Aborcja. Jak politycy udają, że stawiają Bogu świeczkę, szykując ogarek dla diabła

Działania polityków w sprawie aborcji to praktyczna realizacja powiedzenia „panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Tyle, że świeczka systematycznie maleje, a ogarek rośnie. Najsmutniejsze, że uczestniczą w tym procesie ci, którzy jeszcze wczoraj deklarowali poparcie dla chrześcijańskich zasad i wartości.

Cywilizacja śmierci już nie tylko puka w nasze drzwi. Ona już je wyważyła. I rozsiada się wygodnie – przy bierności, zastraszeniu albo rachitycznym sprzeciwie Polaków, którzy jeszcze nie tak dawno z dumą wszem i wobec obwieszczali, iż są „pokoleniem Jana Pawła II”. Pedagogika wstydu odnosi złowieszczy sukces. Ogromna w tym zasługa ludzi, których wybraliśmy jako reprezentantów narodu, aby nami rządzili.

Okazuje się bowiem, że ludzie, którzy jeszcze rok temu domagali się praworządności, skandowali „Kon-sty-tuc-ja!”, dziś za nic je mają. Obrzydliwe są cynizm i pogarda dla polskiego prawa traktowanego niczym plastelina – przy pełnym poparciu unijnych instytucji. Okazuje się, że konformizm nie ma ceny: gdy trzeba było, Donald Tusk fotografował się na tle domowego ołtarzyka; świecki kaznodzieja i niedoszły zakonnik Szymon Hołownia zarzekał się, że nigdy, pod żadną postacią nie zaakceptuje zabijania nienarodzonych; pomimo iż PSL – jako jedyny z koalicjantów – zablokował w sejmie ustawę aborcyjną, to jednak godzi się na furtki prawne i autoryzuje łamanie prawa, gdzie się tylko da, rządzenie uchwałami i rozporządzeniami. Bo władza i stołki są ważniejsze. Nawet od ludzkiego życia.

Abortera pilnie zatrudnię!

Fakt zapewne znany jest czytelnikom, ale przypominamy: premier Donald Tusk, minister Adam Bodnar i minister Izabela Leszczyna podczas konferencji prasowej 30 sierpnia br. poinformowali, iż – w myśl obowiązujących w tej kadencji zasad („nie zmieniamy prawa, ale zmieniamy realia” oraz „interpretujemy prawo tak, jak je rozumiemy”) zostaną otwarte furtki, dzięki którym Polki otrzymają (praktycznie nieograniczony) dostęp do aborcji.

„Szukamy takich sposobów działania, które zgodnie z prawem umożliwią w praktyce dostęp do legalnej aborcji dla kobiet, które z różnych powodów do tej aborcji powinny mieć prawo” – tłumaczył Tusk.

Można będzie zatem zabić dziecko pod sercem matki, tłumacząc to np. stanem zdrowia psychicznego kobietyegzekucja będzie mogła być wykonana nawet do dziewiątego miesiąca ciąży! (ustawa z 7 stycznia 1993 r., na którą powołuje się w swoich wytycznych Tusk, nie precyzuje limitu czasowego terminacji dziecka w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia kobiety.) Wystarczy kwalifikacja jednego lekarza (np. psychiatry, ale też np. okulisty, nawet dermatologa). Nie można będzie podważyć opinii. Zabroniona będzie też konsultacja z innymi lekarzami, jak również rozmowa lekarza z kobietą na temat jej decyzji! Resorty sprawiedliwości i zdrowia przekazały też (bardzo restrykcyjne) wytyczne do stosowania przez prokuraturę i szpitale. Szpital nie będzie mógł odmówić przeprowadzenia aborcji (inaczej utraci subwencje NFZ), będzie zatem musiał znaleźć lekarza, który podejmie się jej wykonywania. A jeśli, kierując się sumieniem, odmówi? Czy dyrektorzy szpitali zaczną ściągać lekarzy z zewnątrz do przeprowadzania aborcji? Pojawią się ogłoszenia w prasie: „abortera pilnie zatrudnię”?

Co oznaczają słowa: „stan zdrowia psychicznego matki”? Pani Leszczyna odwołała się we wspomnianym wyżej wystąpieniu do definicji zdrowia WHO, wedle której „zdrowie to nie tylko całkowity brak choroby czy kalectwa, ale także stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu (dobrego samopoczucia)”. Zdaniem prof. Bogdana Chazana, wedle powyższej wykładni jednym z głównych powodów wystawiania zaświadczeń przez lekarzy będą tzw. zaburzenia adaptacyjne, czyli stres. A stres nie jest chorobą psychiczną. Podobnie jak nie jest chorobą np. utrata dobrego samopoczucia, gdy ciąża będzie się kojarzyć z częstym wstawaniem w nocy i zmianami pieluszek, małym metrażem mieszkania, uniemożliwi wyjazd na zaplanowane wcześniej i opłacone wakacje, lękiem, że może przyjść na świat chore dziecko itd. Problem w tym, że te i setki innych, podobnych argumentów mogą stać się – wedle proponowanych rozważań prawnych – kwalifikacją wystarczającą do morderstwa. Porażające.

Ostatni raz z analogicznym procesem mieliśmy do czynienia w latach 30 ubiegłego wieku w III Rzeszy, kiedy to Niemcy – przeżywający traumę po przegranej I wojnie światowej i niekorzystnym dla nich traktacie wersalskim – dali sobie prawo do powiększenia „lebensraumu” (przestrzeni życiowej) i w związku z tym do wymordowania wszystkich, którzy mogliby stać się przeszkodą w realizacji wyznaczonego celu.

Puszczanie oka do wyborców

Doskonale wiadomo, iż cała filozofia „stawania po stronie kobiety” (cytat z konferencji) oparta jest na kłamstwie. Kto stąpa twardo po ziemi i zna życie, wie, że psychiatrze można powiedzieć wszystko i że stosowne zaświadczenie (z całym szacunkiem do tej szalenie trudnej lekarskiej specjalizacji) może dostać praktycznie każdy, kto sobie tego życzy. I pan Tusk, i pani Leszczyna, i pan Bodnar też doskonale o tym wiedzą.

Trudno nie odnieść wrażenia, iż nowy pomysł koalicji 13 grudnia to puszczanie oka do wyborców: konstytucja jest, jaka jest. Nie udało się w sejmie, prezydent i tak by zablokował ustawę, PSL się upiera przy swoim, Trybunał Konstytucyjny jasno się wypowiedział na temat ochrony życia – z tematem poradzimy sobie inaczej. A że jest to łamanie prawa? OK. I co nam zrobicie? Tusk nawet nie ukrywa, że pomysł stanowi „otwarcie furtki” (to jego słowa), gdy zamknięta jest legislacyjna brama. Tak naprawdę: furtki do piekła. Paradoks polega na tym, że ludzie, którzy mają stać na straży prawa, w świetle kamer pouczają społeczeństwo, jak je omijać! Nawet komuniści czegoś takiego nie robili!

Stawka gry jest bardzo wysoka. Koalicja 13 grudnia przyjmuje w Polsce dokładnie ten sam scenariusz, który skutecznie został zrealizowany w Hiszpanii, gdzie na podstawie zaświadczeń o rzekomym „zagrożeniu zdrowia psychicznego” morduje się rocznie 100 tys. dzieci! W Wielkiej Brytanii liczba ta sięga, wedle rożnych szacunków, nawet 200 tys.

Droga do piekła

Proponowane rozwiązania to niekończący się ciąg absurdów. Przywykliśmy już do faktu, iż „obrońcy konstytucji” nagminnie łamią jej zasady – symptomatyczny (i profetyczny) był lapsus Adama Bodnara we wpisie w mediach społecznościowych (szybko poprawiony, ale „internet pamięta”) sprzed kilku dni, z którego dowiedzieliśmy się, że minister sprawiedliwości zamierza „przewrócić” państwo konstytucyjne. Dziękujemy za szczerość.

Absurdem jest traktowanie aborcji jako… terapii. Zwrócił na to uwagę Zespół Ekspertów KEP ds. Bioetycznych – w wydanym oświadczeniu czytamy:

„Aborcja nie należy do metod terapeutycznych stosowanych w leczeniu. Uśmiercenie dziecka nie może być uważane za środek do przywrócenia zdrowia kobiety”. Niby oczywiste. Ale nie dla wszystkich.

Diaboliczny jest szantaż, jakiego domagają się premier, minister i prokurator generalny: jeśli szpital nie będzie wykonywał wyroków śmierci na bezbronnych dzieciach w łonie matek, straci pieniądze. Stracą inni potencjalni pacjenci pozbawieni prawa do leczenia (suto opłacanego z comiesięcznego haraczu na ZUS). Zatem to oni mają „się wściec” i nauczyć dyrektorów placówek medycznych posłuszeństwa wobec władzy.

Kolejny absurd: główny żandarm RP niedwuznacznie sugeruje, „aby postępowania w sprawie pomocnictwa w przeprowadzeniu aborcji umarzać lub kierować wnioski do sądu o warunkowe umorzenie sprawy ze względu na znikomą szkodliwość społeczną” (cyt. za stanowiskiem KEP).

Na naszych oczach wyrasta potwór. Demoniczny w swojej istocie i działaniu, mający w pogardzie prawo i logikę. Nic to, że to kolos na glinianych nogach. To już nie furtka, a szeroko otwarta brama do piekieł.

Ktoś z czytelników może wzruszyć ramionami i powiedzieć: znów polityka. Nas to nie obchodzi. Każdy ma wolną wolę. OK. Ale to nie polityka, a Dekalog i Ewangelia. Wobec nich nie można przejść obojętnie. Jeśli zamilkniemy, „kamienie wołać będą” (por. Łk 19,40 n). Kamienie z ruin dumnej niegdyś cywilizacji. Zburzonej przez tych, którzy nią wzgardzili i zechcieli zbudować świat po swojemu.

Źródło: Echo Katolickie 37/2024

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama