniący funkcję dyrektora sierocińca w Głoskowie.
Ks. Jarosław Wąsowicz, salezjanin
opr. ac/ac