By nie popaść w jakąś pseudoewangeliczną tolerancję, trzeba patrzeć na Jezusa, który nie wahał się chwycić w rękę bicz, a niektórych nazywał grobami pobielanymi
"Idziemy" nr 40/2011
Niektóre reakcje na sprawę satanisty Adama „Nergala” Darskiego porażają jakimś pokracznym zakłamaniem. Pierwszym absurdem było uzasadnienie wyroku uniewinniającego „Nergala” od zarzutu popełnienia przestępstwa obrazy uczuć religijnych. Sędzia stwierdził, że oskarżony, drąc Biblię i miotając wyzwiska pod jej adresem, „nie chciał” nikogo obrazić. Porażająca argumentacja! Wszak nie sposób przyjąć, że człowiek, który jest zdrowy na umyśle nie zdaje sobie sprawy, że drąc publicznie świętą księgę obraża jej wyznawców. A nic nie słyszałem, aby biegli psychiatrzy orzekli, że „Tergal” jest chory umysłowo. Zdrowy człowiek zdaje sobie sprawę, że jeśli rzuca cegłówki z dziesiątego piętra, to w przypadku nieszczęścia nie pomoże mu tłumaczenie, że „nie chciał” nikogo trafić w głowę.
Popisy Darskiego tłumaczy się tym, że to sztuka, a przecież artyście wolno więcej… Czy rzeczywiście każdą podłość i głupotę, którą ktoś popełnia na scenie, da się usprawiedliwić hasłem „sztuka”? Wszystko ma swoje granice i nie wystarczy nazwać się artystą, aby nie być odpowiedzialnym za zło, które się czyni. Poza tym wyczyny satanisty „Nergala” są – moim zdaniem – nie tyle sztuką, co połączeniem grafomanii z nienawiścią do chrześcijaństwa. Teksty wykonywane przez jego zespół można znaleźć w internecie, np.: „Jestem na drodze / jej cel – piekło / poprzez moc woli / ukończę / pracę diabła”. To tylko jedno („delikatne”) zdanie z tego satanistycznego bełkotu. Poza tym „tergal” nie śpiewa, tylko wydziera się i charczy. To, co robi, ma się nijak do sztuki śpiewania.
Niektórzy oznajmili, że nie rozumieją tej całej wrzawy, bo widzieli „Nergala” w telewizji, a on „zaskoczył kompletnie innym wizerunkiem, wręcz subtelnością”. Jednym słowem, Adaś Darski, to miły człowiek… A czego się spodziewali? Myśleli, że „Nergal” w studiu TVP będzie pluł siarką i patrzył dzikim wzrokiem na zebranych? Zło tak naprawdę jest banalne. Przecież ludzie, którzy popełnili wiele zła, zazwyczaj potrafili się zachować… Niektórzy troszczyli się o swe rodziny, a w towarzystwie byli uznawani za spokojnych, nawet nieśmiałych. Na tym to draństwo właśnie polega: ktoś popatrzy na „miłego” „Nergala” w TVP, a potem zetknie się z jego satanistyczną „twórczością” i będzie gotów do wysnucia wniosku, że ten satanizm jest w porządku, skoro tworzy go taki „sympatyczny” człowiek.
Z kręgów „katolewicy” można było usłyszeć głosy, że Pan Jezus dał nam przykazanie miłości, a zatem „Nergala” trzeba nam kochać, bo jego też Bóg chce zbawić. Niewątpliwie Zbawiciel umarł na krzyżu również za satanistów, którzy bluźnią przeciwko krzyżowi. Niewątpliwie trzeba nam się za tkwiących w szponach satanizmu modlić. Z tego jednak żadną miarą nie wynika, że nie należy protestować, kiedy sądy w darciu Biblii nie dopatrują się obrazy uczuć religijnych, a telewizja publiczna promuje osoby głoszące satanistyczną nienawiść do chrześcijaństwa. By nie popaść w jakąś pseudoewangeliczną tolerancję, trzeba patrzeć na Jezusa, który nie wahał się chwycić w rękę bicz, a niektórych nazywał „grobami pobielanymi”.
Przewrotnym argumentem w sprawie „Nergala” jest też powoływanie się na pluralizm w mediach. Że niby w TVP pojawiają się księża, to dlaczego – z drugiej strony – nie miałby pokazać się „Nergal”. No to może na tej samej zasadzie zapraszać by do telewizji np. zwolenników miękkiej pedofilii i antysemitów. Dla większej różnorodności! Broniący satanizmu w imię pluralizmu nie mają chyba pojęcia, czym jest satanizm, jakie przesłanie głoszą satanistyczne kapele i co dzieje się w satanistycznych sektach. Ale ten, kto nie ma o tym pojęcia, nie nadaje się, aby kierować publiczną telewizją, gdyż tworzy sytuacje szkodliwe dla kultury i edukacji. Skoro jednak TVP lekceważy sobie odczucia milionów osób w Polsce, to rozumiem proponujących rozwiązania, które uderzyłyby telewizję po kieszeni. Niektórzy bowiem rozumieją jedynie argument pieniądza.
opr. aś/aś