Odebranie prawa do zakupów w niedzielę to zamach na naszą wolność! To atak na kobiety, którym odmawia się prawa do stania za kasą w Biedronce czy Leclercu!
Uwaga. Niniejszy tekst ma charakter ironiczny. Jeśli brakuje ci poczucia humoru, lepiej nie czytaj.
Niedziela Palmowa — niedziela handlowa. Naród udręczony przez totalitarny system mógł choć chwilę odetchnąć. Markety w niedziele były jednym z ostatnich skrawków wolności, który odebrano Polakom. Autorytarna władza brutalnie wkroczyła w ten kawałek prywatności, którym były dla nas niedzielne zakupy. Ludzie, którzy dzięki medialnym manipulacjom i wyborczym oszustwom dorwali się do władzy, chcą nas pozbawić ludzkiej godności wyrażanej w decyzji jak chcemy spędzić dzień wolny od pracy. Nie chodzi przecież o to, czy robimy w niedzielę zakupy czy idziemy do parku? Zakaz handlu w niedzielę to pierwszy krok w tworzeniu państwa teokratycznego. Jeśli poddamy się tej przemocy dzisiaj, to jutro, jak w czasach carskich, będziemy musieli przedstawić swojemu szefowi zaświadczenie od proboszcza o odbytej spowiedzi wielkopostnej. Nie łudźmy się, że chodzi o nasze prawo do pchania wózka z zakupami w niedzielę. Nie, tu chodzi o wolność naszego sumienia.
Każdy totalitaryzm uderza w rodzinę. Wszyscy dobrze wiedzą, że nic tak nie integruje rodziny jak niedzielne wyjście do Galerii. Jeśli odebrać naszym rodzinom niedzielne zakupy, to wiadomo, że chodzi o to, aby rodzinę zniszczyć. A kto niszczy rodzinę, ten niszczy Naród. Walką o handlową niedzielę jest walką o przetrwanie Polski. Byłoby największą tragedią naszego kraju, który nie uległa ani hitlerowcom, ani bolszewikom, jeśliby przez naszą bierność i brak sprzeciwu podkopany został fundament istnienia naszego narodu, którym jest rodzina.
Zakaz handlu w niedzielę jest skrytym atakiem na polskie kobiety. Jeśli chcesz sprowadzić rolę kobiety do Kinder, Küche, Kirche, to odbierz jej prawo do stania za kasą w Biedronce i Leclercu. Możliwość pracy w markecie była dla nich ostatnią deską ratunku, ostatnim bastionem wolności osobistej. Nie trzeba wiele inteligencji, żeby się domyślić, że pierwszym krokiem uprzedmiotowienia, wypchnięcia polskich kobiet z przestrzeni publicznej było 500+, a zamknięcie marketów w niedzielę dla tak wielu kobiet, które chciały się realizować zawodowo, jest praktycznie niczym innym jak sprowadzeniem ich do roli reproduktorek i karmicielek piersią. Tak, powiedzmy to jasno, nieczynne Lidle i Auchany to koniec feminizmu w Polsce.
Myślę, że argumentacja opierająca się na tym, że wiele krajów UE, jak np. Niemcy, mają większe lub mniejsze ograniczenie handlu w niedzielę, nie jest uzasadniona, ponieważ są to kraje przeżywające ogromny kryzys własnej tożsamości i znajdujące się w dekadenckiej fazie rozwoju. Natomiast np. Kirgistan, kraj w którym mieszkam i znajdujący się na liście najbiedniejszych krajów rozwijających, nie stawia żadnych barier kapitalistycznemu rozwojowi. Tam sprzedawczynie nawet nie słyszały o niedzieli: pracują dzień i noc. Oprócz tego zwróćmy uwagę, że jeżeli chcemy przyjmować muzułmańskich migrantów, to zakaz handlu w niedzielę nie może być przez nich odebrany inaczej jak narzucanie im naszych wzorców kulturowych.
Skąd nasze faszystowskie władze czerpią wzory postępowania i czego możemy się dalej spodziewać? Otóż w styczniu tego roku izraelski parlament zaostrzył przepisy regulujące pozwolenie na handel w szabat (od piątku wieczór do soboty wieczór). Od teraz władze lokalne będą mogą zezwalać na handel w czasie szabatu wyłącznie za zgodą ministerstwa spraw wewnętrznych. Tak, to Izrael, jedno z nielicznych państw wyznaniowych na świecie, jest wzorem dla naszych totalitarystów! Judaizm jest tutaj religią państwową, a synagoga hojnie wspierana finansowo przez państwo. W jaki sposób będę u nas realizowane plany budowy państwa wyznaniowego? Co nas czeka? Wiele ciekawych rzeczy. Np. państwo Izrael finansuje szkoły religijne, w których uczy się wyłącznie Tory i Talmudu, a pomija takie przedmioty jak biologia, historia czy fizyka. Po części już to mamy w Polsce, bo w seminariach matematyki się nie wykłada, brakuje tylko subwencji państwowych. W Izraelu nie istnieje możliwość zawarcia małżeństwa cywilnego: ślub może być wyłącznie w synagodze, meczecie lub kościele. Po trzecie, status mężczyzny i kobiety podczas rozwodów i małżeństw nie jest równy. Żydom zezwala się niekiedy na bigamię. Do zakończenia małżeństwa wystarczy jednostronna wola męża, który wystosowuje list rozwodowy i przekazuje go żonie jedynie do akceptacji. Co ważniejsze, kobieta nie ma prawa do napisania takiego listu. Oto marzenia naszych zamordystów z Wiejskiej!
Co więcej obywatelem Izraela może zostać wyłącznie wyznawca judaizmu. Jeśli w dokumentach migracyjnych ktoś zadeklaruje, że wyznaje np. chrześcijaństwo to nie ma szans na przyjazd do Izraela. Żyd to osoba, „która narodziła się z matki Żydówki, albo nawróciła się na judaizm i która nie jest wyznawcą innej religii”. Powyższy zapis prawny oznacza, że proces uzyskiwania świeckiego obywatelstwa izraelskiego de facto jest ceremonią religijną. To samo może już być niedługo u nas: aby uzyskać dowód osobisty lub paszport trzeba będzie przedstawić świadectwo chrztu. Jeśli poddamy się w walce o markety, to co będzie następnym miejscem ataku na społeczeństwo obywatelskie? Otóż w Izraelu transport publiczny nie kursuje w sobotę. Dlatego już dzisiaj powinniśmy żywym murem otoczyć zajezdnie autobusowe, tramwajowe, dworce PKP i staje metro. To tutaj rozegra się następna bitwa, która zadecyduje o tym w jakim kraju będą żyć nasze dzieci. Brońmy więc MPK i MZK jak Kordecki Jasnej Góry. Pokażmy na stulecie Niepodległości, że jesteśmy godnymi potomkami tych, którzy oddali swoje życie za naszą Ojczyznę.
opr. mg/mg