Nasz stosunek do Auschwitz pokazuje jaka jest nasza pamięć historyczna
Która liczba mówi więcej o naszym stosunku do Auschwitz: 20 tys. zł, jakie mieli otrzymać złodzieje tablicy „Arbeit macht frei” czy ponad 1,3 mln odwiedzających to miejsce w 2009 r.?
Ekscentryczny brytyjski kolekcjoner, gang skandynawskich neonazistów, a w tle wybory parlamentarne w Szwecji — cała ta medialna wrzawa wokół niedawnej kradzieży „ikony Auschwitz” ma jednak także pewien pozytywny aspekt: stwarza okazję do refleksji nad dzisiejszym stanem Pamięci o największej „fabryce śmierci” w historii ludzkości. Bo jak słusznie zauważył dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau dr Piotr M.A. Cywiński, kradzież obozowej tablicy była właśnie takim „okrutnym atakiem na Pamięć”.
I choć trudno w to uwierzyć, wszystko wskazuje na to, że sprawcy tego czynu naprawdę nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia kradzieży i dopiero „szum medialny” uświadomił im, co tak naprawdę zrobili. Podobnie jak nie do uwierzenia jest fakt, że publiczna niemiecka telewizja ZDF niemal w tym samym czasie użyła po raz kolejny określenia „polski obóz zagłady”, a potem tłumaczyła to „czystym niedbalstwem językowym”. Czy takie wydarzenia oznaczają, że coś złego zaczyna się dziać z naszą historyczną Pamięcią? A przecież właśnie w obliczu Auschwitz, „jak u Kierkegaarda powinno się odczuwać bojaźń i drżenie; jeśli nie, powinniśmy przestać mówić, jakby to było zwykle miejsce” — przestrzegał wielokrotnie żydowski pisarz, noblista Elie Wiesel...
A jednak na przekór ostatnim wydarzeniom wydaje się, że pamięć o Auschwitz — jako najważniejszym symbolu XX w. - jest dziś kultywowana lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.
Największym wyzwaniem, przed jakim stoi dziś dyrekcja Muzeum Auschwitz-Birkenau, nie jest wcale walka ze złodziejami — bo kradzieże należą w tym miejscu naprawdę do rzadkości — ale wyścig z czasem i koniecznością zdobywania coraz większych środków na utrzymanie i konserwację tak specyficznego obiektu, jakim jest obozowe muzeum. Chodzi wszak o gigantyczny, zajmujący ok. 200 hektarów teren, na obszarze którego znajduje się ok. 150 obiektów budowlanych, 300 ruin, ponad 100 tys. osobistych rzeczy po zamordowanych oraz tysiące innych przedmiotów, dokumentów archiwalnych oraz dzieł sztuki więźniarskiej.
Zadaniem numer jeden jest oczywiście zachowanie za wszelką cenę autentyczności tego miejsca. - Ci, którzy tu przyjeżdżają, rozumieją doskonale, że żaden film i żadna książka nie zastąpią obcowania z autentyzmem — mówił kilka miesięcy temu dyrektor Cywiński na wieść o milionowej osobie zwiedzającej obóz w 2009 r. Tymczasem stan wielu muzealnych obiektów jest dziś fatalny — chodzi zwłaszcza o baraki w Auschwitz II - Birkenau, które budowane były z nietrwałych materiałów. — Jeżeli teraz nie rozpoczniemy gruntownej konserwacji, za kilka lat będziemy oskarżani o zniszczenie tego światowego symbolu Holocaustu — ostrzegał już rok temu prof. Władysław Bartoszewski, przewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i były więzień Auschwitz.
Konserwatorzy z Muzeum Auschwitz-Birkenau szacują zaś, że same roczne koszty niezbędnych prac konserwatorskich wyniosą - w zależności od rodzaju realizowanych projektów - od 3,6 do 5,5 mln euro. Przy założeniu, że Auschwitz nigdy nie będzie miejscem, w którym płaci się za bilety wstępu, jest to suma, która znacznie przekracza możliwości finansowania ze strony naszego państwa, które od ponad 60 lat praktycznie w całości utrzymuje działalność Muzeum.
Aby zaradzić tej sytuacji, z inicjatywy prof. Bartoszewskiego w styczniu 2009 r. powołano Fundację Auschwitz-Birkenau. Jej zadaniem jest utworzenie Funduszu Wieczystego w wysokości 120 mln euro, z którego coroczne odsetki (ok. 4-5 mln euro) pozwolą na systematyczne realizowanie niezbędnych prac konserwatorskich oraz wdrożenie wreszcie w życie tzw. Planu Globalnej Konserwacji Auschwitz-Birkenau. - Jest to zadanie o tyle pilne, o ile coraz mniej jest wśród nas byłych więźniów i naocznych świadków wydarzeń z czasów II wojny światowej. Autentyzm Miejsca Pamięci nabiera w tych latach szczególnie wymownego znaczenia — mówił podczas inauguracji działalności Fundacji dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotr M.A. Cywiński.
Niezbędne środki na ten cel mają pochodzić z międzynarodowej pomocy finansowej. Połowę tej kwoty udało się już nawet zdobyć: pod koniec ub. r. niemiecki rząd zadeklarował, że przekaże 60 mln euro na poczet Funduszu Żelaznego Fundacji Auschwitz Birkenau. I choć niektórzy nie są tym faktem zachwyceni, argumentując, że nie powinno się brać na ten cel żadnych pieniędzy pochodzących od Niemców, to jednak większość osób zaangażowanych w projekt ratowania Auschwitz popiera ten pomysł. Co więcej, pojawiają się głosy, że Niemcy powinny wręcz wziąć na siebie całkowity ciężar finansowania Muzeum Auschwitz-Birkenau, a nawet wpisać do swojej konstytucji po wsze czasy zapis, przewidujący przekazywanie określonego procentu z niemieckiego budżetu w całości na utrzymanie wszystkich miejsc pamięci związanych z hitlerowskimi zbrodniami oraz pomoc dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych i ich rodzin.
Oprócz Niemiec chęć zasilenia Funduszu Wieczystego zadeklarowały już także Belgia, Czechy, Francja, Hiszpania, Malta, Norwegia, Portugalia i Wielka Brytania. Żadne konkretne sumy na razie jednak nie padły. Z kolei 45 amerykańskich kongresmanów w specjalnym liście do prezydenta Baracka Obamy napisało: „Zbyt wielu ludzi przymknęło oko na nazistowskie ludobójstwo podczas mrocznego okresu naszej historii. (...) Chcielibyśmy, aby Pańska Administracja (...) obiecała finansowe wsparcie dla Fundacji Auschwitz-Birkenau w wysokości najwyższej wniesionej wpłaty”.
Przy wszystkich tych kłopotach Auschwitz-Birkenau pozostaje nadal najczęściej odwiedzaną placówką muzealną w Polsce. Wzrost liczby zwiedzających zauważalny jest gołym okiem: w 2001 r. obóz odwiedziło niecałe pół milion osób, w 2004 r. prawie 700 tys., w 2006 r. bez mała milion, w 2007 r. — 1,2 mln, a w ubiegłym roku 1,3 mln osób. To absolutny rekord w 62-letniej historii Muzeum. — Znaczenie tego Miejsca w dziejach całego świata jest nie do przecenienia. Trudno zrozumieć dzisiejszą Europę bez dogłębnego poznania Auschwitz. Trudno również zrozumieć swoją własną, dzisiejszą odpowiedzialność, jeśli nie wsłucha się w tragedię ofiar Zagłady i więźniów obozów koncentracyjnych. Z tego względu wyjątkowo cieszy mnie wyraźny wzrost odwiedzających młodych ludzi - uczniów, studentów. To w ich rękach spoczywa przyszłość naszego świata — podsumowywał ubiegły dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Najliczniejsze grono, ok. 30 proc. zwiedzających, stanowią nadal Polacy. Oprócz nich najwięcej osób przybywa z Wielkiej Brytanii, USA, Niemiec, Izraela i Włoch. Tak ogromna liczba gości przyczynia się oczywiście również do szybszego niszczenia obiektów muzealnych. Ale to akurat nie powinno być powodem do zmartwień: - Jeżeli Miejsce Pamięci odwiedzają tak ogromne rzesze ludzi, że tworzy to problemy logistyczne, to jest to marzenie większości miejsc wystawienniczych na świecie. Ludzie z całego świata chcą zwiedzać to miejsce. Oby tak dalej. Jestem szczęśliwy, że tego doczekałem — stwierdził niedawno prof. Władysław Bartoszewski.
opr. mg/mg