Tylko mistrzów brak...

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 18 (722)


Magdalena Szewczuk

TYLKO MISTRZÓW BRAK...

Buty i ubrania kupujemy w sklepach, meble są zazwyczaj wykonane ze sklejki. Okna i drzwi już od dawna wytwarza się z tworzyw sztucznych. A czym zajmował się zdun lub kołodziej? Odpowiedzieć potrafi już niewielu spośród nas. Znak czasu? Być może.. Faktem jest, że rzemieślnicy powoli znikają z krajobrazu małych i większych miejscowości...

Dlaczego drzwi nie zamawiamy u stolarza? To bardzo proste - wybieramy szybsze, a często również tańsze rozwiązanie, czyli udajemy się do sklepu i z kolorowego katalogu wybieramy takie, które spełniają wszystkie nasze estetyczne czy finansowe wymagania. Podobnie postępujemy w przypadku butów. A szewca szukamy zwykle zimą, gdy chcemy wymienić zdarte fleki. Czy zauważyli Państwo, że z roku na rok trudniej znaleźć osobę, która zajmie się naprawą obuwia? Coraz częściej zakłady szewskie są zamykane, a te istniejące zwykle działają zaledwie przez kilka godzin dziennie, bo właściciel jedynie dorabia w ten sposób do emerytury lub pracuje na drugim etacie. Nietrudno bowiem zgadnąć, że szewcom trudno jest prowadzić własną działalność: opłacać czynsz, składki zusowskie i jeszcze osiągać zyski. Nic więc dziwnego, że do zawodu nie garną się młodzi. Ta profesja jest trudna, wymaga staranności, cierpliwości i nie należny do szczególnie dobrze wynagradzanych. Niestety, w takiej sytuacji przyszłość naszych butów nie rysuje się różowo. Być może już za kilka lat nie będzie miał kto wymienić nam fleków. I albo nauczymy się to robić sami, albo będziemy częstszymi gośćmi w sklepach obuwniczych... Podobnie rzecz ma się w przypadku innych rzemieślników, którzy coraz częściej przegrywają z przemysłową produkcją oraz wysokimi kosztami prowadzenia własnej działalności gospodarczej.

Kiedyś byli elitą

Można powiedzieć, że rzemiosło jest w naszym kraju obecne od chwili jego powstania. Z biegiem czasu rzemieślnicy stawali się coraz bardziej potrzebną społeczeństwu grupą, ich kunszt rozsławiał miasta, a umiejętności budziły zazdrość. Dobrych rzemieślników różnych profesji chcieli posiadać na swych dworach możni, którym szanowany płatnerz, kucharz czy cieśla dodawali splendoru. Z czasem rzemieślnicy zaczęli stanowić elitarną grupę, do której mogli dołączyć jedynie wybrani. Dostępu do tego grona strzegły również uregulowania prawne, i nie chodzi tu tylko o osoby, które rzemiosłem mogły się parać, ale też miejsca, gdzie takowe mogły być wykonywane. Nie każde miasto otrzymywało przywilej pozwalający na działalność rzemieślniczą, bo o tym decydowali władcy. Na przykład pierwszy przywilej cechowy bialskim szewcom nadała księżna Katarzyna z Sobieskich Radziwiłłowa w 1693 r. Było to ogromne wydarzenie, nie tylko dla przedstawicieli tej profesji, ale i dla wszystkich mieszkańców miasta.

Kiedyś rzemieślnik był cenionym i szanowanym fachowcem, a jego umiejętności budziły podziw w społeczeństwie. Mistrzowie mieli tłumy młodych chętnych do nauki i mogli wybierać, kogo będą uczyć. Dzięki temu do zawodu trafiali ci, którzy naprawdę chcieli się go uczyć i mieli doń smykałkę. Rozwój techniki, mechanizacja produkcji, zwłaszcza w XX wieku spowodowały systematyczną degradację roli rzemieślników, których zaczęły wypierać maszyny parowe. Swoje zrobiło również nieprzychylne nastawienie komunistycznych władz. Rzemiosło stało się zajęciem dla nielicznych, a i cechy straciły na znaczeniu.

Kogo skupiają dziś cechy?

Współcześnie już nie kowali i zdunów (których praktycznie nie ma), a raczej mechaników, blacharzy i cukierników. Nie dokonały żywota, choć zapewne wielu tak myśli. Przynależność do cechu nie jest dziś obowiązkiem rzemieślników. I nie wiadomo kiedy z naszego języka zaczęło też znikać określenie „rzemieślnik”. Mówimy raczej „mały przedsiębiorca”. Jednak organizacje cechowe istnieją nadal w większości miast naszego regionu. Mimo, że w niewielkim stopniu przypominają organizacje istniejące jeszcze kilkadziesiąt lat temu, to nadal są ostoją dla osób zarabiających na życie pracą własnych rąk.

Biała Podlaska

- W naszym cechu nie mamy kowali, kołodziei, blacharzy budowlanych, cieśli i krawców, do organizacji należy tylko jeden szewc - mówi Janina Raczkowska z Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców w Białej Podlaskiej. - Oczywiście są osoby wykonujące te zawody, a niezrzeszone w cechu, ale jest ich naprawdę garstka. Powoli zanikają takie profesje, jak stolarz, szklarz, kominiarz, a szkoda, bo notujemy wśród ludzi dość duże zainteresowanie usługami świadczonymi przez tych rzemieślników - uzupełnia. Niestety, młodzież nie interesuje się pracą w zawodach typu kowal, stolarz. - Jeśli już wybierają profesję rzemieślnika to raczej jest to mechanik, blacharz, dość dużym zainteresowaniem cieszą się również piekarz i cukiernik — wyjaśnia J. Raczkowska. - Młodzi chcą pracować w zawodach, które dają możliwość szybkiego i łatwego zarabiania pieniędzy, a rzemieślnicze raczej do takowych nie należą. Problem stanowi brak mistrzów, czyli osób, które mogłyby uczyć adeptów - przyznaje Pani Janina.

Łosice

- Do naszej organizacji przynależą w głównej mierze osoby reprezentujące powszechnie wykonywane zawody: cukiernik, piekarz, mechanik, fryzjer, murarz, elektryk. Nie ma niestety szewców, krawców, kominiarzy, coraz mniej osób wykonuje te zawody - wyjaśnia Małgorzata Chomiuk z Cechu Rzemiosł Różnych w Łosicach. Ale to nie jedyny problem. Młodzież, która trafia do szkół zawodowych nie zawsze podchodzi do nauki zawodu z entuzjazmem. Chociaż są też pozytywne sygnały. - Niektórzy rzeczywiście chcą nauczyć się zawodu i podejmują pracę u rzemieślników, uznając to za najlepszą naukę fachu - zauważa M. Chomiuk. Pewną szansą dla rzemieślników jest możliwość kształcenia w tych zawodach również osób dorosłych.

Włodawa

- Zrzeszamy 62 zakłady, zarówno przedsiębiorców, jak i rzemieślników. Przeważa branża budowlana, sporo jest osób i firm zajmujących się gastronomią, fryzjerstwem. Warto wspomnieć, że w naszym regionie działają też stolarze, meblarze i ślusarze - wymienia jednym tchem Józef Kędzierawski, prezes zarządu Cechu Rzemiosł i Przedsiębiorczości we Włodawie. — Niestety, nie zrzeszamy ani jednego kowala czy zduna, za to do naszej organizacji należy np. dekarz - uzupełnia i prognozuje: - Są szanse, że młodzież ponownie zainteresuje się rzemiosłem, w każdym razie mamy taką nadzieję. Chcemy kształcić młodych, w tym celu otworzyliśmy szkołę zajmującą się nauczaniem zawodów rzemieślniczych, głównie budowlanych, ale nie tylko. Radością napawa nas fakt, że w ostatnich latach do organizacji przystąpiło dużo osób młodych. To iskierka nadziei na przyszłość.

Siedlce

- Cech skupia około 70 zakładów, to niewiele w porównaniu do sytuacji sprzed kilkudziesięciu lat - tłumaczy Dariusz Kusiński, kierownik Cechu Rzemiosł Różnych w Siedlcach. - Najliczniejszą grupę stanowią rzemieślnicy z branży motoryzacyjnej. Nie mamy ani jednego kowala czy cieśli, a bardzo szkoda, bo ten ostatni jest poszukiwany przez wielu zainteresowanych — dodaje. Tu również powtarzającym się problemem jest brak mistrzów, którzy mogliby uczyć fachu kolejne pokolenia. - My pomagamy szkolić młodych głównie w branży motoryzacyjnej i budowlanej- podsumowuje D. Kusiński.

Sprostać współczesnym wyzwaniom

Świat zmienia się z dnia na dzień. Być może szklarze i zduni nie mają dziś racji bytu, ale jest wiele zawodów rzemieślniczych, które mogą i powinny działać również współcześnie. Po głębokiej zapaści w hodowli koni od kilku lat zwierzęta zaczęły wracać do gospodarstw, już nie jako zwierzęta pociągowe, lecz pod siodło i atrakcja dla turystów. Kowale znowu mają pełne ręce roboty. Problem zaczęli mieć hodowcy, bo rzemieślnik to prawdziwa rzadkość i bywa, że trzeba go szukać w bardzo odległych miejscowościach. Część kowali zmieniła też specjalizację i zajęła się formą artystyczną, wykonują balustrady, świeczniki itp. Coraz częściej chcemy, aby w naszych domach i mieszkaniach znalazły się rzeczy unikatowe. To tylko jeden z przykładów współczesnego trendu wśród rzemieślników. Podobnie sytuacja ma się ze stolarzami, którzy coraz częściej zajmują się wykonywaniem mebli stylizowanych na te sprzed kilku wieków bądź współczesne drewniane ozdoby do ogrodów. Często taka działalność połączona jest z inną, pokrewną, dzięki temu łatwiej jest im się utrzymać.

Z pewnością na rynku nie brakuje miejsca dla rzemieślników, jedyny problem to odpowiednie dostosowanie oferty do potrzeb konsumentów. Nawet pozornie archaiczne zawody mogą stać się podstawą dla bardzo ciekawej działalności, która sprosta oczekiwaniom nabywców i pozwoli godnie żyć rzemieślnikowi.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama