Mimo ostrzeżeń stróżów prawa, apeli z kościelnej ambony czy mediów seniorzy wciąż padają ofiarami oszustów, którzy bez skrupułów wykorzystują dobroduszność starszych osób, wyłudzając od nich oszczędności życia.
Mimo ostrzeżeń stróżów prawa, apeli z kościelnej ambony czy mediów seniorzy wciąż padają ofiarami oszustów, którzy bez skrupułów wykorzystują dobroduszność starszych osób, wyłudzając od nich oszczędności życia. W ostatnich tygodniach policja w regionie odnotowuje coraz więcej przestępstw metodą „na wnuczka”.
Sceny z tamtego popołudnia przesuwają się w głowie pana Zygmunta, emeryta, niczym film. Klatka po klatce. Tkwią w pamięci jak zadra. - Wciąż czuję się upokorzony. Przed sobą, dziećmi i wnukami wstydzę się tego, że dałem się oszukać - mówi 72-latek, dodając, iż zawsze, gdy słyszał o naciągaczach, którzy, podając się za krewnego, okradali starszych ludzi, kręcił głową z niedowierzaniem. - Zastanawiałem się, jak można być tak naiwnym. Myślałem: komu jak komu, ale mi się to nie przydarzy, mam swój rozum, znam swoją rodzinę, więc jestem w stanie poznać, czy rozmawiam z wnukiem. Niestety, nie doceniłem możliwości oszustów - przyznaje ze smutkiem.
Do pana Zygmunta zadzwonił mężczyzna, przedstawiając się jako „bratanek”. Powiedział, iż jest w trakcie załatwiania formalności związanych z zakupem działki po bardzo atrakcyjnej cenie i potrzebuje pieniędzy. - „Wujku, proszę, niech wujek poratuje. To życiowa szansa” - przekonywał. Powiedziałem, że nie mam wiele i mogę mu pożyczyć 3 tys. zł. Stwierdził, iż potrzebuje każdego grosza - relacjonuje wydarzenia sprzed roku. 72-latek dodaje, że mężczyzna znał wiele szczegółów z jego życia. To uśpiło czujność emeryta. Pan Zygmunt poszedł do banku i przelał pieniądze na wskazane konto. Po powrocie „bratanek” zadzwonił ponownie i zapytał, czy wujek przekazał już obiecaną kwotę. Kiedy 72-latek potwierdził, „krewny” podziękował mu i obiecał, że zadzwoni wieczorem. Jednak kolejnego telefonu już nie było. Pan Zygmunt postanowił sam zadzwonić do bratanka, który powiedział, iż nie kupuje żadnej działki. Wtedy emeryt zorientował się, że padł ofiarą oszusta.
źródło: photogenica
To klasyczny przykład metody na tzw. wnuczka. Takich przypadków jest jednak znacznie więcej. W ostatnim czasie fałszywi wnukowie, bratankowie znowu dali o sobie znać.
Nadkom. Jerzy Długosz, rzecznik siedleckiej policji, potwierdza, że od początku roku odnotowano w powiecie siedleckim 12 zgłoszeń o próbie wyłudzenia pieniędzy od starszych osób, z czego, niestety, w pięciu przypadkach sprawcom udało się osiągnąć zamierzony cel. - Tylko w ostatnich trzech dniach października komenda miejska policji została poinformowana o dziesięciu próbach oszustwa. Cztery zakończyły się wyłudzeniem pieniędzy - mówi J. Długosz.
- Na szczęście w naszym powiecie takie oszustwa nie są plagą - twierdzi z kolei podkom. Jarosław Janicki, rzecznik bialskiej policji, podkreślając, iż w tym roku odnotowano tylko jeden przypadek usiłowania wyłudzenia pieniędzy. Niedoszła ofiara zadzwoniła do prawdziwego wnuka, który zaprzeczył, jakoby telefonował do niej w sprawie pożyczki. Dzięki czujności kobieta ocaliła swoje oszczędności. J. Janicki przyznaje jednak, że statystyka dla bialskiej policji nie zawsze była łaskawa. - Najgorszy był 2009 r. Mieliśmy wówczas trzy przestępstwa popełnione metodą „na wnuczka” i kilka usiłowań wyłudzenia. Pokrzywdzone zostały starsze kobiety, które straciły 15, 10 i 29 tys. zł. Sprawcy zostali zatrzymani w Gorzowie Wielkopolskim. Udowodniono im szereg tego typu czynów na terenie kraju - dodaje policjant.
Jednak przestępstwo zgłaszają na ogół te osoby, które straciły większe sumy. Z pewnością oszustw jest więcej, ale seniorzy nie informują o tym organów ścigania. Powód? Wstyd.
Jak okradają fałszywi wnukowie? - Zwykle zaczyna się tak samo. W mieszkaniu starszej osoby dzwoni telefon. Rozmówca przedstawia się jako wnuk, kuzyn itd. Tłumaczy, że popadł w kłopoty, np. miał wypadek, jest chory, lub mówi, iż trafiła mu się niepowtarzalna okazja, np. zakup mieszkania. Następnie prosi o natychmiastową pomoc finansową, prowadząc rozmowę w taki sposób, by od swojej ofiary wyciągnąć jak najwięcej informacji - podkreśla kom. Anna Śledziona, rzecznik komendy wojewódzkiej policji w Radomiu. - Kiedy już starszy pan bądź pani zgadza się pomóc, oszust informuje, że sam nie może przyjść po gotówkę, ale zgłosi się po nią jego znajomy albo prosi o przelew na konto. Bywa nawet, że proponuje wspólne wyjście do banku, aby wypłacić pieniądze z konta. Ofiara, wierząc, że pomaga komuś bliskiemu, zostaje okradziona - tłumaczy.
W jaki sposób złodzieje decydują o wyborze ofiary? Bardzo często przeglądają książki telefoniczne. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że abonentem będzie osoba starsza, gdyż młodzi decydują się dziś raczej na telefony komórkowe. Dodatkowym kryterium jest imię właściciela numeru. Oszuści celują w te charakterystyczne dla starszego pokolenia. Prędzej zadzwonią do Leokadii niż Sandry, szybciej wybiorą Józefa niż Mateusza. Jak wynika z policyjnych statystyk, najmłodsi poszkodowani mają od 60 do 65 lat, najstarsi - przeszło 80. Zwykle tracą od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Dla seniorów zazwyczaj to lwia część, jeśli nie wszystkie oszczędności.
Chociaż główną metodą oszustów jest podszywanie się pod wnuczka, to coraz częściej modyfikują sposób działania. Ostatnio podają się za policjantów. - Jeśli oszust podczas rozmowy telefonicznej wyczuwa, że potencjalna ofiara dała się nabrać na wymyśloną przez niego historię o pilnej pożyczce, to chwilę później dzwoni jego wspólnik, podając się za funkcjonariusza policji. Informuje, że człowiek, z którym rozmawiała wcześniej, to przestępca, a stróże prawa mają jego telefon na podsłuchu i chcą zatrzymać go na gorącym uczynku. Do tego jednak potrzebują pieniędzy ofiary. Następnie pseudopolicjant pyta o adres, pojawia się w mieszkaniu i razem jadą do banku wypłacić gotówkę. Zabiera pieniądze, tłumacząc, że idzie zatrzymać sprawcę. Po wyjściu z banku przestępca ucieka - relacjonuje przebieg oszustwa nadkom. Długosz, tłumacząc jednocześnie, że podczas działań policja nigdy nie posługuje się pieniędzmi należącymi do pokrzywdzonego. Ponadto funkcjonariusze przy tego typu sprawach nie działają pojedynczo. - Jeżeli osoba podająca się za policjanta lub innego urzędnika prosi o pieniądze w celu zatrzymania sprawcy, jest to ewidentne oszustwo - zaznacza.
Z kolei podkom. J. Janicki przypomina, że ostatnio głośno było w województwie lubelskim o wyłudzeniu „na spadek po Janie Pawle II”. Ofiara, 74-latka, uwierzyła napotkanej kobiecie i jej partnerowi, że otrzyma spadek po papieżu. Oszuści stworzyli przekonującą legendę. Powiedzieli, że są z fundacji założonej przez Jana Pawła II, która udziela wsparcia finansowego osobom starszym, przekazując im równowartość kwoty, jaką zgromadzili. Jak twierdzili sprawcy, dowodem na to mogą być posiadane w domu oszczędności. Kobieta zostawiła rower, wsiadła do samochodu przybyszów i pojechała do domu po tysiąc złotych. Rzekomi dobroczyńcy stwierdzili, że to zbyt mała kwota, by zakwalifikować się do otrzymania spadku. Poszkodowana pożyczyła więc dodatkowe pieniądze od wnuczki i przekazała pseudopełnomocnikom fundacji łącznie 3,7 tys. zł. Oszustów ta kwota zadowoliła. Na koniec powiedzieli, że muszą jeszcze pojechać do proboszcza miejscowej parafii, by ostatecznie zweryfikował wiarygodność kobiety. Kiedy pod kościołem kobieta wysiadła z samochodu, a rzekomi przedstawiciele fundacji mieli zaparkować auto, nagle odjechali z piskiem opon.
Na szczęście nie wszystkie przypadki kończą się tak dramatycznie. Policjanci twierdzą, że społeczeństwo staje się coraz bardziej wyczulone na triki, jakie stosują oszuści. Dowodem jest przypadek mieszkanki powiatu siedleckiego, która dzięki czujności kasjerki placówki bankowej uratowała swoje oszczędności. - Wypłacając pieniądze, zaczęła opowiadać, jaki wypadek przydarzył się jej kuzynowi i że to właśnie dla niego podejmuje pieniądze - opowiada J. Długosz. - Dociekliwa kasjerka zaczęła wypytywać kobietę, w jaki sposób kuzyn zwrócił się do niej o pożyczkę. Kiedy dowiedziała się, że telefonicznie, poradziła klientce, by zadzwoniła do kuzyna i potwierdziła, czy faktycznie ma kłopoty. Podczas rozmowy okazało się, że krewny, pod którego podszywał się oszust, nie wie o żadnej pożyczce. Sprawca zauważywszy, iż kobieta gdzieś telefonuje, uciekł przed przyjazdem policji - mówi rzecznik siedleckiej komendy.
Dlaczego starsi ludzie wciąż padają ofiarami oszustów? - Sprawcy wybierają osoby w zaawansowanym wieku i mieszkające samotnie, które zwykle potrzebują towarzystwa, z ufnością odnoszą się do nieznajomych i mają w sobie chęć niesienia pomocy bliskim. Oszuści wykorzystują też problemy zdrowotne seniorów, np. kłopoty z pamięcią. Tacy ludzie są łatwym celem dla przestępców. Ponadto seniorzy nie mają szerokiego dostępu do informacji, np. do internetu - twierdzi A. Śledziona, dodając, że to najbliżsi powinni uświadamiać rodziców, dziadków, że mogą zostać oszukani. - Nigdy dość informowania o zagrożeniach - przekonuje.
Policja przestrzega przed oszustami, zamieszczając ogłoszenia na stronach internetowych, w mediach, kościołach, urzędach, w klubach skupiających osoby starsze. Od lat realizuje też program „Bezpieczny senior”. - Podczas spotkań poruszamy wiele problemów, ale zawsze przypominamy o oszustwach „na wnuczka” - podkreśla J. Janicki z bialskiej policji. Nie inaczej jest w Siedlcach. - Zachęcamy starsze osoby do weryfikowania wszelkich próśb o pożyczkę. Wystarczy zadzwonić do krewnego i potwierdzić, czy rzeczywiście potrzebuje pomocy. Ostrożności nigdy za wiele - uważa J. Długosz, dodając, iż powinniśmy uczulić naszych bliskich, że jeśli ktoś telefonicznie zwróci się do nich o pożyczkę, mają natychmiast poinformować o tym członka rodziny, opiekuna lub policję, dzwoniąc pod nr alarmowy 997.
JKD
MOIM ZDANIEM
MARTA KOZACZUK, PSYCHOLOG
Seniorzy są atrakcyjną grupą dla oszustów, którzy sprytnie oferują towarzystwo, produkty o leczniczych właściwościach itd. Wszystko odbywa się w miłej, przyjacielskiej atmosferze. Tymczasem ludzie starsi są bardzo ufni wobec tych, którzy okazują im choćby odrobinę zainteresowania. Osobisty przykład: osiemdziesięciokilkuletni dziadek, nieufny wobec obcych, z dotychczas określonym jednoznacznie negatywnie stereotypem dotyczącym jednej z nacji żyjących w naszym kraju, zgadza się po krótkiej rozmowie na zakup wykonanych z rzekomo czystego srebra sztućców od reprezentantki wspomnianego wyżej narodu. Jak wspomina babcia: „Weszła, podała rękę, usiadła obok, zaczęła rozmawiać, zapytała o zdrowie, zaproponowała zakup...” - wystarczyło, aby nieufny dotychczas mężczyzna nakazał żonie kupno rzeczy, do jakich wcześniej nie przywiązywał wagi. Często seniorzy, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, są również poddawani manipulacji, która nierzadko przekształca się w szantaż emocjonalny. Płacz, błagania o pomoc to częste triki stosowane przez oszustów. W końcu człowiek decyduje się na zakup, pożyczkę itd., aby uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji emocjonalnych, jak poczucie winy, żal, odrzucenie.
Przestępcy wykorzystują także polską gościnność, chrześcijańską chęć pomocy, bezgraniczną wiarę w autorytety - lekarz, nauczyciel, gazownik...
Jak uniknąć oszustwa? Punktem wyjścia jest świadomośc zagrożeń. Wszelkie kampanie społeczne propagowane w mediach jak najbardziej mają sens. Do tego dochodzą potrzeby edukacji w obszarach przeciwstawiania się presji, uczenie się zachowań asertywnych, umiejętność powiedzenia: „Zaczekaj, muszę się zastanowić, zanim podejmę decyzję”. Bardzo ważny jest też dobry kontakt z bliskimi. To właśnie sposoby na zminimalizowanie ryzyka poddania się manipulacji potencjalnych oszustów i naciągaczy.
Seniorze:
Echo Katolickie 46/2013
opr. ab/ab