Kuria na Czerskiej?

Czy nie jesteśmy świadkami próby tworzenia nowego, opozycyjnego wobec episkopatu kościoła z własnymi duchownymi i z własną kurią na Czerskiej?

"Idziemy" nr 37/2013

Ks. Henryk Zieliński

Kuria na Czerskiej?

Czy nie jesteśmy świadkami próby tworzenia nowego, opozycyjnego wobec episkopatu kościoła z własnymi duchownymi i z własną kurią na Czerskiej?

Tegoroczny Dzień Środków Społecznego Przekazu w Kościele katolickim w Polsce przechodzi prawie bez echa. Prawie, nie licząc Mszy Świętej w intencji dziennikarzy i świata mediów celebrowanej przez abp. Henryka Hosera w sobotę 14 września o godzinie 10.00 w katedrze na Pradze. Dobre i to, chociaż może jeszcze w paru innych diecezjach odbędą się podobne uroczystości.

Miarą słabnącego zainteresowania naszego episkopatu mediami może być fakt, że ostatni List Konferencji Episkopatu Polski na Dzień Środków Społecznego Przekazu ukazał się przed około 20 laty! Nie oznacza to wcale, że na linii Kościół – media w Polsce wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przeciwnie, raczej trzeba w tym widzieć przejaw jakiegoś zniechęcenia mediami, bezradności i braku spójnego dla całego episkopatu pomysłu na media. Po raz kolejny i pewnie nie ostatni okazało się, że lepiej nam wychodziła walka o wolność mediów, kiedy jej nie było, niż zagospodarowanie tej wolności, gdy już nastała. Długi ciąg porażek Kościoła z siecią Radia Plus, Telewizją Puls czy próbami odgórnego tworzenia gazety codziennej i innymi inicjatywami skutecznie chyba zniechęcił wielu hierarchów do inwestowania w media. Nawet jeśli nie byłoby to inwestowanie pieniędzy.

Pewna trudność w stosunku hierarchii kościelnej do współczesnych mediów wynika także z gwałtownego rozwoju nowych technologii, często zupełnie nieznanych w pokoleniu dzisiejszych siedemdziesięciolatków, a nawet pięćdziesięciolatków. Niełatwo im odnaleźć się w gąszczu Internetu, który dla młodych stał się jakby wirtualną przestrzenią życia, zastępując nie tylko prasę, radio i telewizję, ale nawet bezpośrednie międzyludzkie kontakty. A jeśli trudno się odnaleźć, to co dopiero być w tym świecie przewodnikiem? Wymaga to niesamowitej pokory i roztropności, aby nie rezygnując ze swego religijnego i moralnego autorytetu w dbałości o przekazywane treści, uznać i przyjąć autorytet ludzi o wiele od nas młodszych w kwestii sposobu komunikowania owych treści. W tym duchu na tegoroczny Dzień Środków Społecznego Przekazu pisał Benedykt XVI w orędziu „Portale społecznościowe: bramy prawdy i wiary; nowe przestrzenie dla ewangelizacji”.

Chociaż zmieniają się narzędzia społecznej komunikacji, to znaczenie mediów we współczesnym świecie ciągle rośnie. Stolica Apostolska już w 1992 roku w dokumencie Aetatis novae przypominała, że współcześnie media decydują nie tylko o tym, jak ludzie myślą, ale nawet o czym w ogóle myślą. W tym kontekście słabnące zainteresowanie Kościoła mediami jest ustępowaniem pola tym, którym bynajmniej nie zależy ani na dobru Kościoła, ani na głoszeniu Ewangelii. Bo trzeba być wyjątkowo naiwnym albo mieć jakiś ukryty interes, aby mówić, że debaty o Kościele organizowane właśnie teraz przez „Gazetę Wyborczą” i cała seria wydawanych przez nią książek z fetowaniem zbuntowanych duchownych i szkalowaniem tych, którzy tworzą katolickie media, wypływają z troski o Kościół i o nową ewangelizację. Czy nie jesteśmy raczej świadkami próby tworzenia nowego, opozycyjnego wobec episkopatu kościoła z własnymi duchownymi i z własną kurią na Czerskiej?

Dzisiaj media nie zadowalają się już samym tylko opisywaniem rzeczywistości. One skutecznie pretendują do jej tworzenia nie tylko w wymiarze polityczno-społecznym, ale również w wymiarze kościelnym. Dlatego soborowe ostrzeżenie, że zaniedbanie katolickich mediów byłoby czymś tak poważnym, że niegodnym synów Kościoła, jest dzisiaj – po prawie pięćdziesięciu latach – nie mniej aktualne niż kiedyś.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama