Dobrze, że papież Franciszek skorzystał z zaproszenia i odwiedził Egipt. To jedno z najważniejszych państw w regionie, rządzone twardą ręką przez prezydenta as-Sisiego, ale naznaczone też krwawymi prześladowaniami chrześcijan
Dobrze, że papież Franciszek skorzystał z zaproszenia i odwiedził Egipt. To jedno z najważniejszych państw w regionie, rządzone twardą ręką przez prezydenta as-Sisiego, ale naznaczone też krwawymi prześladowaniami chrześcijan.
Jak pamiętamy, do ostatnich doszło w Niedzielę Palmową w koptyjskich kościołach w Tancie i Aleksandrii. Zginęły w nich w sumie co najmniej 44 osoby. W poprzednich latach nie było lepiej. Według zwierzchnika prawosławnych Koptów, patriarchy Aleksandrii Tawadrosa II, w latach 2013–2016 doszło do 37 aktów terroru wobec Koptów na tle religijnym.
Franciszek pięknie mówił o Egipcie i jego historii (piszę te słowa po pierwszym dniu pielgrzymki). Do przedstawicieli egipskich władz i korpusu dyplomatycznego powiedział m.in.: – Ta ziemia wiele znaczy dla historii ludzkości i dla Tradycji Kościoła. Nie tylko ze względu na swoją godną podziwu przeszłość historyczną – faraonów, koptyjską i muzułmańską – ale także dlatego, że wielu patriarchów żyło w Egipcie lub go przemierzało. Jest on rzeczywiście wielokrotnie wspominany w Piśmie Świętym. W tej ziemi Bóg się odezwał (…), a na górze Synaj powierzył swemu ludowi i ludzkości Boże przykazania. Na egipskiej ziemi znalazła schronienie i gościnę Święta Rodzina: Jezus, Maryja i Józef – przypomniał. Papież podarował prezydentowi pamiątkowy medal przedstawiający scenę ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu.
Znamienne były też wizyta i przemówienie Franciszka na Uniwersytecie Al-Azhar. To najważniejszy ośrodek teologiczny dla muzułmanów – sunnitów. Uniwersytet zerwał relacje z Watykanem po głośnym wykładzie Benedykta XVI w Ratyzbonie. Kontakty zostały wznowione za pontyfikatu papieża Franciszka. Ojciec Święty przemawiał podczas Międzynarodowej Konferencji na rzecz Pokoju. Miał przed sobą znakomite grono muzułmańskich uczonych i duchownych. Ich widok zrobił na mnie duże wrażenie i nieśmiało wróciło pytanie, które nurtuje mnie od długiego czasu. Czy w takich okolicznościach można wprost mówić o Jezusie? Oczywiście z największą pokorą i delikatnością, ale bez niedomówień. Czy o Jezusie można mówić tylko do chrześcijan, a do muzułmanów i wyznawców innych religii już nie? Czy na przykład na Uniwersytecie Al-Azhar można głosić Chrystusa? Moja wątpliwość nie jest w żaden sposób związana z papieżem Franciszkiem. Takie pytania nurtują mnie od dawna. I nie znam na nie odpowiedzi. Bardzo prawdopodobne, że tego rodzaju wątpliwości w dobie dialogu międzyreligijnego nawet nie powinny pojawić się w mojej głowie. Jednak się pojawiają.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na niezwykle podnoszącą na duchu rozmowę z Andrzejem Nowakiem (ss. 33–35). Wybitny krakowski historyk wydał właśnie trzeci tom „Dziejów Polski”. Kiedy inni historycy zastanawiają się nad tym, dlaczego Polska po latach świetności upadła, profesor Nowak stawia inne pytanie: dlaczego i jak Polska potrafiła utrzymać kulturę wolności i zarazić nią innych? Przekonuje też, że Polacy byli zdolni do zgody i budowania kompromisów. Dowód? W Polsce konfederacja husycka trwała jeden dzień, w Czechach kilkadziesiąt lat.
Jest to słowo wstępne ks. Marka Gancarczyka do "Gościa Niedzielnego" nr 18/2017
opr. ac/ac