Na ich koncie są większe i mniejsze zbrodnie - wszystkie dokonane w ramach stalinowskiego systemu bezprawia czy komunistycznej ideologii
Recenzja książki: Tadeusz Płużański, "Lista oprawców", Fronda
Na ich koncie są większe i mniejsze zbrodnie – wszystkie dokonane w ramach stalinowskiego systemu bezprawia czy komunistycznej ideologii. Skazywanie niewinnych, torturowanie, niszczenie tych, którzy walczyli o niepodległość, służalczość wobec totalitarnego systemu, fałszowanie dowodów, psychiczne znęcanie się, morderstwa. Od ludzi, których można by uznać za zagubionych i omotanych zwodniczymi teoriami po tych, których z pełną odpowiedzialnością można nazwać bestiami i zwyrodnialcami. Komunistyczni oprawcy – o nich właśnie pisze Tadeusz Płużański.
Układ książki dobrze oddaje tytuł – „Lista oprawców”. Funkcjonariusze bezpieki, aparatu sprawiedliwości , wojskowi i inni – ułożeni zostali w porządku alfabetycznym. Poznajemy ich życiorysy i czyny, jakich się dopuszczali. Dowiadujemy się też, że większość z nich żyje lub do końca swych dni żyła beztrosko, wygodnie, osiągając wysoki status materialny dzięki emeryturom dla zasłużonych. Zacierali ślady o ofiarach, wymazywali pamięć, zaprzeczali własnej przeszłości lub nieudolnie ją tłumaczyli – i tak przez kolejne lata stale pozostawali nieosądzeni. A ci którzy żyją, też czują się swobodnie – w większości nikt się nimi interesuje, a jeśli nawet, mają jedną wymówkę – sędziwy wiek lub stan zdrowia.
Wobec ogromu nierozliczonych zbrodni czasów stalinowskich oraz obojętności naszego państwa wobec tamtego systemu pozostaje nam tylko jedno – pamięć. Trzeba nam pamiętać nie tylko o bohaterach, żołnierzach wyklętych czy działaczach podziemia, ale także o tych, którzy bezwzględnie z nimi walczyli – stosując wszelkie metody, najczęściej brutalne i niedopuszczalne. Tadeusz Płużański - syn jednego z żołnierzy i działaczy konspiracyjnych, współpracownika Witolda Pileckiego, męczonego w stalinowskich więzieniach – przedstawia nam nazwiska, które trzeba znać. Ta wiedza jest nam potrzebna, by odkrywać historyczną prawdę, poznawać własną, narodową tożsamość, a także po to, by współcześnie nie czcić tych, którzy zdecydowanie na to nie zasłużyli. Bo niestety, wielu byłych zbrodniarzy dobrze osadziło się w obecnej rzeczywistości, zyskało prominentne stanowiska i szacunek w świecie w różnych dziedzinach nauki, polityki i kultury. Czas zrzucić ich z piedestałów i przypomnieć, że ich postawy, w szczególności specyficzna niepamięć własnej przeszłości, nie są warte naszego szacunku.
opr. aś/aś