Z Marią Jankowską, doktorem psychologii na Akademii Pedagogiki Specjalnej i UKSW, prezes Polskiego Związku Kobiet Katolickich, rozmawia Marta Troszczyńska
Ostatnio do mediów przedostała się bezprecedensowa sprawa mieszkanki Łodzi, która najpierw zgodziła się być matką zastępczą, następnie zmieniła zdanie, chcąc wychowywać nieswoje genetycznie dziecko. Prawo w naszym kraju nie reguluje kwestii macierzyństwa zastępczego, jak wygląda to z perspektywy psychologicznej? Czyje powinno być dziecko?
Dziecko nigdy nie jest moje. Nie jest przedmiotem handlu czy zabawką dla samotnej matki. Dane jest mi na pewien czas na wychowanie. Nigdy nie jest własnością rodzica. Jednak więź, która powstaje między matką a dzieckiem złączonymi przez dziewięć miesięcy, może warunkować życie obojga osób.
Pani, która wynajęła swój brzuch, myślała, że na swoim macierzyństwie będzie mogła zarobić, nie wzięła jednak pod uwagę emocjonalnej części tej transakcji. W ciągu okresu ciąży poczuła więź ze swoim nienarodzonym synem i zmieniła zdanie. Nie chcę osądzać jej postępowania, ale na tym przykładzie widzimy, jak nie do przewidzenia jest reakcja matki na dziecko.
Co powoduje więc nawiązanie więzi między matką a dzieckiem?
Już samo poczęcie, a nawet akt seksualny, który zmierza do niego, jest zalążkiem więzi. Następnie matka czuje pierwsze ruchy dziecka, myśli o nim i zdaje sobie sprawę, że to, co w niej żyje, jest inne niż ona sama, że jest to coś bardzo ważnego, co zależy właśnie od niej. Potem ból. Bóg powiedział do kobiety, że „w bólach rodzić będzie”. I to kolejny etap wtajemniczenia między matką a jej dzieckiem. Bo ten ból jest potrzebny, aby zrozumieć, że rodzi się życie. Ja ostatni raz przeżyłam go 23 lata temu, ale do tej pory pamiętam zapach i twarzyczki swoich dzieci, bólu nie.
Czy moment rozwiązania kończy etap budowania więzi?
Poród to największy stres, jaki przeżywa każdy człowiek na początku swojego życia. Nagle zostaje wyrwany ze swojego ciasnego, ale własnego mieszkanka, do innego świata. W tym momencie nie są najważniejsze skale Apgar, ale bezpośredni kontakt z matką i usłyszenie znajomego głosu, bicia jej serca. Następnie karmienie piersią, rozmowa, śpiew, dotyk. I tak aż do siódmego miesiąca życia. Potem tworzy się typ coraz bardziej świadomego przywiązania do człowieka, który kończy się w wieku siedmiu lat.
Czy urodzenie dziecka przez matkę zastępczą, z którą nie nawiązało więzi emocjonalnej, może powodować jakieś konsekwencje w późniejszych etapach rozwoju?
Trudno jest przewidzieć konkretne skutki, jednak brak więzi może czasem powodować skrajne postawy. Brak miłości ze strony matki w pierwszych miesiącach życia płodu może skutkować niskim poczuciem własnej wartości, nieumiejętnościami społecznymi w nawiązywaniu relacji z drugim człowiekiem. Może również spowodować pragnienie bliskości, a jednocześnie lęk przed odrzuceniem, styl nastawiony na zaspokajanie potrzeb innych, a nie rozpoznający własnych. W innym przypadku może się ujawnić postawa wyższości wobec innych, próba podporządkowania sobie drugiego człowieka, skłonności do manipulacji i oszustwa. Czasami próbą wyjścia z takich ról jest pomoc drugiego człowieka i ponowne przejście przez kolejne etapy budowania więzi.
Jak silna jest ta więź?
Bardzo silna. Lecz zależy też od wrażliwości i temperamentu matki i dziecka. Niektórzy potrzebują większego, niektórzy mniejszego zainteresowania. Nikt jednak nie uczy matki bycia matką. Do tego nie jest potrzebny żaden uniwersytet, ale otwarte serce. Wszystko odbywa się bardzo powoli, okres ciąży przygotowuje do przyjęcia dziecka. Analogicznie powinno się dziać w przypadku adopcji dziecka. Rodzice zastępczy powinni mieć czas na przygotowanie się do przyjęcia nowego członka rodziny. Najpierw być panią, ciocią, zapoznać się z dzieckiem, przytulić i pokochać, na koniec, po zaakceptowaniu przez obie strony, można być dopiero matką. Matką, która może wyprostować nawet traumatyczne przeżycia czy zaniedbania z przeszłości.
Marta Troszczyńska
opr. aw/aw