Charyzmatyczni katecheci istnieją naprawdę! – mówi ksiądz biskup Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski, w rozmowie z Grażyną Starzak
Charyzmatyczni katecheci istnieją naprawdę! – mówi ksiądz biskup Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski, w rozmowie z Grażyną Starzak
- Ekscelencjo, Księże Biskupie, jeszcze pięć lat temu w Polsce na religię chodziło ponad 90 proc. gimnazjalistów i licealistów. Dzisiaj taka frekwencja jest już tylko w diecezjach południowej oraz wschodniej Polski. W szkołach w Łodzi, Warszawie czy we Wrocławiu aż połowa uczniów nie chodzi na katechezę…
- W rozmowach z dyrektorami wydziałów katechetycznych od przynajmniej dwóch lat poruszamy ten temat. Staramy się szukać przyczyn takiego stanu rzeczy, zastanawiamy się nad sposobami rozwiązania problemów, które wiążą się z nauczaniem religii w polskiej szkole. Powodów jest dużo, są bardzo zróżnicowane, cały ten proces „odchodzenia młodych od Kościoła” jest bardzo złożony.
- Część licealistów wyznaje, że chodzi na religię, bo chcą tego rodzice. Ponad połowa uważa, że lekcje religii są nudne i że to „stracony czas”. Podejrzewam, że do Księdza Biskupa również docierają takie opinie. Formułują je - na podstawie badań – również socjologowie z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego…
- Proszę pamiętać, że religia jest przedmiotem do wyboru. Z chwilą wyboru staje się obowiązkowa dla ucznia. Na lekcjach religii nie mamy takich narzędzi motywujących do uczęszczania i zaangażowania przez młodych ludzi, jakie mają nauczyciele innych przedmiotów. Ocena z religii nie ma wpływu na promocję do następnej klasy, nie wszędzie jest wliczana do średniej. Nie ma też właściwego klimatu dla nauczania religii w szkole. Trudno jest zmotywować ucznia, by nie tylko chciał chodzić na religię, ale jeszcze innych do tego zachęcał. Są takie szkoły jak wyżej, ale są też i takie, w których młodzi ludzie idą chętnie na lekcje religii i na takie lekcje czekają.
- O tym, że lekcje religii w dzisiejszej formie bywają nudne i m.in. dlatego coraz więcej uczniów z nich rezygnuje, była mowa rok temu w Watykanie na soborze do spraw młodzieży. Biskup Thomas Dowd z Kanady, odwołując się do własnych doświadczeń, powiedział tam m.in., że niski poziom katechizacji odgrywa kluczową rolę w kryzysie wiary młodego pokolenia. Zgadza się Ksiądz Biskup z taką opinią?
- To prawda, że w wielu szkołach poziom katechezy jest bardzo niski, są przeciętni katecheci, ale znam też i takie placówki, z których uczniowie włączają się do ogólnopolskiej Olimpiady Teologii Katolickiej organizowanej w Polsce od blisko 30 lat. I robią to nie tylko zachęceni przez swoich nauczycieli, ale sami interesują się problemami Kościoła, interesują się zagadnieniami wiary, nauczania katolickiego. Zatem nie wszędzie musi być nudno i nie wszędzie wszystkiemu winni są „beznadziejni katecheci”. Jeśli powiem, że każdego roku kilkanaście tysięcy młodych ludzi na poziomie szkoły ponadpodstawowej przystępuje do pierwszego, szkolnego etapu tej olimpiady to chyba coś to znaczy. A to, że jest kryzys wiary młodego pokolenia to widzimy. Jednak, czy jest to tylko sprawa katechezy w szkole – z tym można dyskutować.
- O tym, że wiara młodych ludzi jest powierzchowna mówił w czasie synodu także abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki. Zaznaczył, że w jego archidiecezji prawie połowa młodzieży chodzi co niedzielę do kościoła. Zaraz jednak dodał, ale „co ci ludzie wiedzą o Bogu? Czy znają Go?”. Kto bardziej zawinił – katecheci czy rodzice?
- Jest w Ewangelii taka sytuacja, kiedy Jezus przechodząc ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Nauczycielu, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice? Pytanie „kto zawinił” jest trochę podobne. Wszyscy jesteśmy temu winni: przeciętni chrześcijanie. Oziębłość, bylejakość, bezwyrazowość, letniość – to najbardziej niszczy Kościół. Usypia i zatruwa. Gdy wygasa ewangeliczny żar, a w to miejsce pojawiają się połowiczność, przeciętność, kompromisy, wtedy nie tylko młody człowiek, zresztą bardzo podatny na wpływy otoczenia, ale i cała wspólnota jest najbardziej zagrożona. Młodzi tracą wiarę z powodu letniości i miernoty dorosłych katolików.
- Dyrektorzy szkół, z którymi rozmawiałam zauważają, że powodem rezygnacji z katechezy mogą być większe obecnie wymagania młodzieży wobec prowadzących te zajęcia. Uczniowie – tak mówią dyrektorzy – „chętniej chodzą na zajęcia prowadzone przez katechetę z charyzmą, który wykorzystuje nowoczesne metody nauczania i potrafi zaciekawić”. To stwierdzenie nie jest odkrywcze. Czy w komisji, którą Ksiądz Biskup kieruje, dyskutuje się nad tym, co zrobić, by katecheci bardziej zwracali uwagę na oczekiwania dzieci?
- Zalecam, by poczytać ostatnią Podstawę programową katechezy Kościoła katolickiego w Polsce, ale też i późniejszy dokument już bardziej szczegółowy, jakim jest Program nauczania religii rzymskokatolickiej w szkole. Tam zostały opisane nie tylko wymagania programowe na poszczególnych etapach edukacji, ale też sugestie, jak to zrobić, uwzględniając psychofizyczne możliwości i potrzeby ucznia. To są obszerne dokumenty przygotowane przez komisję, którą mam zaszczyt kierować jeszcze do marca 2020 roku, bo wtedy kończy się moja druga kadencja, a kolejnej już nie może być.
- Trzeba przyznać, że sami katecheci nie są źle oceniani. Prawie 60 proc. uczniów uważa, że stosunek katechetów do nich samych jest bardzo dobry lub dobry. Tylko 8 proc. badanych ocenia swoje relacje z katechetą jako złe. To pocieszające, bo katecheci sami przyznają, że „nauka katechezy jest coraz trudniejszym doświadczeniem”. Jak mówi doświadczony krakowski katecheta, salezjanin ks. Andrzej Gołębiowski, obecnie dyrektor redakcji programów katolickich TVP 3 Kraków, katechetom coraz częściej przychodzi uczyć młodzież z domów, które nie są katolickie. Do tego dochodzą uczniowie, którzy czują się zmuszeni do chodzenia na religię przez rodziców…
- Tym nie jesteśmy zaskoczeni. Rodzice już dawno zrezygnowali z pełnienia swej pierwszej i niezastępowalnej funkcji, jaką jest wychowanie. Zostawiają to szkole, grupom rówieśniczym. Katecheta w szkole, zanim zacznie opowiadać o trudnych sprawach związanych z wiarą w Boga, najpierw próbuje „oswoić” - mniej lub bardziej udolnie - swoich uczniów. Dzisiaj jest też trudno być nauczycielem w szkole. Trudności wychowawcze mają wszyscy nauczyciele. Stawianie wymagań – zwłaszcza w sytuacji możliwości rezygnacji z katechezy prawie w każdej sytuacji – jest bardzo trudne. Zawsze pojawi się pytanie, czy „luzować” i zabiegać, by na lekcje religii przychodziło jak najwięcej młodych ludzi, czy jednak stawiać wymagania, „nawet jeśli inni by nie wymagali”.
- Skoro mówimy o katechetach, w tym miejscu zapytam, jaki powinien być dobry katecheta w opinii Księdza Biskupa? Co powinno go cechować, wyróżniać?
- Trudne pytanie. Hasła, które przychodzą mi do głowy to: świadek, przyjaciel, ratownik, terapeuta, profilaktyk, realista… Każde z tych słów można wypełnić treścią. I nie ma w tym przesady. Wielu katechetów jest takimi specjalistami. Często są powiernikami wielu ważnych młodzieńczych tajemnic. Charyzmatyczni katecheci istnieją naprawdę!
- Wracając do statystyk. Mówi się, że tłok w szkołach spowodowany reformą edukacji i późniejsze godziny zakończenia lekcji powodują, że coraz więcej uczniów rezygnuje z lekcji religii…
- O tym, że będą dwa roczniki, samorządy wiedziały już trzy lata wcześniej. Można było zatem się przygotować. Ale jest też prawdą, że zła organizacja zajęć szkolnych ma poważny wpływ na łatwą rezygnację uczniów z nauczania religii. Widać to zwłaszcza w szkołach ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych. Wyznaczanie religii na pierwszych i ostatnich godzinach zajęć - często bardzo wcześnie, np. o 7.15, albo bardzo późno ósma, dziewiąta godzina lekcyjna - powoduje, że młodzież rezygnuje z tych zajęć, zresztą, uciekają też i z innych przedmiotów. Od początku roku szkolnego do wielu placówek edukacyjnych przychodziły od organu prowadzącego szkołę jasne komunikaty: pierwsze i ostatnie godziny dla religii, łączenie klas (nawet ponad 40 osób w klasie), jak najwięcej „okienek”, zwłaszcza dla księży. Kiedy dochodzą takie informacje trudno podejrzewać katechetów, że są winni rezygnacji młodzieży z katechezy. Chciałbym, żebyśmy byli sprawiedliwi. Praca, jaką mają do wykonania katecheci jest naprawdę ogromna. I nie wolno wyłącznie ich winić za taki stan rzeczy. Wielu dyrektorów, nie tylko po ostatnich strajkach, ale jeszcze dużo wcześniej, kiedy nie będąc biskupem zasiadałem w komisjach egzaminacyjnych na kolejne stopnie awansu zawodowego nauczycieli, podkreślało nie tylko dobre wykształcenie i kompetencje katechetów, ale także ich ofiarność, dyspozycyjność, poświęcenie, prawdziwą służbę na rzecz szkoły. A proszę pamiętać, że katecheci są nie tylko dla szkoły. Każda parafia to kolejne nowe wyznaczone zadania pozaszkolne. I tam oni też są. Przy całej „nagonce” na katechetów należy się im ogromny szacunek i uznanie.
- W niektórych miastach, np. w Poznaniu, uczniowie ostatnich klas szkół średnich będą mieli w tym roku jedną lekcję religii w tygodniu. O zmiany w zakresie edukacji religii wnioskowały władze miasta, które zwróciły się z tym do abp. Stanisława Gądeckiego, który zgodził się na to. Czy nie uważa Ksiądz Biskup, że jeśli chodzi o maturzystów to mądre posunięcie? Uczniowie ostatnich klas są bardzo obciążeni nauką. To może być jeden z powodów, dla których w ogóle rezygnują z katechezy…
- Zasada jest prosta - tygodniowo dwie godziny nauczania dla każdej klasy. Rozporządzenie uwzględnia sytuacje nadzwyczajne. Jeśli istnieje uzasadniona potrzeba, biskup diecezjalny może „ad casum”, dla konkretnej szkoły, konkretnego poziomu czy klasy na określony czas, np. rok szkolny, udzielić zgody na jednogodzinny wymiar nauczania. Tak już było ponad 20 lat temu, gdy brakowało nauczycieli religii albo brakowało pomieszczeń szkolnych. Wtedy w wielu szkołach zajęcia odbywały się w ograniczonym wymiarze. Na razie obowiązuje dwugodzinny wymiar nauczania religii w szkołach. Dotyczy to również nauczania w przedszkolach, gdzie od 3. do 6. roku życia dziecka nauczanie odbywa się w wymiarze dwóch jednostek tygodniowo.
- Wiem, że polscy hierarchowie przyjęli dokument w sprawie katechezy, który zastąpi ten z 2010 r. Na jego podstawie miały zostać opracowane nowe programy nauczania religii, a także nowe podręczniki i materiały dydaktyczne. Na jakim etapie są te prace?
- Po opublikowaniu Podstawy programowej i Programu nauczania religii w czerwcu 2018 roku, rozpoczęły swoją pracę zespoły przygotowujące podręczniki do nauczania religii. W tej chwili nie umiem dokładnie powiedzieć, ile takich zespołów pracuje nad podręcznikami. Taką informację będziemy mieć dopiero wtedy, kiedy propozycje i projekty tych podręczników zostaną przedstawione Komisji Wychowania do zatwierdzenia. Ważne jest bowiem, by one były zgodne z Podstawą programową i Programem nauczania na danym etapie edukacji. Aby mogły wejść w życie 1 września 2020 r., potrzeba przynajmniej kilku miesięcy na przygotowanie stosownej recenzji, zatwierdzenie, a potem wydruk. Zgodnie z wytyczonym planem, od 1 września 2020 roku wejdą nowe podręczniki w grupach przedszkolnych oraz klasach I i V szkoły podstawowej. A także dla klas I szkół ponadpodstawowych, czyli dla liceum, technikum i szkoły branżowej I stopnia.
- Bardzo dziękuję Ekscelencji za rozmowę.
opr. ac/ac