Obecność prezydenta USA i innych przywódców w Warszawie na obchodach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej sprawi, że 1 września 2019 r. oczy i uszy całego świata będą zwrócone na Polskę.
Obecność prezydenta USA i innych przywódców w Warszawie na obchodach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej sprawi, że 1 września 2019 r. oczy i uszy całego świata będą zwrócone na Polskę. Tej szansy nie możemy zmarnować. Ważne jest bowiem nie tylko to, kto i co mówi, ale również w czyjej obecności.
Na krótko otwiera się przed nami okno historii. Tego dnia nikt chyba nie będzie śmiał zaprzeczyć faktom, że Polska była pierwszą ofiarą tej wojny. Byliśmy także pierwszym państwem, które stawiło zbrojny opór agresji hitlerowskich Niemiec. Wskutek zdrady naszych sojuszników bohaterstwo polskich żołnierzy poszło jednak na marne. Trzeba to dzisiejszym sojusznikom powiedzieć, że tamta wojna mogła się skończyć naszym wspólnym zwycięstwem już w roku 1939 r., gdyby tylko Anglia i Francja dotrzymały swoich zobowiązań. Ta wojna mogła nie rozlać się na cały świat i nie pochłonąć milionów ludzkich istnień. Niech to będzie przestrogą.
Niedotrzymanie umów wobec Polski rozzuchwaliło także sowiecką Rosję, która po dwóch i pół tygodniu zwłoki zrealizowała zapisy paktu Ribbentrop-Mołotow. Padliśmy ofiarą agresji dwóch totalitarnych imperiów. Ale Polacy nie zaprzestali walki po słusznej stronie. Walczyli o niepodległość Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Belgii, Holandii, Norwegii i innych krajów. Polacy i podziemne struktury naszego państwa robiły więcej niż ktokolwiek na świecie dla ratowania ludności żydowskiej, choć tylko u nas za pomoc Żydom Niemcy karali śmiercią!
Mimo, że nigdy nie zdradziliśmy aliantów, Polska wyszła z tej wojny przegrana. Na mocy porozumienia przywódców USA, ZRRR i Wielkiej Brytanii powierzchnię Polski okrojono po wojnie o prawie 20 proc.! O stratach w postaci obróconej w gruzy Warszawy, zrabowanego wyposażenia fabryk, skradzionych dzieł sztuki i spalonych z premedytacją bibliotek też warto wspomnieć. Za to wszystko Polska nie dostała żadnych reparacji. Przeciwnie, na prawie pół wieku oddani zostaliśmy w rosyjskie jarzmo. Dla nas i dla krajów naszego regionu II wojna światowa skończyła się dopiero w roku 1989. To polska „Solidarność” przyniosła wolność Europie Centralnej. A ostatni rosyjscy żołnierze opuścili nasz kraj dopiero w roku 1993 – 17 września!
Może i dobrze, że obchody 80. rocznicy II wojny światowej odbędą się nie na Westerplatte, tylko w Wieluniu i w Warszawie. To Wieluń – bezbronne i śpiące nad ranem miasto zbombardowane przez Niemców jeszcze przed atakiem na Westerplatte jest obok Warszawy najdobitniejszym symbolem bestialstwa tej wojny. To nie była „cywilizowana wojna”, ale świadome bombardowanie szpitali, kościołów i szkół, strzelanie do ludzi pracujących w polu, masowe rozstrzeliwanie Polaków w Piaśnicy, Bydgoszczy i Poznaniu – od pierwszych dni września. Jednym z pierwszych, który wkraczał do Wielunia jako dowódca jednego z oddziałów 1. Dywizji Lekkiej, był rotmistrz Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stauffenberg, późniejszy pułkownik – wykonawca nieudanego zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r., gdy jasne było, że z Führerem III Rzesza idzie ku klęsce. To z niego Niemcy robią dzisiaj swojego bohatera (!).
Wskutek działań wojennych oraz niemieckiego, rosyjskiego i ukraińskiego ludobójstwa życie straciło ok. 6 mln obywateli polskich, w tym ok. 3 mln pochodzenia żydowskiego. Diaspora żydowska w II Rzeczypospolitej nie przypadkiem była największa w Europie. Polscy Żydzi też godnie nosili polskie mundury. Trzeba to powiedzieć naszym żydowskim partnerom, że w 1939 r. wspólnie przegraliśmy tamtą wojnę. Gdyby nie ta przegrana, nie byłoby Holokaustu! Dzisiaj potrzebna jest solidarność ofiar. Jej niszczenie byłoby pośmiertnym zwycięstwem Hitlera.
Warto też przypomnieć, że chyba nikt inny – prócz Izraela – nie przeznacza tylu środków, co Polska, na kultywowanie pamięci o ofiarach Holokaustu. U nas nie zacieramy śladów po niemieckich obozach zagłady. Od 75 lat Polska łoży na utrzymanie tych miejsc, do których młodzież z Izraela przyjeżdża, by poznawać bolesną historię i apelować do sumień świata. Nie zgadzamy się, aby z tego powodu mówiono o „polskich obozach śmierci”. Polska jako ofiara tej wojny swoimi działaniami na rzecz upamiętnienia Holokaustu wyprzedziła o ponad pół wieku deklarację terezińską i idącą za nią amerykańską ustawę 447. Nie trzeba nas poganiać. O tym też trzeba właśnie 1 września powiedzieć.
Panie Prezydencie, życzę roztropności i odwagi.
"Idziemy" nr 34/2019
opr. ac/ac