Trochę radości

Zadziwiająca jest siła prawdy - choć próbujemy ją ukryć, niemal zawsze wychodzi na wierzch. Dobrze, że fałszowana historia Polski wreszcie ujawnia nam swoje prawdziwe oblicze

Trochę radości

Zadziwiająca jest siła prawdy. Nie wiem, czy zawsze wychodzi na wierzch, ale w wielu wypadkach jest w stanie pokonać niezliczone przeszkody. Nie jest to może zbyt odkrywcza myśl, ale za każdym razem, gdy znajduję jej potwierdzenie, robi na mnie spore wrażenie.

I nie mam tu na względzie tylko taśm z Magdalenki czy odnalezionych w domu generała Kiszczaka dokumentów, o których ostatnio tak głośno. A podobnych znalezisk będzie zapewne więcej. Myślę też o niedawno ogłoszonym zarejestrowaniu fal grawitacyjnych. Jak wynika z wyjaśnień naukowców, którzy zajmują się zagadnieniem, fale grawitacyjne nie powstały wczoraj, ale miliardy lat temu, przebywając całkiem sporą odległość. I nie zginęły w bezkresie kosmosu. Wpadły w sieci specjalistycznych urządzeń. Czyż to nie zdumiewające? Ale też i piękne. Nie na darmo mówimy, że w przyrodzie nic nie ginie.

Innego rodzaju przykładem jest historia żołnierzy wyklętych, o których raczej powinno się mówić „niezłomni”. Wyklęci byli w przeszłości, ale już nie są. Z ogromną siłą wrócili do powszechnej świadomości. Zapanowała wręcz moda na Pileckiego, Inkę czy innych bohaterów z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku. A mieli być całkowicie zapomniani, przysypani na zawsze grubą warstwą ziemi i otoczeni zmową milczenia. Trzeba przyznać, że przez długie dziesięciolecia akcja wymazywania żołnierzy niepodległościowego podziemia przynosiła oczekiwane skutki. Sam jestem dobrym tego przykładem. Jako młodzieniec znałem historię Katynia, ale żołnierze wyklęci byli mi odlegli o całe lata świetlne. A jednak wyszli z cienia, mimo że jeszcze kilka lat temu nawet instytucje państwowe przeszkadzały w przywracaniu ich pamięci. W rozmowie z GN mówi o tym Jerzy Zalewski, reżyser pierwszego filmu fabularnego o żołnierzach wyklętych „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać”, który właśnie wchodzi na ekrany kin. „Film przez sześć lat był blokowany dlatego, że jest za długi. To, że premiera przypada dopiero 4 marca 2016 roku, wynika z faktu, że mój film był półkownikiem III RP, że był po prostu aresztowany” (więcej w GN 10/2016 na ss. 66—67). Jeszcze raz prawda okazała się silniejsza.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama