Propozycja homilii na 1 niedzielę Adwentu przed Jubileuszem 2000
Rozpoczynamy Adwent przed Wielkim Jubileuszem. Jaki on będzie? Czym będzie się różnił od wielu innych, które dane nam było już przeżywać?
Dla wielu z nas czas Adwentu, czyli grudzień, będzie okresem wielkich zakupów, natomiast dla handlowców czasem robienia wielkich interesów. Główny akcent będzie położony na zachętę do kupowania, do konsumpcji. Temu wszystkiemu służyć też będzie specjalnie wytworzony nastrój oświetlonych ulic, ozdobionych wyszukanymi dekoracjami witryn sklepowych. Na ulicach królować będą reklamy w stylu: „jeśli kupisz... będziesz miał udane święta”.
Dla chrześcijanina Adwent ma być czasem czuwania. W krótkim fragmencie dzisiejszej Ewangelii czterokrotnie słyszymy wezwanie Jezusa: „Czuwajcie!”. Adwent zatem staje się wielką szansą dobrego przygotowania się na wyjątkowe spotkanie - na urodziny Zbawcy naszego, jak mówi św. Leon Wielki.
Czuwanie wymaga trudu. Zatem trzeba, byśmy odpowiedzieli sobie na pytanie: na podjęcie jakiego trudu stać mnie będzie w tym Adwencie? Może będzie to ranne wstanie na Roraty, może pomoc komuś potrzebującemu, czy też uczestnictwo w rekolekcjach? Chodzi o coś wielkiego, o przygotowanie się do uczczenia Wielkiego Jubileuszu.
Wiemy dobrze, że w życiu poszczególnych ludzi, społeczeństw, rocznice i jubileusze odgrywają wielką rolę. Ileż wysiłku pochłania przygotowanie obchodów 100-lecia, 200-lecia, czy 1000-lecia miasta albo parafii. Niedobrze by było, gdyby jakiś naród zlekceważył, czy też zapomniał o swoich rocznicach; gdyby małżonkowie zapomnieli o rocznicy swego ślubu, kapłani o rocznicy swych święceń itd. Podobnie chrześcijanin nie może zapomnieć o znaczeniu najbliższych Świąt Bożego Narodzenia. Jeśli Pan Bóg pozwoli, doczekamy dwutysięcznej rocznicy urodzin Jezusa Chrystusa, czyli pierwszego przyjścia na świat Zbawiciela. Jan Paweł II tak o tym mówi: Dwutysięczny rok od narodzenia Chrystusa (pomijając dokładność obliczeń chronologicznych) jest prawdziwie Wielkim Jubileuszem i to nie tylko dla chrześcijan, ale pośrednio dla całej ludzkości, ze względu na pierwszoplanową rolę, jaką chrześcijaństwo odegrało w ciągu tych dwóch pierwszych tysiącleci. Godne uwagi jest to, że upływ lat oblicza się prawie wszędzie od przyjścia Chrystusa na świat, które staje się także punktem centralnym najbardziej dziś używanego kalendarza.
Narodzenie Jezusa w Betlejem podzieliło czas na dwa rozdziały, przed i po narodzeniu Chrystusa (warto w tym miejscu przywołać postawę niektórych środowisk, które nie chcąc wymieniać słów Jezus Chrystus, wpadły na genialne rozwiązanie: „czas przed naszą erą i naszej ery”). Tak czy inaczej w centrum zawsze pozostaje Jezus Chrystus.
Rozpoczynając Adwent Roku Jubileuszowego chciejmy uświadomić sobie, że ilekroć piszemy datę, np. w liście, na rachunku, fakturze, ta data zawsze ma odniesienie do narodzin Jezusa Chrystusa. Świadomie bądź nieświadomie, za każdym razem, gdy piszemy datę, odnosimy się do narodzin Jezusa w Betlejem. Można powiedzieć, że skoro Jezus Chrystus jest centrum historii, to wszystkie pokolenia, przed i po Jego narodzeniu, żyją w sercu Jezusa i że każdy z nas ma w sercu Jezusa swoje miejsce.
Adwent przypomina nam przeszłość, ale przede wszystkim zaprasza do patrzenia w przyszłość, na to, co wyznajemy we Mszy św.: „Oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
Swój powrót, czyli ponowne przyjście, Pan Jezus ukazuje w przypowieści o człowieku, który udał się w podróż. Zanim to uczynił, podzielił zadania i obowiązki i nakazał czuwanie, ponieważ Jezus doskonale zna nasze pokusy do przespania ważnych momentów życia. Ta piękna przypowieść zdaje się sugerować, że głównym celem podjęcia trudu czuwania jest to, aby dla Jezusa znalazło się coraz więcej miejsca w moim życiu. Chodzi o to, aby Chrystus, który jest centrum historii, stał się centrum mojego myślenia i działania. A jeśli On będzie miał coraz więcej miejsca w moim życiu, będzie także coraz bardziej obecny w życiu moich bliźnich. Przez nas Jezus będzie się rodził w sercach naszych braci i sióstr, my zaś będziemy doświadczać radości z Bożych narodzin.
KS. SŁAWOMIR KAWECKI