Podstawową cechą klauna jest to, że nie trzeba traktować go poważnie
Podstawową cechą klauna jest to, że nie trzeba traktować go poważnie.
Bardzo spodobała mi się ilustracja do tekstu ks. Tomasza Jaklewicza „Podręcznik dla klauna” (ss. 26–28). Kolorowy klaun na tle kościoła. Cyrkowy błazen jest obrazem teologa. Sam nie odważyłbym się użyć tego rodzaju porównania, ale ponieważ kiedyś zrobił to ks. prof. Joseph Ratzinger, i my w „Gościu” pokazujemy zabawnego klauna. Podstawową cechą klauna jest to, że nie trzeba traktować go poważnie. Wydana po raz pierwszy pół wieku temu książka Ratzingera „Wprowadzenie do chrześcijaństwa” rozpoczyna się od anegdoty o błaźnie i pożarze w cyrku. Gdy w rozbitym nieopodal wsi cyrku wybuchł pożar, błazen pobiegł szukać pomocy. Nikt jednak nie potraktował go poważnie. Im klaun głośniej krzyczał, im bardziej rozpaczliwie wymachiwał rękami, tym większą wesołość mieszkańców wsi wzbudzał. W efekcie spłonął cyrk, a z nim wieś. Podobnie rzecz się ma, przekonywał przyszły papież, z teologiem: „Jakkolwiek się on zachowuje i jakkolwiek usiłuje ukazać powagę sytuacji, wie się zawsze z góry, że to jest tylko błazen. (…) W obrazie tym uchwycono coś z trudnej rzeczywistości, w jakiej znajduje się teologia i teologiczne mówienie: jakaś przygniatająca niemożność przełamania szablonów myślenia i przemawiania oraz niemożność ukazania, że sprawy teologii są sprawami ważnymi dla życia ludzkiego”. W tej gorzkiej konstatacji jedno może być pocieszające. Owa „przygniatająca niemożność” przekazu wiary jest problemem nie tylko naszych czasów. Ratzinger zderzył się z tą ścianą już 50 lat temu. Dzisiaj ta ściana wydaje się twardsza i wyższa niż pół wieku temu, ale znajdują się tacy, którzy dzięki Bożej łasce potrafią przez nią przeniknąć. Dokonał tego również piekielny niegdyś kucharz Wojciech Modest Amaro. Odkąd poważnie zaczął traktować Boga i Kościół, zrezygnował z udziału w telewizyjnym programie „Hell’s Kitchen”. W rozmowie z „Gościem” mówi o tym, jak mogła smakować ostatnia wieczerza, ale też składa jasną deklarację: „Poznając prawdę o sobie, weryfikując ją z nauką Kościoła, doświadczając łask i obecności Ducha Świętego, podjąłem świadomą decyzję, jak pierwsi apostołowie – rybacy, że pójdę za Nim” (ss. 22–25).
Gdybym myśl zawartą w anegdocie o błaźnie chciał potraktować z całą konsekwencją, to powinienem teraz napisać tak: pogadaliśmy sobie trochę o teologii, o nawróceniu, przejdźmy do spraw naprawdę istotnych. Tak jednak nie zrobię. Bo jakkolwiek bezpieczeństwo energetyczne Polski jest tematem ogromnej wagi, to jednak zagadnienia teologiczne zawsze powinny być na pierwszym miejscu. Innymi słowy, gaz ziemny jest ważny, ale pobożność ważniejsza. A jeżeli chodzi o gaz, to w ostatnim czasie miały miejsce dwa istotne wydarzenia: jedno dobre, drugie złe. Dobre dotyczy podpisania listu intencyjnego w sprawie budowy gazociągu Baltic Pipe. Piotr Naimski w rozmowie z „Gościem” przekonuje, że „rurociąg jest projektem o tak wielkim znaczeniu dla Polski, że może być porównywany do członkostwa w NATO” (ss. 18–20). Zła wiadomość dotyczy tego, że stosunkiem głosów 1:27 Polska przegrała głosowanie w Komisji Europejskiej w sprawie Nord Stream II (ss. 16–19).
Jest to słowo wstępne redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego" ks. Marka Gancarczyka do nr 25/2017
opr. ac/ac