W 69 rocznicę utworzenia Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość zorganizowano premierowy pokaz diaporamy prezentującej inskrypcje wyryte przez więźniów przetrzymywanych w areszcie UB w Radzyniu Podlaskim
W 69 rocznicę utworzenia Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość zorganizowano premierowy pokaz diaporamy prezentującej inskrypcje wyryte przez żołnierzy wyklętych i innych więźniów przetrzymywanych w areszcie UB w Radzyniu Podlaskim.
Spotkanie, które odbyło się 2 września, poprzedziła Msza św. w intencji pomordowanych, poległych i zmarłych członków WiN sprawowana w sanktuarium Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.
Uroczystość zorganizował inspektorat WiN Obwód Radzyń. Diaporama stanowi efekt projektu zrealizowanego przez Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych. Jej autorami są: dyrektor radzyńskiego oddziału Archiwum Państwowego w Lublinie Dariusz Magier oraz fotografik Paweł Żochowski.
Podczas Mszy św. homilię wygłosił kapelan radzyńskiego Inspektoratu WiN ks. Zbigniew Rozmysł. Kaznodzieja podkreślił, że ideały, jakie przyświecały żołnierzom wyklętym, są dzisiaj żywe, a deklaracja ideowa Armii Krajowej aktualna. - Idea żołnierzy wyklętych prześladowanych, mordowanych odrasta jak trawa na spalonym stepie - mówił ks. Rozmysł. Czego pragnęli? Wolnej i demokratycznej Polski będącej w rękach Polaków, mogącej się po długiej wojnie rozwijać i rozkwitać. - Obecnie, gdy człowiek staje w obronie ideałów, wartości chrześcijańskich, patriotyzmu, wolności, również może zostać wyklęty - podkreślał kapłan, dodając, iż dzisiaj wprawdzie się nie zabija, ale ośmiesza, deprecjonuje w mediach. - Wierzysz w Boga, szanujesz przykazania - jesteś katolem. Kochasz -ojczyznę - jesteś nazistą albo nawet faszystą. Chcesz wolności - jesteś antysystemowy. To swoisty sposób wyklęcia ludzi, którzy pragną wartości: dobra, piękna, prawdy - zwracał uwagę kapelan, zauważając, iż powinniśmy wrócić do wartości, kultywować ideały bohaterów, ich wzorce osobowe. Patriotyzm to nie banały w stylu orzełka z czekolady, ale wysiłek, trud, poświęcenie, zdobywanie wiedzy.
Ks. Z. Rozmysł dodał, że miłość do ojczyzny jest szczególnie ważna dzisiaj, gdy sytuacja na Ukrainie budzi uzasadniony niepokój także w Polsce, a my przekonujemy się, iż dobrostan, w jakim żyliśmy, nie jest dany na zawsze.
Po Eucharystii w dolnym kościele zaprezentowana została diaporama pokazująca inskrypcje wyryte przez więzionych w areszcie UB w Radzyniu Podlaskim. Jak wyjaśnił D. Magier, jest to część projektu, który od wiosny realizował wspólnie z Pawłem Żochowskim w ramach Radzyńskiego Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych. - Celem było upublicznienie tego, co zachowało się na ścianach byłego więzienia UB, a co jest niedostępne nawet dla osób zainteresowanych, ponieważ w budynku znajdują się dzisiaj mieszkania komunalne - tłumaczył D. Magier.
Przy ul. Warszawskiej 5, za budynkiem, w którym mieściła się siedziba policji, znajduje się niepozorny barak. W czasie okupacji niemieckiej funkcjonowały tam areszt urzędu i służby bezpieczeństwa (w Radzyniu mówi się, że mieściła się siedziba gestapo) oraz policja kryminalna (Kripo). W latach 1939-44 przez więzienie przewinęły się tysiące osób. Jednorazowo mogło tam być przetrzymywanych około 400 osób. Część, wobec której prowadzono śledztwa, przetransportowywano na zamek do Lublina, skąd - jeśli przeżyli - trafiali do obozów koncentracyjnych. Inni byli mordowani. Wywożono ich w papierowych workach, z których niekiedy sączyła się jeszcze krew. Więźniowie byli także rozstrzeliwani na terenie dzisiejszego osiedla Bulwary. Nie przeprowadzono dotychczas prac ekshumacyjnych, ale szacuje się, że pochowano tam ok. 1 tys. ofiar. Miejsce to upamiętnia kamień z odpowiednią inskrypcją.
W 1944 r. - jak to było na terenie całej Polski - niemiecką katownię przejął UB, kontynuując zbrodniczą działalność do 1954 r. Według dokumentacji Instytutu Pamięci Narodowej przez ten czas przetrzymywano tam blisko 1,8 tys. więźniów. W piwnicy budynku znajduje się siedem cel. D. Magierowi i P. Żochowskiemu udało się dostać do dwóch i sfotografować pozostawione na ścianach inskrypcje.
Są to nazwiska osadzonych, nazwy miejscowości, często daty, kreski odliczające dni spędzone w areszcie. Niektóre mają dramatyczną wymowę - są krótkimi modlitwami, inne wręcz okrzykami rozpaczy. Projekt polegał na tym, by to wszystko udokumentować. D. Magiera przyznał, iż nie udało mu się odnaleźć materiałów dotyczących więzionych podczas okupacji, ale dotarł w IPN do listy osadzonych przez UB w latach 1944-54. Znajduje się na niej ok. 1,8 tys. nazwisk. Oprócz żołnierzy wyklętych - z AK, WiN, NSZ, więziono dezerterów Ludowego Wojska Polskiego, a także pospolitych przestępców grabiących okoliczne wsie. - Interesowały mnie nazwiska żołnierzy wyklętych, wynotowałem z listy 395 - opowiadał D. Magier.
Efektem pracy w IPN jest broszura „Areszt Urzędu Bezpieczeństwa w Radzyniu Podlaskim. Dokumentacja naukowa” (w formie cyfrowej można ja odnaleźć na stronie Radzyńskiego Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych (www.rasil.home.pl/ oraz na portalu radzyninfo.pl). Okazuje się, że przez areszt przewinęła się cała kadra dowódcza Zrzeszenia WiN, lecz nazwisk oficerów nie odnajdziemy na ścianach cel. - Zapewne dlatego, iż mieli wpojone zasady konspiracji - dodaje D. Magier, podkreślając, że porównał listę z IPN z nazwiskami wyrytymi na ścianach katowni. Okazało się, że niektóre się powtarzały (Hieronim Bylicki, Aleksander Ignaciuk, Stanisław Pociejuk, Wacław Wiącek, Edmund Zabielski, Józef Zając).
Zaprezentowana diaporama robi wrażenie. Cele mają autentyczne drzwi z judaszami z lat 50. Daje to wyobrażenie tragizmu więzionych tam patriotów. Drugi powód do dramatycznych refleksji daje stan współczesny obiektu. Budynek należy do zasobów miasta, zarządza nim Zakład Gospodarki Lokalowej. Na parterze znajdują się mieszkania socjalne, a w piwnicy - cele byłej katowni wykorzystywane są jako składziki, gdzie przechowuje się węgiel i ziemniaki. Dlatego do większości pomieszczeń autorom diaporamy nie udało się wejść. Mogli sfotografować napisy w dwóch celach, a i to na wiosnę, gdy nie zasłaniały ich już sterty węgla. - To obiekt na miejsce pamięci z prawdziwego zdarzenia. Ale ile razy tam jestem, boję się, że ostatni raz to widzę. O pomstę do nieba woła to, iż nikt się tym nie zajmuje przez tyle lat. Tak się dba o ofiary, które walczyły o wolność - powiedział D. Magier, nie potrafiąc ukryć emocji.
Obecni na spotkaniu przytaczali wspomnienia osób, które pamiętały, że podczas budowy bloków na osiedlu Bulwary w 1967 r. wykopywano czaszki i kości ludzkie. Andrzej Korszniewicz złożył poruszające świadectwo o swym ojcu - Józefie, który jako uczeń technikum mechanicznego za działalność podziemną został aresztowany w 1950 r. przez UB. W radzyńskim więzieniu przebywał trzy tygodnie, następnie przez rok na zamku lubelskim.
W 2007 r. na obiekcie głównym przy ul. Warszawskiej pojawiła się marmurowa tablica upamiętniająca więźniów AK, WiN i NSZ. Na parterowym budynku, gdzie znajdowało się więzienie, nadal wisi jedynie podniszczona tabliczka z obsypującymi się literami. Informuje, gdzie funkcjonowało tu więzienie. O dramatach, jakie rozgrywały się tu przez dziesięć powojennych lat, i więźniach UB nie ma ani słowa.
- Obecnie losy obiektu zależą od dobrej woli władz miasta. Gdyby znalazły się trzy zastępcze mieszkania socjalne dla obecnych lokatorów, można byłoby stworzyć tu miejsce pamięci narodowej - ważne dla poznawania naszej powojennej, nieodległej przecież historii - zwrócił uwagę D. Magier. - Boję się, że ostatni raz to widzę, bo może zdarzyć przecież, iż ściany zostaną zamalowane. To skandal, że takie miejsce nie doczekało się ochrony jako miejsce pamięci narodowej - dodał.
Anna Wasak
Echo Katolickie 37/2014
opr. ab/ab