Na Ukrainie za 15 dolarów można wynająć kompana do kieliszka
"Idziemy" nr 5/2011
Na Ukrainie za 15 dolarów można wynająć kompana do kieliszka. U nas takiej usługi nie ma, ale za kilkadziesiąt złotych można wynająć partnera na studniówkę. W publikowanych w sieci ogłoszeniach kandydaci chwalą się warunkami fizycznymi, kulturą osobistą czy umiejętnościami tanecznymi. Niektórzy mają samochód do dyspozycji. Mogą także udawać chłopaka/narzeczonego, jeśli tego życzy sobie zleceniodawczyni. Wszystko profesjonalnie: w dyskrecji, bez dalszych zobowiązań.
Taki sposób wyboru towarzysza na bal przedmaturalny nie jest na szczęście powszechny. Niemniej mnie, ojca i już dojrzałego człowieka, mocno niepokoi. Szczególnie, gdy słyszę o dziewczynach, które celowo szukają partnerów na stronach z anonsami modeli, by wybrać tych najprzystojniejszych. Gdyby za kilka lat moje córki poszły na studniówkę z obcymi ludźmi z internetu, potraktowałbym to jak porażkę wychowawczą.
Jestem w stanie zrozumieć, że dziewczęta mogą czuć się w pewien sposób gorsze, nie mając z kim iść na bal. Ale są jednak granice – zdrowego rozsądku i absurdu. Mówimy przecież o oferowaniu usług towarzyskich. Z moralnego punktu widzenia linia do przekroczenia jest bardzo cienka.
Czego my, rodzice, nie dajemy dzieciom, że już w wieku 18 lat patrzą na życie w sposób tak materialny? Pokazanie się ze starannie dobranym (!), przystojnym chłopakiem służy w końcu wzbudzeniu podziwu (zazdrości) koleżanek. Taka postawa przynajmniej w części wynika z kompleksów. Jeśli młody człowiek nie czuje się wystarczająco silny z tym, co myśli i w co wierzy – chwyta się „protez”, oszukuje siebie i innych.
Żyjemy w czasach, gdy wszystko przelicza się na pieniądze. Zadowalamy się pozorami i mamimy nimi innych. Na portalach społecznościowych mamy setki znajomych, choć niektórych nigdy nie widzieliśmy. Coraz trudniej młodym ludziom zawierać uczciwe, oparte na uczuciach znajomości. W pewnym stopniu idą oni na łatwiznę – internetowy przyjaciel nie jest tak wymagający, jak prawdziwy.
Nie chcę bić na alarm, bo znam wielu ludzi, którzy i prawdziwe, i internetowe relacje potrafią w swoim życiu uporządkować. Jednak ostrzegawczy dzwonek powinniśmy usłyszeć. Młodzi od dzieciństwa są dziś bombardowani bodźcami charakterystycznymi dla dorosłych: w filmach, bajkach czy reklamach. Wcześnie chcą ich zachowania naśladować. Rodzice powinni być kotwicą: tłumaczyć dzieciom, że każdy wiek ma swoje prawa. Pokazać, że o ich wartości nie świadczy np. fałszywy narzeczony, ale to, co mają w głowie i w sercu. Zaświadczyć własnym wzorem. Na studniówce, w czasie której w rytm poloneza maturzyści symbolicznie wkraczają w dorosłość, powinno im towarzyszyć właśnie takie przekonanie.
opr. aś/aś