Co dzieje się w naszym kraju w związku z sytuacją na białoruskiej granicy, koczującymi tam ludźmi, politykami urządzającymi show i festiwalem przekleństw. Festiwal to demaskujący i odsłaniający coraz bardziej zepsute elity
Nie umiem postawić diagnozy i powiedzieć, co właściwie dzieje się w naszym kraju w związku z sytuacją na białoruskiej granicy, koczującymi tam ludźmi, politykami urządzającymi show i festiwalem przekleństw. Festiwal to demaskujący i odsłaniający coraz bardziej zepsute elity.
Trudno inaczej sądzić, słysząc słowa o wojsku — „śmiecie”, a o Polakach, że tak dzisiaj pomagają uchodźcom, jak w czasie II wojny światowej pomagali Żydom. Szczerze mówiąc, obie informacje wzbudziły we mnie takie zdziwienie (z powodu irracjonalności czy bezczelności — nie wiem), że próbowałem dobudzić się z tego snu, w którym, jak mi się wydawało, musiałem być pogrążony. Nie, w żadnym przypadku nie przyszłoby mi do głowy, że na jawie usłyszę ważnych polityków z taką pogardą wyrażających się o siłach zbrojnych własnego państwa czy o własnym narodzie.
Odnoszę wrażenie, że interes polityczny znaczy dzisiaj dla większości tejże elity więcej niż dobro państwa, o narodzie nie wspominając. Bezczelność jest tym większa, że eskalując emocje, staje się rzekomo po stronie dobra człowieka. Nigdy w to nie uwierzę. Raczej w to, że człowiek, jednostka, staje się czymś w rodzaju karty przetargowej na kolejnym etapie odwiecznego konfliktu. Pomijam fakt, że całość wpisana jest w rodzaj hybrydowej wojny, w której decyzje zapadają daleko na wschód od naszej wschodniej granicy. To jest niemoralne, podobnie jak niemoralne są metody, o których pisze w bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego” Szymon Babuchowski („Hejt z wyższych sfer” — s. 40), słusznie zauważając, że „ludzie broniący wulgarnego języka nie zauważają, iż agresja wobec instytucji bardzo łatwo przeradza się w lincz wobec konkretnej osoby”. Trudno się zatem dziwić, iż konkluzją autora jest teza, że w czasach, w których „niespecjalnie możemy liczyć na głęboki stopień narodowego pojednania, właśnie takie porozumienie ponad podziałami wydaje się najpilniejsze, że wzajemnie się szanujemy i nie wyrażamy zgody na hejt”.
Podobną tezę postawił w udzielonym nam wywiadzie kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, stwierdzając, iż generowanie podziałów jest naszą przywarą, a cudem, którego by sobie życzył z okazji beatyfikacji swojego poprzednika na urzędzie, kardynała Stefana Wyszyńskiego, oraz matki Róży Czackiej, byłby cud naszego narodowego pojednania. Wywiad ten już za tydzień ukaże się drukiem, drugi bowiem (po „Józefowym”) numer „Gościa Ekstra” trafi do Waszych rąk, drodzy Czytelnicy. Poświęcony został nowym błogosławionym, historiom ich życia oraz oddziaływaniu ich charyzmatów na czasy współczesne. To ostatnie jest tym bardziej ważne, że im bliżej uroczystości beatyfikacyjnych, tym lepiej poznajemy nowych błogosławionych i odkrywamy aktualność ich przesłania. Niewidoma siostra zakonna z wizją pracy z człowiekiem niepełnosprawnym, przekraczającą o dekady aktualne w jej czasach trendy. Prymas Tysiąclecia z wizją pracy z narodem, w której zawsze najważniejszy był człowiek. Trudno sobie wyobrazić lepszych na te dni patronów. I trudno nie wyrazić opinii, że dobrze byłoby, aby faktycznie nami potrząsnęli.
opr. mg/mg