Pokolenie Jana Pawła II - Ci, którym nie wystarcza pop-kultura

O młodych i Ojcu Świętym

Termin „pokolenie Jana Pawła II” pojawił się po raz pierwszy w komentarzach po Światowym Dniu Młodzieży w Paryżu w 1997 r., kiedy to na spotkanie z Ojcem Świętym przybyły setki tysięcy młodych ludzi pełnych entuzjazmu. Można by powiedzieć: jak zwykle. Nie działo się to jednak ani w rodzinnym kraju Papieża — Polsce, ani w kraju młodego rozwijającego się katolicyzmu — na Filipinach, ani nawet w Stanach Zjednoczonych — najbardziej zaawansowanym gospodarczo państwie świata, który zadaje kłam teorii o sekularyzacji nieuchronnie towarzyszącej dobrobytowi

Pokolenie Jana Pawła II - Ci, którym nie wystarcza pop-kultura

Tym razem roztańczone i rozśpiewane tłumy młodych witały Jana Pawła II w kraju, którego dawny przydomek — „najstarsza córa Kościoła” — brzmi dziś jak ponura ironia. Już od ponad dwustu lat, od rewolucji 1789 r., Francja jest symbolem agresywnej ideologii laickiej, głoszącej, że religia jest jedynie „sprawą prywatną” ludzi wierzących. W drugiej połowie XX w., w kraju tym, podobnie jak w większości krajów Europy Zachodniej, nastąpiła kulturowa i obyczajowa rewolucja, której efektem stała się dalsza laicyzacja społeczeństwa. Symbolem tej rewolucji w Europie stała się studencka rewolta maja 1968 r., właśnie we Francji.

trzydzieści lat

później...

Ogromny tłum młodych — dzieci pokolenia tej rewolty — wiwatuje na cześć Ojca Świętego i, co ważniejsze, słucha jego niełatwych i wymagających nauk. Skłoniło to komentatorów, także tych nieskorych do ulegania charyzmie Jana Pawła II, do uznania, że fenomen jego niezwykłej popularności wśród młodzieży na całym świecie ma charakter uniwersalny i głębszy, niż mogło się to wydawać wcześniej. Tym razem zawiodły wszelkie próby wytłumaczenia tego zjawiska względami powierzchownymi, socjologicznymi. Gdyby wszystko wyjaśniała socjologia, młodzi Francuzi powinni byli pójść na koncert rockowy albo do modnego klubu, zamiast — w mało komfortowych warunkach — wsłuchiwać się w słowa ubranego na biało starszego pana. Badacze dawno przecież ustalili, a medialni komentatorzy tę bezdyskusyjną wiedzę upowszechnili: młodym zachodnim Europejczykom, z Francuzami na czele, Kościół jest obojętny, a jego surowe, przestarzałe, przeciwne wolności nauczanie, ze średniowieczną etyką seksualną na czele, odrzucają totalnie. A jednak...

Okazuje się, że głębiej, poniżej poziomu, który jest w stanie badać socjologia, dzieją się rzeczy ważne, które przekładają się na konkretne, widoczne gołym okiem zachowania ludzi. Warto jednak w tym miejscu poczynić spostrzeżenie socjologiczne czy raczej demograficzne. Otóż niezwykle długi pontyfikat Jana Pawła II sprawił, że ludzie młodzi, przed trzydziestym rokiem życia (a więc również i tacy, którzy już weszli w dorosłość) znają tylko jednego papieża — Karola Wojtyłę. Pozwala to zasadnie mówić o „jego pokoleniu”.

le papá

Jean-Paul

Sam upływ czasu to oczywiście nie wszystko. W posłudze Papieża młodzi ludzie zajmują miejsce szczególne — do nich kieruje specjalne słowa, z nimi spotyka się szczególnie chętnie. Dzięki czemu jednak te duszpasterskie starania odnoszą skutek? Wydaje się, że do młodzieży szczególnie trafia kombinacja dwóch czynników, które generalnie czynią posługę Ojca Świętego tak wyjątkową.

Po pierwsze — jest to wymiar osobowego spotkania. Papież nie chowa się za swoim urzędem. W niezwykły sposób umie spotkać się z każdym, z konkretnym człowiekiem, choćby miał ich przed sobą setki tysięcy czy miliony. Uczestnicy papieskich pielgrzymek nie są widzami spektaklu, nie uczestniczą też w zjeździe jakiejś organizacji. Wszędzie tam, gdzie pojawia się Papież, ludzie idą na spotkanie z żywym człowiekiem. Jest on przy tym autentyczny — jego image'u nie określili specjaliści od public relations. Dziś rozmaitych masowych imprez — zwłaszcza dla młodzieży — nie brakuje. Można pójść na mecz albo na koncert i poczuć się cząstką wielkiej grupy, którą coś łączy, choćby przez chwilę. Wielu to wystarcza, lecz niektórzy, jak widać bardzo liczni, szukają czegoś więcej — spotkania z prawdziwym człowiekiem. Człowiek ten — na przekór wielbiącej to, co piękne i młode, współczesnej kulturze — nie jest ani konwencjonalnie piękny, ani młody. Jest starzejącym się i nie ukrywającym tego faktu człowiekiem, który mógłby być ojcem czy dziadkiem swych słuchaczy.

W świecie, w którym dorośli abdykują z funkcji autorytetów i wychowawców, Papież nie ukrywa tego, że ma młodym coś istotnego do powiedzenia.

To coś jest ważne i piękne choć nieraz trudne i nie jest zarazem zbiorem komunałów, ale Prawdą, której świadkiem jest on sam w sposób widoczny dla każdego, kto nie jest zaślepiony uprzedzeniami.

Drugim istotnym czynnikiem jest więc treść spotkań z młodymi ludźmi. Papież nie spotyka się z nimi po to, by im powiedzieć, że są super. To mogą usłyszeć gdzie indziej — w reklamachczy okrzykach gwiazd pop-kultury. Te okrzyki zwykle nie są zresztą bezinteresowne, „świetni” są ci, którzy kupili reklamowany towar albo płytę idola... I znów — bardzo wielu to wystarcza, bardzo wielu nie dostrzega kryjącej się za tym schlebianiem manipulacji. Nie brak jednak takich, dla których to za mało, takich, którzy mniej czy bardziej świadomie oczekują, że ktoś postawi im wymagania. Dzisiejszy klimat kulturowy nie sprzyja wymaganiu czegokolwiek od kogokolwiek; wymagania ograniczają przecież wolność, rozumianą jako swobodne dążenie do tego, co się komu zamarzy...

zachować skarb

Papież skupia wokół siebie tych, którym nie wystarcza to wszystko, czym karmi się świat zdominowany przez pop-kulturę. Jedni szukają świadomie, drudzy — bardziej intuicyjnie. Jedni w tej drodze dojdą do spotkania z Bogiem, do którego prowadzi ich Jan Paweł II; inni nie odnajdą łaski wiary (lub nie będą umieli na nią odpowiedzieć), ale będą lepszymi ludźmi; jeszcze inni, być może, pogubią się i dadzą się omamić „duchowi czasów”, przewrotnej mieszaninie pięknych haseł, która w całości schlebia temu, co w nas wszystkich małe i słabe. Pytanie, na ile trwałym i głębokim zjawiskiem okaże się „pokolenie Jana Pawła II”, jest pytaniem do Ducha Świętego. Albo też do każdego z nas, nie tylko do tych, którzy do tej generacji przynależą...

Tomasz Wiścicki — publicysta miesięcznika „Więź”

Tekst pochodzi z miesięcznik katolickiego LIST 03 2004 „Pokolenie JP2 i jego grzechy”

opr. ab/ab

List
Copyright © by Miesięcznik List 03/2004

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama