Trzecia rocznica katastrofy smoleńskiej pokazała, że Polacy pamiętają i domagają się prawdy. Niestety rząd jest zupełnie innego zdania
Trzecia rocznica katastrofy smoleńskiej pokazała, że Polacy pamiętają i wciąż domagają się prawdy. Prawdy o jej przebiegu, o śledztwie w sprawie jej przyczyn i godnej pamięci o tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 r., lecąc na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
„Obchody trzeciej rocznicy były wydarzeniem poważnym. Po raz pierwszy te obchody dały ludziom nie tylko poczucie chwilowej wspólnoty emocjonalnej, ale dały poczucie racjonalnej pracy, odzyskiwania godności. Obchody pokazały, że są poważne zespoły, są poważni ludzie, którzy coś starają się robić” — tak prof. Jadwiga Staniszkis na portalu wpolityce.pl komentuje wydarzenia z 10 kwietnia 2013 r.
Co zobaczyliśmy w trakcie obchodów trzeciej rocznicy? Nie tylko wspólnotę i dumę z tej wspólnoty — bo znów przybyły tłumy manifestantów. Wyraźnie widać fiasko rządowej narracji. Polityka władz przyjęta po 10 kwietnia 2010 r. — gdy obserwowaliśmy schładzanie pamięci, gdy rozpoznawaliśmy grę na czas, wygaszanie nastrojów żałoby — wychodziła z założenia, że ludzie pokrzyczą i przestaną. Że zapomną. Teraz, 10 kwietnia 2013 r. widzieliśmy porażkę tej strategii. Polacy nie zapomnieli. Mimo że prognozy były odstraszające, że właśnie ta środa była ostatnim dniem okropnie długiej zimy, do Warszawy z odległych miejscowości, nawet z zagranicy, przybyły tysiące. Jak zwykle w takich sytuacjach trwa spór o liczebność demonstrantów. Nie unieważniając pytań o to, dlaczego oficjalne dane z reguły okazują się zaniżone, na ulicach Warszawy manifestowało kilkadziesiąt tysięcy osób. Biorąc pod uwagę, że był to środek tygodnia, padał deszcz, że było zimno, nie można tego zlekceważyć.
Od trzech lat trwa walka o pamięć. — Nie jesteśmy żałobnikami, chcemy poznać prawdę — podkreślił podczas rocznicowej Mszy św. w warszawskiej katedrze bp Zawitkowski. Potem, gdy pytałem go, mówił, że Polacy szukają odpowiedzi, jak to z tym Smoleńskiem było. I na to wszystko odpowiedział mi i Adam Mickiewicz, i Zbigniew Herbert, i Julian Tuwim. Do tych tłumów, które przyszły do katedry i na Krakowskie Przedmieście, kto ma mówić, jak nie Herbert: oni zginęli, ty zostałeś. Bądź świadkiem, „dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę”. Co mamy robić? Trzeba wstać i iść! „Bądź wierny, idź”, dokąd poszli tamci — mówił biskup.
Cierpliwa, ale stanowcza walka o prawdę, postawa wierności, nieustępliwości, przynosi rezultaty. Już nie można tego skwitować, używając kilku wyświechtanych wyzwisk, choć ze strony rządzących, a także niektórych zajadłych komentatorów, ciągle padają inwektywy o „zakonie”, o „sekcie”, o „niszczeniu demokracji”. To już nie działa. Im bardziej agresywna retoryka, tym mniej skuteczna. Im głośniejsze wyzwiska, tym mniej ludzi ją akceptuje. Wobec oficjalnych badań opinii publicznej, które pokazują, że większość Polaków odrzuca raport Millera, że sprawa katastrofy nie została wyjaśniona, nazywanie tej grupy obywateli „ludem smoleńskim” jest wyrazem nie tylko bezradności — to autokompromitacja.
Ta zmiana nie wzięła się znikąd. To, że tak wielu ludzi uznało rządową wersję za niewiarygodną, jest zasługą wielu środowisk. Poczynając od prac parlamentarnego zespołu, przez dziennikarskie śledztwa, publikacje niezależnych mediów, aktywność internautów i blogerów. To również zasługa obywatelskiego ruchu, który pojawił się w dniach narodowej żałoby i mimo zaklęć, mimo prowadzonej od trzech lat nachalnej propagandy, nie wygasł i trwa. Nastąpiła bardzo wyraźna aktywizacja tych, którzy do tej pory nie byli czynni. Pojawiła się niezliczona ilość inicjatyw lokalnych.
„Wytrwaliśmy”, zdają się mówić dumnie manifestanci z placu Zamkowego. To oni od 36 miesięcy organizują i uczestniczą w marszach pamięci. To oni w wielu miastach i miejscowościach całego kraju zawieszają poświęcone ofiarom katastrofy tablice — stawiają smoleńskie i katyńskie krzyże.
Od trzech lat odwiedzam te miejsca, gdzie działają już kluby „Gazety Polskiej” lub powstają całkiem nowe środowiska. Otrzymuję zaproszenia z najróżniejszych stron i widzę tam stowarzyszenia, organizacje, fundacje. To dzieje się nie tylko w kraju, ale pulsuje również za granicą, wszędzie, gdzie są skupiska Polonii. Z perspektywy trzech lat widać też poważne zaangażowanie środowisk intelektualnych, artystycznych, akademickich. Rodzi się nowa elita. Może trafniej trzeba by powiedzieć, że objawiła się. Bo ta elita istniała od zawsze, tylko do tej pory była mniej widoczna. Tym ludziom zawdzięczamy nie tylko imponujący katalog książek, publikacji i opracowań upamiętniający ofiary katastrofy i ich dorobek. Od monumentalnych monografii jak Anna Solidarność, przez biografie Lecha Kaczyńskiego, Janusza Kurtyki, zebrane pisma Tomka Merty, Andrzeja Przewoźnika, Stanisława Mikke i wielu innych. Powstaje też spora ilość kompozycji wszelkich gatunków muzycznych, utworów kameralnych oratoriów, piosenek i zupełnie niepoliczalna ilość wierszy. To ożywienie obejmuje nie tylko publikacje znakomitych poetów, ale też eskplodującą od trzech lat twórczość amatorską. Swoją drogą, ta domorosła aktywność poetycka to pewnie cenny materiał dla podjęcia badań literackich.
— Nadrabiamy to, co Sejm zignorował — mówi mi nauczycielka z Oławy. Właśnie tam działacze lokalnego klubu „Gazety Polskiej” zorganizowali dla młodzieży we wszystkich szkołach inscenizowane lekcje historii o powstaniu styczniowym. W Bełchatowie, z inicjatywy podobnego środowiska, w ośrodku kultury odbywają się pokazy filmu Cristiada, na które katecheci w ramach zajęć uzupełniających przyprowadzają uczniów lokalnych szkół. To tylko dwa przykłady, a jak opisać te niezliczone pokazy drugiego obiegu: filmów Anity Gargas, Joanny Lichockiej, Ewy Stankiewicz, Grzegorza Brauna? Żeby zorganizować taki pokaz, trzeba wynająć salę, załatwić sprzęt, wydrukować plakaty, zadbać o promocję, w końcu zebrać środki dla autora, choćby tylko na zwrot kosztów podróży. Jeśli do tego dodamy te wszystkie działania, które owocują skutecznym przygotowaniem marszu lub wyjazdu na demonstrację do Warszawy, a było tych manifestacji już setki, widać samoorganizację wielu tysięcy Polaków. Dlatego rację ma prof. Jadwiga Staniszkis, podkreślając, że to „poważni ludzie, poważne zespoły, racjonalna praca”.
Na dwa dni przed trzecią rocznicą, w poniedziałek 8 kwietnia, TVP w pierwszym programie wyemitowała film Anity Gargas Anatomia upadku.
Emisji towarzyszyła medialna burza wywołana przez autorów „Gazety Wyborczej”, przypominająca propagandowe operacje z lat PRL z udziałem „Żołnierza Wolności” i „Trybuny Ludu”. Tajemnicą pozostanie, co sprawiło, że władze publicznego nadawcy, do tej pory skwapliwie unikające podważania rządowego raportu Millera, zdecydowały się na pokazanie filmu, który bezlitośnie obnaża niewiarygodność polskich śledczych. Jasnym jest natomiast, jak bardzo ta decyzja rozwścieczyła autorów „Wyborczej”. Nie wiem też, dlaczego zarząd TVP, do tej pory niezwykle czuły na wszelką krytykę ze strony środowiska Adama Michnika, tym razem tak demonstracyjnie zignorował prowadzoną wobec filmu Gargas nagonkę. Redaktorzy z Woronicza poprzedzili Anatomię upadku projekcją fabularyzowanego dokumentu National Geographic opartego w stu procentach na rosyjskim i polskim oficjalnym raporcie. Efekt chyba zaskoczył wszystkich. Mimo lepszej — wcześniejszej pory emisji, mimo profesjonalnej wysokobudżetowej produkcji, fabularyzowany dokument utrwalający rosyjską wersję oglądało znacznie mniej widzów niż nadany później film Anatomia upadku. Dokument Anity Gargas przyciągnął przed telewizory ponad 3 mln widzów! To rekord oglądalności w tej kategorii. Lepszy wynik, przed laty, miał tylko dokumentalny film Grzegorza Brauna, ukazujący prawdziwą biografię Jaruzelskiego — Towarzysz Generał. Trzeba mieć nadzieję, że rekordowy wynik pokaże decydentom, iż pluralizm to nie tylko misja publicznego nadawcy, ale także interes.
Wieczorne relacje w TVP Info w dniu uroczystości też realizowane były rzetelnie, z reprezentatywnym zestawem komentatorów. Czyżby, mówiąc słowami premiera Tuska, ktoś w TVP przełożył wajchę? Trzeba mieć nadzieję, że nawet gdyby była to tylko chwilowa zmiana tonu — wcześniej czy później zostanie ona i tak wymuszona przez medialną aktywność środowisk konserwatywnych, chrześcijańskich i patriotycznych. Ważną rolę odgrywa tu TV Trwam, a w dniu trzeciej rocznicy wystartowała z próbną, na razie internetową emisją, TV Republika. Gdy jej sygnał dostępny będzie w sieciach telewizji kablowych, można liczyć na początek społecznej zmiany. W raporcie rosyjskim i raporcie Millera zamiast rzetelnego badania wraku obciążono pilotów, wskazując jako przyczynę katastrofy naciski, presję psychiczną i postrzeganie tunelowe.
Dzięki wytrwałości tych, co nie uwierzyli w winę śp. Arkadiusza Protasiuka, którzy myślą samodzielnie i okazali się odporni na wersję z mgłą, brzozą i generałem Błasikiem w kokpicie, realizowana wobec nas psychiczna presja okazała się nieskuteczna. Nie powiodły się bowiem propagandowe naciski, a „postrzeganie tunelowe rzeczywistości” jest już przypadłością tylko rządzących i topniejącej z dnia na dzień grupy popierających ich obywateli.
opr. mg/mg