O co chodzi wyznawcom ideologii pro-choice? Uproszczona wizja człowieczeństwa i kobiety to jakby spór z samym Stwórcą natury ludzkiej, a tego sporu nie da się wygrać
Podczas „czarnego strajku” niesiono transparenty, który wywołały moje głębokie zdziwienie. Bo jak np. zrozumieć hasło „Ręce precz od macicy”. To ma być hasło proaborcyjne? Przecież ręce (i to te bardziej znienawidzone, bo zazwyczaj męskie) kręcą się koło macicy w czasie dokonywania aborcji. Więc wychodzi, że to hasło jak najbardziej pro life. Albo: „Brońmy kobiet”. Których? Wszystkich? Będąc konsekwentnym trzeba to rozumieć jako wezwanie to prowadzenia badań prenatalnych i abortowania wyłącznie płodów rodzaju męskiego. Dokładnie odwrotnie niż na skalę przemysłową robi się to w Chinach i Indiach, gdzie głównymi ofiarami aborcji są właśnie dziewczynki. Tak samą dziwią wypowiedzi uczestniczek, które twierdzą, że płód jest częścią ciała kobiety. To przeciw rozumowi, nauce i biologii: jak częścią ciała kobiety może być niezagnieżdżony w macicy zarodek posiadający inny genotyp? W przyrodzie ciało nie może być w dwóch częściach. Szybciej płód już jest pasożytem niż częścią czyjegoś ciała. Inna starsza pani mówi, że przyszła na manifestację ze względu na swoją córkę i wnuczkę, aby miały szansę na aborcję. To tak jakby aborcja była dla kobiety jakimś wyjątkowym szczęściem, o które trzeba walczyć ze wszystkich sił.
No i sprawa nieszczęsnego „prawa wyboru”. Jak długo żyjemy w społeczeństwie, a nie na oddalonych od siebie o tysiące mil morskich bezludnych wyspach, tak długo moje prawo wyboru ograniczone jest dobrem i wolnością drugiego człowieka. Inaczej to i pedofil, złodziej oraz morderca przy dokonywaniu swoich niecnych czynów, może się powoływać na „prawo wyboru”, bo przecież nikt nie może ograniczać jego wolności działania. Dlatego też w każdym społeczeństwie istnieje prawo i sankcje za jego naruszenie. Prawo musi opierać się na jakiś zasadach, które określają w jaki sposób chronione jest dobro innych. Jedną z takich zasad jest prawo do życia każdego z nas niezależnie od naszego wieku, stanu umysłu i wyglądu. I właśnie o tych fundamentalnych zasadach w swojej istocie toczy się spór o aborcję.
Kobiety, które tak zapalczywie walczą o prawo wyboru, w rzeczywistości toczą spór ze Stwórcą (lub Matką Naturą dla niewierzących), który ustanowił, że rozmnażanie człowieka nie polega na znoszeniu jajek , pączkowaniu lub wydawaniu nasion, lecz na tym, że 9 miesięcy nowy człowiek jest całkowicie na łasce i niełasce kobiety. W innych cywilizacjach np. w Azji, gdzie przez wiele lat mieszkałem, ciągle jeszcze najwyższą wartością kobiety jest macierzyństwo i możliwość przekazywania życia. Kiedy słuchałem wywiadów z bardziej znanymi uczestniczkami „czarnego strajku” (np. Pani Peszek) to miałem jednoznaczne wrażenie, że według nich macierzyństwo jest największą tragedią i nieszczęściem kobiety. No cóż żyjemy jednak w kraju wolnym i każdy ma prawo głosić takie poglądy jakie ma, ale nie wolno w związku z tym szkodzić innym. A wypływające z takich poglądów (negatywny stosunek do macierzyństwa) pretensje i żale nie należy wylewać na PiS czy Kościół, tylko na samego Stwórcę, bo to on obciążył kobietę brzemieniem macierzyństwa i z tym swoim postępkiem bynajmniej się nie kryje.
Ale wróćmy do haseł. „Usunąć ciążę, usunąć rząd”. Co ma piernik do wiatraka? Rząd tego projektu nie wnosił, to projekt obywatelski (nota bene warto przypomnieć drogim feministkom, że podpisany przez tysiące kobiet), sam PiS, a szczególnie jego kierownictwo stara się na ile może od całej awantury zdystansować. Do tego znając wybitny talent Prezesa i PiSu do strzelania samobójów to rząd się sam prędzej, czy później usunie. Więc dlaczego hasło „usunąć rząd”? Sprawa staje się jasna, kiedy zwrócimy uwagę, że mechanizm czarnych strajków i marszów jest kalką marszów KODu w obronie demokracji i Trybunału. Do znudzenia coś to wszystko podobne. Z debatą na temat praw polskich kobiet w EP włącznie. I właściwie o czym ci europarlamentarzyści mają debatować? Że do parlamentu wniesiono jakiś obywatelski projekt? Czyżby EP był przeciw demokracji bezpośredniej? Wygląda na to, że nie chodzi tutaj wyłącznie o altruistyczne bronienie macicy, ale nie mniej o zupełnie polityczne kalkulacje.
No i jak organizatorzy marszów chcą rząd usunąć? Sami ciągle podkreślają, że są zażartymi zwolennikami demokracji. A rząd został sformowany w sposób jak najbardziej demokratyczny, przez partię, która w jak najbardziej demokratycznych wyborach zdobyła druzgocącą większość w parlamencie, i to do tego w sytuacji, gdzie zdecydowana większość mediów była przeciwko niej. Toż to wspaniały triumf demokracji! Dlaczego więc wielbiciele demokracji są z tego wszystkiego niezadowoleni? Czyżby dlatego, że 'nasi' przegrali? Toż to logika Kalego, a nie miłość demokracji! Demokraci powinni mieć trochę cierpliwości. Trochę popościć daleko od państwowych stanowisk i za trzy lata będą wybory, które można demokratycznie wygrać i sprawa będzie załatwiona. Pani May i Brytyjczycy dali nam przykład szacunku dla demokracji. Angielska premier jasno powiedziała, że nie może być mowy o jakichkolwiek wahaniach na temat Brexitu. To decyzja obywateli dokonana w sposób demokratyczny i trzeba to szanować, w przeciwnym razie zaniechanie Brexitu byłoby kpiną z demokracji, a także inteligencji i rozumu obywateli Zjednoczonego Królestwa. Czyżby jak to powiedział pewien mędrzec wiele lat temu „Polacy nie dojrzali do demokracji”? Wygląda na to, że główny problem polega na tym, że wielu do tej pory nie może zrozumieć, dlaczego przegrali wybory i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Cierpliwości, odczekaj, wygrasz wybory i przyjdzie twoja kolej. A inaczej to jak „usunąć rząd”? Poprzez demonstracje? Przecież to zamach stanu nijak nie do pogodzenia z demokracją.
We wszystkim tym jest kupę spontanicznej i niemało sterowanej histerii zręcznie podawanej zachodnim postępowym mediom. Włoska prasa nie ma w Polsce żadnego własnego korespondenta, a z jakim przejęciem oni się rozpisywali na temat upadku demokracji i narodzin totalitaryzmu w naszym kraju w związku ze sporem wokół Trybunału. Skąd oni to wiedzą? W rezultacie na ŚDM przyjechało kupa młodzieży ze świata przekonanej, że tutaj nowa Korea Północna. I z zdziwieniem stwierdzili, że nie ma u nas żadnych barbarzyńców, murzynów nie biją i nasz kraj niczym szczególnym nie różni się od ich Włoch, Francji czy Hiszpanii. Wielokrotnie słyszałem podczas ŚDM zdziwienie na temat gęby jaką nam zachodnie media dorobiły, bez wątpienia przy aktywnym udziale niektórych naszych rodaków.
Spór o aborcję to fragment największego obecnie sporu ideowego jaki zdecyduje o przyszłości ludzkości. Kto w nim wygra? Otóż jest to sprawa jasna. Niedawno z kilkuletniej pracy na Sycylii wrócił jedne z moich współbraci. Opowiada, że jest tam wiele miasteczek rybackich całkowicie zamieszkałych przez Tunezyjczyków i Marokańczyków. Dlaczego? Rok temu na południu Włoch odnotowano najniższy od lat przyrost naturalny. Poprzednio taka katastrofa miała miejsce podczas I i II Wojny Światowej. Sycylijskie miasteczka zaludniają arabowie, bo zaczyna brakować miejscowych mieszkańców. Takie półopuszczone miasteczka, gdzie połowa domów jest na sprzedaż, widziałem też w niedalekiej od Sycylii Apulii, gdzie byłem zaledwie tydzień temu. Aborcja, eutanazja, antykoncepcja, promocja LGBT, niszczenie rodziny i małżeństwa, to wszystko czynniki, które prowadzą do dosłownej likwidacji cywilizacji Zachodu. Nie będzie w przyszłości światłych Europejczyków i nie będzie komu gardłować za wolnym wyborem. Sama natura rozwiąże z nieubłaganą konsekwencją ten ideologiczny spór. Kto nie ma dzieci ten ginie, a wraz nim jego światłe idee wolności i postępu. Za kilka pokoleń tunezyjski mułła będzie oprowadzał wycieczki szkolne po ruinach Parlamentu Europejskiego w Sztrasburgu z dosadą objaśniają wyższości cywilizacji muzułmańskiej nad europejską. A te ruiny będą wieczną przestrogą dla tych co przyjdą po nas i będą budować nową Europę.
* * *
Uwaga organizacyjna: pół roku nie pisywałem na swoim blogu, głównie dlatego, że wróciłem po 20 latach do Polski i pracowałem w TVP przy przygotowaniach do transmisji ŚDM. Uznałem, że praca przy takim projekcie i to jeszcze w Redakcji Katolickiej telewizji publicznej obliguje do większej troski o neutralność. Ta praca została zakończona więc mogę znowu warczeć jak mi się podoba. Zarazem muszę przeprosić czytelników jeśli będę milkł na dłuższe okresy. Może to być spowodowane nawałem pracy (blog na salonie24 to jednak woluntariat) lub dłuższymi wyjazdami za granicę przy okazji których momentalnie zapominam o wszystkim co się w Polsce dzieje.
Nienawidzę Facebooka i wszelakich mediów społecznościowych. Pan Zuckerberg mimo jego obecnych wyczynów charytatywnych nie wzbudził od początku mojej sympatii. Być może jestem staromodny i zacofany, ale te wspaniałe wynalazki IT są dla mnie w dużej mierze jedną z najgorszych plag naszych czasów. Bierze mnie ch... kiedy na ławce w parku siedzą chłopak z dziewczyną i zamiast się całować i obściskiwać z zapałem naciskają swoje smartfony, w milczeniu pokazując sobie coś od czasu do czasu na ekranikach. Jak tak dalej pójdzie to oduczymy się rozmawiać i każdy umrze oddzielnie na swojej bezludnej cybernetycznej wyspie. Ale, ale... Moi znajomi przekonali mnie, że powinienem z tą plagą się zaprzyjaźnić i przy jej pomocy poliferować swoje szkodliwe poglądy. Więc założyłem face o nazwie „brat Damian”. Walczmy z wrogiem jego własną bronią.
Od Redakcji: niniejszy tekst pierwotnie opublikowany został na portalu Salon24.pl. Zamieszczamy go na Opoce za zgodą Autora.
opr. mg/mg