Nikt nie ma dobrego pomysłu na Strefę Gazy. Życie tam staje się coraz cięższe, a wszelkie rozwiązania odrzucane są z powodów politycznych
Nikt nie ma dobrego pomysłu na Strefę Gazy. Dlatego żadna propozycja, nawet najbardziej fantastyczna, nie przechodzi bez echa. Potem wszyscy o niej zapominają
Nawet propozycja budowy sztucznej wyspy u wybrzeża Strefy. Z portem, lotniskiem, stacją odsalania wody i elektrownią, która dałaby Palestyńczykom okno na świat, bez narażania bezpieczeństwa Izraela. Albo budowy infrastruktury przez Izrael w zamian za demilitaryzację Strefy. Jednak nawet realistyczne pomysły nie odpowiadają obu stronom.
W rezultacie Strefa, rządzona przez radykałów, poza kontrolą Autonomii Palestyńskiej, której jest częścią, blokowana na lądzie i morzu przez władze Izraela, sukcesywnie podupada. Coraz bardziej aktualna jest alarmująca prognoza z raportu ONZ, że jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat nie da się tam żyć.
Gdy w 1994 r. zawarto porozumienie dające początek Autonomii Palestyńskiej, znaczna część Strefy — poza żydowskimi osiedlami i terenami wojskowymi — przeszła pod palestyńską administrację. Izrael sprawował kontrolę nad przestrzenią powietrzną oraz granicami Strefy, co nie jest aż takie trudne, bo ma powierzchnię 365 km kw., czyli jest wielkości polskiego powiatu.
Jasir Arafat, pierwszy prezydent AP, wybrał Gazę na stolicę, jednak region szybko podupadł ze względu na złe zarządzanie i korupcję, potem tzw. Intifadę Al-Aksa i — w 2005 r. — wycofanie się Izraela ze Strefy. Pod jego kontrolą pozostały jedynie przejścia graniczne.
Dopełnieniem była wygrana w wyborach parlamentarnych antyizraelskiego Hamasu, powszechnie postrzeganego jako organizacja terrorystyczna. Skutkiem było przerwanie bezpośredniej pomocy dla rządu AP, gospodarcza zapaść i emigracja zarobkowa, a po przejęciu całkowitej kontroli przez Hamas nad Strefą — izolacja międzynarodowa, dyplomatyczna i gospodarcza enklawy.
Do Strefy Gazy w zasadzie wjechać nie można. Jeśli już ktoś — nie słuchając ostrzeżeń — uprze się, musi pokonać trudności, które w przekroczeniu granicy Strefy czynią obie strony konfliktu.
Choć blokada Strefy trwa, jest połowiczna: co dzień wjeżdża kilkaset ciężarówek, lecz nie pozwala to na zaspokojenie potrzeb 2 mln mieszkańców, zresztą często wjazd jest blokowany. Brakuje wody, lekarstw i prądu. Nie można wwozić niczego, co mogłoby służyć do produkcji broni lub budowy obiektów wojskowych. Dlatego do dziś odbudowano tylko niewielką część domów zburzonych w czasie wojny Hamasu z Izraelem w 2014 r. Blokada przyczynia się do recesji gospodarczej, ogromnego bezrobocia i pogłębia uzależnienie Strefy od międzynarodowej pomocy, która — choć obiecana — też jest niewystarczająca.
Mimo że organizacje humanitarne, praw człowieka na alarm biją od lat, w ostatnich miesiącach zaniepokojone sytuacją wydają się także władze Izraela. Oczywiście, z innych powodów, mają na uwadze to, że blokowanie palestyńskiej enklawy zagraża bezpieczeństwu Izraela. Także stąd padają różne propozycje rozwiązania — lub choćby załagodzenia — konfliktu. Nikt nie ma dobrego pomysłu na Strefę Gazy, dlatego nawet najbardziej fantastyczna propozycja nie przechodzi bez echa.
Yisrael Katz, jeden z liderów rządzącego Likudu, możliwy następca premiera Beniamina Netanjahu, zaproponował budowę kilka kilometrów od brzegów Strefy Gazy wspomnianej sztucznej wyspy. Skończyłyby się problemy z brakiem prądu i wody, komunikowaniem się ze światem, a inwestycje dałyby pracę Palestyńczykom. Umieszczenie portu i lotniska na wyspie ułatwiłoby kontrole i zapobiegłoby szmuglowaniu broni do Strefy. Izrael nie płaciłby za budowę. Potrzebne miliardy dolarów miałyby wyłożyć zagraniczni (arabscy) sponsorzy i donatorzy.
Kolejny pomysł zgłosił izraelski minister obrony Avigdor Lieberman. Zaproponował zbudowanie przez Izrael portu i lotniska, jak też stref przemysłowych, co pomogłoby w stworzeniu 40 tys. miejsc pracy w Strefie, jeśli Hamas zgodzi się na demilitaryzację i demontaż tuneli i systemu rakiet. Są też pomysły przejściowe. Izrael jest skłonny rozważyć rozmieszczenie sił międzynarodowych w Gazie.
Pomysły są, ale nie ma woli do negocjacji. Hamas nie uznaje Izraela; jego terytorium uznaje za swoje, tyle że pod okupacją. Władze Izraela stawiają swoje warunki, nie chcą podjąć żadnej decyzji, którą można odczytać jako ustępstwo wobec Hamasu.
Dlatego Izrael ma inny pomysł: budowy podziemnego muru wzdłuż Strefy, który ma zneutralizować tunele wykopane przez Palestyńczyków. Prace ruszą za kilka tygodni; powstanie mur o długości 65 km, będzie się ciągnął od Morza Śródziemnego na północy Strefy do przejścia granicznego na południu, gdzie zbiegają się granice Izraela, Strefy i Egiptu. Mur ma być gotowy w ciągu dwóch lat. Strefa będzie jeszcze bardziej odizolowana od świata.
opr. mg/mg