Z liberalnymi hasłami na ustach propagatorzy postępu uciekają się do coraz bardziej totalitarnych metod – chcieliby cenzury i niszczenia książek napisanych przez tych, którzy ośmielają się myśleć inaczej.
W ostatnim tekście wyraziłem obawy, czy raczej przewidywania, że przeciwnicy podręcznika prof. Roszkowskiego mogą posunąć się palenia książek. Szczerze mówiąc, myślałem, że przesadziłem. Z błędu wyprowadzili mnie młodzi politycy Platformy Obywatelskiej ze Szczecina, dumnie kontynuujący tradycje brunatnych krzewicieli postępu.
No, oczywiście, postępowcy z Platformy nie są tak nieodpowiedzialni jak chłopcy z Hitlerjugend. Nie palą bezmyślnie książek, szkodząc klimatowi emisją CO₂, użyli do tego celu bezemisyjnej niszczarki. Zawsze jakiś postęp. Młodzi, gniewni platformersi nie pomyśleli — co nie dziwi — ile ich niszczarka zużyła energii elektrycznej, a to poważny problem. Niewykluczone więc, że ich następcy, bardziej oczywiście świadomi, podrą własnoręcznie książki, a później je zjedzą w celu utylizacji.
„Uważamy, że to jest samo zło” — mówi młody platformerski hunwejbin (Wikipedia wyjaśnia to trudne słowo). Na młodziutkiej twarzy widać ogrom wiedzy historycznej i lata doświadczenia pedagogicznego, więc pewnie wie, co mówi. Z pewnością werdykt wydał po gruntownym przeanalizowaniu treści podręcznika.
OK, żartowałem. Kto czytałby książkę, skoro sam Donald Tusk ją skrytykował? A to dla młodych kontynuatorów nazistowskich tradycji jest wystarczające. Donald locuta, causa finita. (W Google translator jest łacina, ale żeby zrozumieć sens tłumaczenia, trzeba więcej przeczytać.) I tyle mamy z demokracji i pluralizmu. Tylko patrzeć, jak zamienią brunatne koszule na czerwone krawaty i zabiorą się do oceniania i wyrzucania z uczelni profesorów, może i z cenionym w świecie dorobkiem, ale nie postępowych. Preludium tego mieliśmy niedawno w Katowicach.
No dobrze, nie będę już pastwił się nad współczesnymi komsomolcami. „Wybacz im, bo nie wiedzą co czynią” (ciekawe, czy któryś z nich wie, skąd ten cytat?). W końcu są to, jak widać, młodzi wykształceni z dużego ośrodka, czyli — mówiąc po polsku — młodzi i głupi. Nie będę też pisał o ich dorosłych opiekunach partyjnych, bo nie warto. Nie zauważyłem nikogo z nich wyrażającego, no nie potępienie — tak naiwny to nie jestem — ale choćby zawstydzenie czy zażenowanie. Raczej widziałem satysfakcję, że młodzi tak dowalili pisiorom. Zostawmy więc ich w ich bagienku.
Ale gdzie są nauczyciele tych neonazistów? Gdzie jest nauczyciel historii, który nie nauczył ich, kto palił książki i jak to się skończyło? Gdzie jest nauczyciel wiedzy o społeczeństwie, który nie powiedział im, że w demokracji spory rozwiązuje się w wyniku dyskusji, a nie palenia książek? Gdzie wreszcie jest nauczyciel matematyki, który nie nauczył ich logiki i logicznego myślenia, by wiedzieli, że nie da się pogodzić walki o wolność słowa z niszczeniem książek?
Rozpoczął się nowy rok szkolny. Przed nim mieliśmy zapowiedzi protestów i żądań lepszej płacy za pracę nauczycieli. Za jaką pracę? Tę, której efekty niszczą książki? Tak, wiem, są nauczyciele pracujący z oddaniem i starający się wychowywać uczniów na porządnych ludzi, świadomych i odpowiedzialnych obywateli. Mam niestety wrażenie, że takich nauczycieli jest coraz mniej.
Nie dopracowaliśmy się systemu promującego nauczycieli z powołania, zaangażowanych i z efektami ich pracy, a umożliwiającego pozbywanie się nauczycieli słabych, dla procesu edukacji zbędnych, a nawet wręcz szkodliwych. Nie może być tak, że nauczyciel organizujący debaty oksfordzkie, uczący młodzież walki na argumenty i racjonalnej ich analizy, jest traktowany i wynagradzany jak ktoś dopuszczający do niszczenia książek, a może i do tego niszczenia podpuszczający.
Rządy Prawa i Sprawiedliwości, choć wprowadziły kilka pozytywnych zmian w szkolnictwie, tego problemu nie rozwiązały i nie wygląda, by rozwiązać go miały w przewidywalnej przyszłości. Ale to temat do osobnej, długiej i koniecznej dyskusji.
Młodzi naziści z Platformy niszczyli książkę z głupoty. Głupota to nie grzech, po prostu Bozia nie dała. Ale system oświaty wychowujący następne pokolenia takich bezmózgowców, to prawdziwy dramat i fatalna prognoza dla Rzeczypospolitej.