Jako społeczeństwo jesteśmy już w trzeciej fazie eksperymentu Calhouna. Ostatnia, czwarta faza – to wymieranie. Czy jest szansa uniknąć takiego czarnego scenariusza? Tak, pod jednym, niezwykle istotnym warunkiem: trzeba skończyć z miękiszoństwem, wskazuje br. Damian Wojciechowski TJ.
Kiedy pierwszy raz w klasie podstawówki pojechałem na kolonie, to spaliśmy w jednej dużej sali. Łóżko koło łóżka. Wieczorem, kiedy wszyscy już leżeli, nastąpiła grobowa cisza, w której jeden z chłopaków zaczął cicho płakać. Za chwilę ryczała już cała sala. Tak przeżywaliśmy swoją pierwszą męską próbę: pierwsza w życiu noc bez mamy.
I rzeczywiście w wielu kulturach wiek 7-8 lat to moment, kiedy chłopak przechodzi ze świata mamy i kobiet do świata taty i mężczyzn. O tej chwili dziewczęta i chłopcy mają oddzielne obowiązki, wychowanie i zabawy. Chłopaki chodzą z ojcem w pole, do warsztatu, na polowanie, uczą się jeździć konno i używać broni. W wieku około 12 lat po zakończeniu tych przygotowań następuje inicjacja. Tak kiedyś było, ale niestety obecnie za wychowanie mężczyzny odpowiadają mamy i panie.
Pół-faceci wychowują pół-facetów
Przypadkowo oglądałem kawałek Voice of Poland i Szansa na sukces. Jury kryguje się przed kamerą jak piętnastoletnie podlotki. Niektórzy z tych pół-facetów jeszcze 20 lat temu mogliby być najwyżej kobietą z brodą w cyrku. Najbardziej obrzydliwe jest to, że niektórzy z nich tylko udają tęczowych miękiszonów, bo to dzisiaj trendy i można to na ekranie zmonetyzować. Sami uczestnicy konkursu płci męskiej to również miękiszoństwo, za to dziewczyny zupełnie fajne.
Gdy idę ulicą, czy jadę metrem, to mam coraz większy problem odróżnić, co chłopak, co dziewczyna, przy czym chłopcy przyjmują często o wiele delikatniejszą pozę niż dziewczyny. Do czego to doprowadzi?
Eksperyment Calhouna – jesteśmy już w trzeciej fazie
I tutaj trzeba by się zapoznać z eksperymentem Calhouna. Można go obejrzeć tutaj [link].
Jesteśmy obecnie pod koniec trzeciej fazy eksperymentu, okresu stagnacji, kiedy u mężczyzn zanikają męskie cechy, kobiety tracą instynkt macierzyński, co doprowadza do ujemnego przyrostu naturalnego. Czwarta faza to okres wymierania populacji zwana też fazą „pięknisiów”. Wśród myszy nastąpił całkowity zanik zachowań społecznych, takich jak obrona własnego terytorium i potomstwa, upowszechnia się unikanie kontaktów z drugimi osobnikami. U samców ich czynności sprowadzały się do zaspokajania potrzeb naturalnych i czyszczenia futra. Pojawiają się homomyszy i myszki, które nie zachodzą w ciążę. Mysie samce zatraciły zdolności obronne, skupiały się na sobie, nie interesowały się myszkami, tylko swoim futerkiem, czyli własną urodą. W czystej formie narcyzm i egotyzm.
Czym się różni człowiek od myszy, jeśli chodzi o biologię? Niemal niczym, oprócz szybkości metabolizmu. Mysz żyje szybciej i dlatego krócej. Biorąc pod uwagę, że ciąża myszy jest około 13 razy krótsza od człowieka, a długość życia w Polsce 78 lat, czyli około 25 razy dłużej niż myszy, to możemy przyjąć w średnim, że 4 faza dla Polaków będzie wynosił około 70 lat, czyli wymrzemy jako naród około 2095. Coś to za szybko. Może lepiej przyjąć za miarę wymienialność pokoleń, którą możemy przyjąć u myszy na 3 miesiące, i tak 4 faza trwała u nich 12 pokoleń, a u nas to będzie około 300 lat, czyli ostatni Polak umrze około 2325 r. W rzeczywistości oczywiście ten proces samoistnej anihilacji może trwać i dużej, ponieważ w odróżnieniu od eksperymentu Calhouna, Polacy żyją w różnych warunkach i mają różne zachowania socjalne, a myszy w tym eksperymencie zachowywały się w identyczny sposób.
Absurdy „walki o równouprawnienie”
Kto jest pierwszą ofiarą miękiszoństwa? Oczywiście Panie. Nasze polskie dziewczyny są wspaniałe: mądre, piękne, ofiarne, wrażliwe. Chcą kochać i być kochane. Chcą mieć przy sobie na całe życie mężczyznę, który będzie je chronił. Chcą małżeństwa, rodziny, domu i dzieci. I co mają robić, jeśli dookoła tęczowe miękiszony? Czym więcej w społeczeństwie trans, homo, soft i półmężczyzn, tym więcej w Polsce samotnych, nieszczęśliwych kobiet. Czy mają jechać do Chin, bo tam nadwyżka mężczyzn?
Nieustannie słyszymy o walce o równouprawnienie kobiet, tymczasem to ma sens w Indiach lub krajach arabskich, ale nie w Europie. Równouprawnienie oznacza, że wszyscy są traktowani identycznie. Dlaczego więc Panie idą na emeryturę 5 lat wcześniej? Dlaczego oddzielne toalety, ustępowanie miejsc w tramwaju i metrze, puszczanie przodem w drzwiach czy całowanie w rękę? Jak równo, to równo. Dlaczego oddzielne dyscypliny sportowe? Niech Panie łupią się razem z Panami na ringu, niech razem biegają po boisku. Jak byłem w liceum, profesor od matmy zwalniał dziewczyny z odpowiedzi, jeśli miały miesiączkę. I gdzie tu sprawiedliwość i równość? Przykłady dyskryminacji mężczyzn można by ciągnąć długo i nie dziwota, że w Polsce mężczyźni żyją o 8 lat krócej i 6 razy więcej mężczyzn niż kobiet popełnia samobójstwo – co daje około 4 tyś. mężczyzn rocznie.
Chłopców muszą wychowywać mężczyźni
I co robić? Przede wszystkim dopuszczać ojca i w ogóle mężczyzn do wychowania chłopców. Pomocą mogą być kluby sportowe i harcerstwo, gdzie się stawia się akcent na specyfikę rozwoju mężczyzny. Wielką pomocą byłaby powszechna służba wojskowa, chociażby krótkie przeszkolenie, ale obowiązkowe dla wszystkich.
Jeszcze 100 lat temu większość nauczycieli, szczególnie w szkolnictwie średnim, to byli mężczyźni. Obecnie niestety państwo oddało wychowanie mężczyzn w ręce kobiet. Może dobrze by było wypłacać specjalny dodatek dla mężczyzn, którzy zdecydowaliby się na zawód nauczyciela? Matki należy edukować, że zaborcza, nierozumna miłość nie jest dobra dla synów, tylko zaspokaja ich własne, nieuświadomione potrzeby emocjonalne. Czyż nie spotykamy matek, które chcą wpływać na wszystkie dziedziny życia syna, sprawować nad nim totalną opiekę, choć ten już jest na studiach? Ponieważ miękiszoństwo jest postawą wysoce aspołeczną, to może wprowadzić od niego jakiś specjalny podatek? Trzeba też ukrócić propagowanie gender i LGBT, postawy „psiecko zamiast dziecka” itp. – bo to tendencje samobójcze w skali społecznej.
Samoadoracja to nie recepta na szczęście, bo „więcej szczęścia jest w dawaniu...”
No i najważniejsze. Tęczowe miękiszony są jak samce myszy z 4 fazy eksperymentu: nie chcą o nic walczyć, skupieni są na swojej urodzie, zajmują się wyłącznie sobą, przejawiają wybitne cechy narcystyczne i egotyczne. Nie mają celu w życiu oprócz siebie samych, ale czy są szczęściliwi? Czy samoadoracja jest metodą na szczęście? Tak to prawda, że jak to się mówi, nie mieli prostego dzieciństwa, często bez ojca, za to z smartfonem w ręku. Ale co z tym swoim obciążeniem przeszłością robią? Poddać się i płynąć z nurtem, czy zawalczyć o siebie?
Św. Paweł pisał, cytując Jezusa: Więcej szczęścia jest w dawaniu, niż w braniu. Prawdziwe szczęście i radość osiągamy wtedy, kiedy ofiarujemy swoje życie innym. Życie oddawane innemu życiu, jest życiem pełnym życia. Życie zamykające się w sobie samym jest śmiercią za życia. Kobieta poprzez ciążę, karmienie piersią i macierzyństwo, poprzez swoją biologię, jest naprowadzana w sposób naturalny na tę prawdę i w oddawaniu życia szuka jego sensu.
Pora uczyć się od ptaków?
W 2004 uczestniczyłem w Festiwalu Prix Europa w Berlinie. Jeden z filmów opowiadał o kulisach tworzenia słynnego dokumentu „Winged Migration”, który w zachwycający sposób przedstawia życie migrujących ptaków. Tajemnicą filmu było to, że od momentu wyklucia migrujących później ptaków, towarzyszyli im nieustannie opiekunowie-woluntariusze, którzy na maleńkich motolotniach razem z nimi uczyli się latać i spędzali z ptakami cały czas.
Jednym z opiekunów była młoda dziewczyna, która w oglądanym przeze mnie filmie przyznała się, że odkryła dla siebie podczas przebywania z pisklętami, a potem z dorosłymi ptakami, wielką tajemnicę, która zmieniła jej życie. Tą tajemnicą było… macierzyństwo. Młoda kobieta nie poznała tej tajemnicy w swojej rodzinie, w szkole, w kręgu przyjaciół, tylko nauczyła się jej od ptaków. W takim żyjemy społeczeństwie. Jeszcze trudniej do tej tajemnicy dotrzeć mężczyźnie. Gdzie mamy wysłać naszych chłopaków, żeby nauczyli się, że warto być mężem i ojcem?