Czy więzienie w Guantanamo zostanie wkrótce zamknięte?
Dla jednych obóz koncentracyjny XXI wieku, dla innych — ośrodek skutecznej walki z terroryzmem. Czy więzienie w Guantánamo zostanie wkrótce zamknięte?
Amerykańskie więzienie na Kubie. Brzmi prawie jak „Juszczenko w łaźni z Putinem”. A jednak. Od 1903 roku Stany Zjednoczone dzierżawią terytorium w kubańskiej Zatoce Guantánamo. Wtedy, po zwycięskiej wojnie z Hiszpanią, Amerykanie umieścili w Hawanie przychylny sobie rząd, podpisali umowę o dzierżawie zatoki, którą wznowiono — na czas nieokreślony — w 1934 roku. Porozumienie zakłada, że umowa może zostać rozwiązana tylko za zgodą obu stron lub na wniosek USA. Po drodze do władzy na Kubie doszedł Fidel Castro, ideologiczny przeciwnik wielkiego sąsiada. W ten sposób mamy do czynienia dziś z sytuacją groteskową w stosunkach między obu krajami: Castro, zamiast o dzierżawie, mówi o okupacji i podobno nie przyjmuje opłaty, jaka Kubie z tytułu dzierżawy się należy. A Amerykanie na terenie największego wroga w regionie utrzymują bazę swojej Marynarki Wojennej oraz niesławne więzienie, gdzie przetrzymują i czasami poddają torturom osoby podejrzane o terroryzm.
Bojownicy to nie jeńcy
Po atakach 11 września 2001 r. George W. Bush ogłosił bezkompromisową „wojnę z terrorem”. Jednym z narzędzi walki miało być przechwytywanie faktycznych i domniemanych sprawców lub planujących kolejne zamachy. Prezydent Bush podpisał dekret, zezwalający Pentagonowi (amerykańskiemu ministerstwu obrony) na przetrzymywanie podejrzanych z innych krajów przez nieokreślony czas i w dowolnym miejscu. Chodziło o wyciąganie informacji o siatkach terrorystycznych i o planowanych zamachach. Swego rodzaju „stolicą” takich więzień stało się właśnie Guantánamo na Kubie. Tutaj 11 stycznia 2002 roku przywieziono pierwszych więźniów. Były to osoby złapane w Afganistanie, gdzie międzynarodowa koalicja prowadziła już trudną wojnę z talibami.
Do dzisiaj przez Guantánamo przewinęło się ok. 800 więźniów, schwytanych przez Amerykanów w Iraku, Afganistanie, Pakistanie, Arabii Saudyjskiej i innych krajach. Chociaż cała prawda o tym, co rzeczywiście dzieje się za murami więzienia, pozostanie zapewne tajemnicą, kilka ważnych szczegółów przedostało się na zewnątrz. A to za sprawą samych więźniów,
zwolnionych po czasie (nie muszą to być — choć mogą — relacje wiarygodne), a to dzięki zeznaniom byłych pracowników i zarządców więzienia. Wreszcie dzięki raportom Senatu i innych instytucji amerykańskich i organizacji praw człowieka cały świat ze zdumieniem zobaczył, że tortury, brak sprawiedliwych sądów i przetrzymywanie w nieskończoność to nie pojedyncze wpadki „klawiszy”, ale zaplanowany w Białym Domu system postępowania z „wrogimi bojownikami”. Takiego terminu (niespotykanego w prawie międzynarodowym) użył sam Bush w kolejnym dekrecie, w którym odmówił więźniom z Guantánamo statusu jeńców wojennych. W ten sposób administracja amerykańska chciała obejść konwencje genewskie, zakazujące stosowania tortur i gwarantujące uczciwy proces. Zamiast rzeczywistych sądów, o winie zaczęły orzekać specjalne trybunały wojskowe.
Spowiedź prokuratora
W ubiegłym roku prasa amerykańska rozpisywała się o ujawnionej korespondencji byłego prokuratora z Guantánamo ze swoim kierownikiem duchowym. Pułkownik Darrell J. Vandeveld pisał e-maile do jezuity o. Johna Deara w których zwierzał się ze swoich rozterek sumienia. Pojawiły się, kiedy zobaczył, że trybunały ignorują okoliczności łagodzące dla oskarżonych. Tak było m.in. w przypadku młodego Afgańczyka Dżawada, oskarżonego o napaść z dorosłymi bojownikami na wojsko amerykańskie. Prokurator Vandeveld przez długi czas twierdził, że chłopak został wyszkolony przez Al-Kaidę. Z czasem sam zaczął mieć wątpliwości, ale zobaczył, że te nie są brane pod uwagę przez system. „Zaczynam mieć poważne wątpliwości co do mojej pracy. Nie chcę nadal być częścią tej machiny. Ale boję się ją porzucić” — miał pisać pułkownik do jezuity. Ten radził wybrać radykalne rozwiązanie: „Musi pan ratować ludzkie istnienia”. Prokurator zaproponował najpierw zwolnienie chłopaka. Bez skutku. W końcu odszedł.
Zgniłe jabłka czy system?
Większości więźniów nigdy nie postawiono formalnych zarzutów. Zamiast tego stosowano wymyślne metody przesłuchań i wymuszania zeznań. Nawet jeśli wziąć poprawkę na relacje byłych mieszkańców obozu, to całkiem jednoznacznie brzmią zeznania i raporty niezależnych od siebie osób i instytucji. „Widzieliśmy, jak znęcają się nad więźniami. Widzieliśmy, jak ich torturują. Ale sami nie braliśmy w tym udziału”. Takie słowa wypowiedziała grupa ponad 20 funkcjonariuszy FBI, którzy pracowali w Guantánamo.
Najbardziej miażdżący był jednak wynik śledztwa senackiej komisji. Co ważne, republikanie razem z demokratami niemal jednogłośnie potępili stosowane w Guantánamo praktyki. Wśród krytyków był także niedoszły prezydent John McCain. Raport potwierdzał wcześniejsze dochodzenia, m.in. to, że zgoda na skrajnie brutalne metody przesłuchań wyszła od samego Donalda Rumsfelda, sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych. Podtapianie, szczucie psami to tylko delikatniejsze sposoby wydobywania informacji. Okazało się, że „przyłapani” w Abu Ghraib żołnierze poniżający więźniów to nie wypadek przy pracy paru degeneratów. W Guantánamo to codzienność. „Takiego traktowania więźniów absolutnie nie da się wyjaśnić samowolą kilku zgniłych jabłek”, napisali prowadzący śledztwo senatorowie.
Natomiast całkiem niedawno „Washington Post” opublikował zeznanie urzędniczki Pentagonu, byłej inspektor Susan Crawford, która nadzorowała więzienie w Guantánamo. To pierwsza tak wysoko postawiona osoba w rządzie ustępującego prezydenta, która przyznała, że stosowane są tam tortury.
Post za Guantánamo
Głosy sprzeciwu wobec praktyk w więzieniu w Guantánamo słychać co jakiś czas. Nierzadko protesty były narzędziem w rękach tych, którzy zwalczali Busha na każdym kroku. I często padali ofiarą swojej niekonsekwencji w ocenie sytuacji. Ale to nie tylko ziejący „antybuszyzmem” lewacy mieli powód do oburzenia. Obrońcom prawdziwych wartości amerykańskich nie mieści się w głowie, że nawet w słusznej sprawie można uświęcić tak sprzeczne z duchem demokracji środki jak tortury.
Wiele osób oczekuje od nowego prezydenta, że zamknie niesławne więzienie. On sam zapowiadał to podczas swojej kampanii wyborczej. W Stanach zaczęła się nawet 100-dniowa kampania protestacyjna. Organizują ją obrońcy praw człowieka z grupami chrześcijan różnych wyznań, w tym katolików. Uczestnicy zapowiedzieli m.in. podjęcie 40-dniowego postu w tej intencji, który miał zakończyć się w dniu objęcia urzędu przez Baracka Obamę. W kościołach trwają nabożeństwa. Dziś już wiadomo, że likwidacja Guantánamo nie będzie taka prosta. Pozostaje tam ciągle ok. 250 więźniów. Pojawiły się informacje, że inne kraje mogłyby przyjąć grupy przetrzymywanych. Nie wiadomo jednak, czy sam Obama nie wycofa się ze swoich obietnic. Można to podejrzewać po jego niedawnej wypowiedzi, że wojna z terrorem pozostaje priorytetem polityki bezpieczeństwa USA. W ustach człowieka, który szedł do władzy pod sztandarem walki z szabelką Busha, to bardzo jasny sygnał zmiany nastawienia: jest jeszcze sporo zagrożeń i trzeba je zwalczyć do końca. Czy zatem Guantánamo pozostanie częścią systemu?
opr. mg/mg