Spór o formę przyjmowania komunii świętej pokazuje, jak daleko potrafimy odejść od tego, co jest istotą kultu Najświętszego Sakramentu
Po ponad półroczu trwania epidemii koronawirusa coraz wyraźniej widać jej destrukcyjne skutki, nie tylko w wymiarze medycznym. Na całym świecie, na różnych poziomach. Ludzie podzielili się na „maskowców” i „bezmaskowców”, sparaliżowanych życiem w permanentnym strachu przed domniemanym zakażeniem, czy „płaskoziemców” odrzucających w ogóle możliwość istnienia wirusa i wietrzących globalny spisek. Robi się coraz bardziej nieciekawie.
Spór narasta, przybierając coraz ostrzejsze formy. Podział nie ominął także Kościoła, a jego linia pojawiła się w miejscu dość niespodziewanym, mianowicie w reakcji na sposób przyjmowania Komunii św.
Rygor sanitarny sprawił, że przypomniano o dwóch obowiązujących od lat w Kościele formułach: Komunii do ust i możliwości przyjęcia jej na rękę. Funkcjonują one obok siebie od dawna, choć niewątpliwie w naszych realiach kulturowych dominuje pierwszy wzór. Są zatwierdzone prawem kościelnym, podbudowane wielowiekową tradycją, w której można znaleźć ich usankcjonowanie (i głębokie teologiczne uzasadnienie). Szanując wrażliwość osób, które w różny sposób przeżywają epidemię, w wielu świątyniach umożliwiono, o ile warunki na to pozwalają, korzystanie z obu sposobów otrzymania konsekrowanej Hostii. No i zaczęło się.
Pojawiły się oskarżenia o profanację, wprowadzanie elementów protestanckich do katolicyzmu, zaczęto nawzajem przebijać się argumentami z Pisma Świętego czy nauczania Ojców Kościoła, oskarżać o strach (komentarz osoby klękającej do Komunii św. i przyjmującej ją do ust: „A ja się nie boję!”) i brak wiary („Pan Jezus nie zaraża!”). Pojawiły się ilustracje absurdów, do jakich dochodzi w niektórych krajach zachodnich, kiedy to konsekrowane Hostie podaje się pincetą, są zafoliowane w hermetyczne, sterylne woreczki albo wierni sami je sobie biorą z plastikowych, jednorazowych miseczek. Z drugiej strony: niedawno na ulicach polskich miast pojawiły się plakaty ukazujące Hostię leżącą na brudnej, zakrwawionej dłoni, wprowadzając niemały zamęt - i lęk! - wśród wiernych. I w sposób bardzo niesprawiedliwy deformując naukę Kościoła, wypaczając jej sens i pogłębiając podział.
I tak element, który z natury rzeczy jest najświętszy w liturgii, który z założenia ma być kwintesencją jedności, zgody i wzajemnej miłości, stał się punktem zapalnym, przyczyną wzajemnych oskarżeń, w których świadomość obecności żywego, prawdziwego Boga zdaje się schodzić na margines. Niekiedy bardzo brutalnych.
Kto na tym najwięcej zyskuje? Nietrudno się domyślić.
„Jak przyjmować Komunię świętą? Klęcząc czy stojąc? Na rękę czy do ust?” - pytał kard. Joseph Ratzinger, uważany przecież za jednego z bardziej tradycyjnych papieży XX w., w swojej książce pt. „Służyć prawdzie”. „Naprzód trzeba powiedzieć, że obydwa sposoby są dopuszczalne. Może ktoś zapytać: czy tolerancja jest tu na miejscu? Otóż wiemy, że aż do IX w. Komunię św. przyjmowano stojąco, do ręki, co nie znaczy, że tak miało pozostać na wieki. Albowiem piękno i wielkość Kościoła polega na tym, że rośnie, dojrzewa i Tajemnicę pojmuje coraz to głębiej. W tym sensie nowe formy powstające po IX w. mają jako wyraz czci dla Najświętszego Sakramentu swe pełne uzasadnienie. Z drugiej strony musimy jednak powiedzieć, że jest rzeczą niemożliwą, aby Kościół do IX w., więc przez 900 lat przyjmował Eucharystię niegodnie. Czytając teksty Ojców Kościoła, widzimy, z jaką czcią i gorącością ducha przyjmowano Komunię. U św. Cyryla - IV w. - znajdujemy szczególnie piękny tekst. Mówi on w swej katechezie, jak wierni mają przystępować do Komunii św. Zbliżając się do ołtarza, mają kłaść prawą rękę na lewą, aby w ten sposób obie dłonie utworzyły tron i krzyż zarazem dla Króla. Cyrylowi chodzi o ten symboliczny wyraz pełen piękna i głębi: ręce człowieka tworzą krzyż, który staje się tronem dla zstępującego Pana. Wyciągnięta, otwarta ręka staje się znakiem postawy człowieka wobec Chrystusa: człowiek roztwiera przed Nim szeroko swe ręce. Zważywszy to wszystko, dochodzimy do przekonania, że jest rzeczą fałszywą spierać się o tę lub ową formę. Nie powinniśmy zapominać, że nie tylko nasze ręce są nieczyste, lecz także nasz język, nasze serce; że językiem grzeszymy często więcej niż rękoma. Największym ryzykiem podjętym przez Boga i równocześnie wyrazem Jego miłosiernej miłości jest to, że nie tylko ręce i język, lecz także i nasze serce może Go dotykać”.
Wiara jest najważniejsza. Jeśli jej zabraknie, cała reszta też traci sens.
„Nie można zarzucać profanowania Eucharystii osobom pragnącym z różnych powodów przyjąć z wiarą i czcią Komunię św. do rąk, zwłaszcza w okresie pandemii” - czytamy w komunikacie wydanym przez Komisję ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP.
Biskupi przypomnieli, że chociaż główną formą przyjmowania Komunii w Polsce jest Komunia do ust, to jednak „nie oznacza to, że inne zatwierdzone przez Kościół formy miałyby być same z siebie niegodne, niewłaściwe, złe lub grzeszne, jeśli spełnia się warunki stawiane w tej kwestii przez prawo liturgiczne”.
Komisja uznała za niesprawiedliwe sugerowanie, jakoby osoby przyjmujące Komunię na rękę automatycznie nie miały szacunku wobec Najświętszego Sakramentu. „Niewłaściwe i krzywdzące wiernych jest twierdzenie, że przyjmowanie Komunii św. na rękę, jest brakiem szacunku wobec Najświętszego Sakramentu” - czytamy w dokumencie. „Podobnie niesprawiedliwe jest ukazywanie osób przyjmujących Komunię św. na rękę jako tych, którzy «winni są Ciała i Krwi Pańskiej», z założeniem, że czynią to bez uszanowania, którego domaga się św. Paweł w 1 Liście do Koryntian. Co prawda Sobór Trydencki używa tego fragmentu na przypomnienie o godnym i pełnym czci przyjmowaniu Ciała Pańskiego, ale nadaje mu również wymiar duchowy, ukazując że niegodnym jest przyjmowanie Komunii w grzechu [...]. Dodajmy, że słowo «niegodne» oznacza to, czego się nie godzi czynić, a tymczasem Kościół w swoim prawie uznaje za «godny» zarówno jeden, jak i drugi sposób przyjmowania Komunii. Potępiając jeden z godziwych sposobów przyjmowania Komunii św., wprowadza się nieład i podział w rodzinie Kościoła”.
Przypomniano także w komunikacie komisji, że prawo oceniania i zmieniania praktyki liturgicznej należy do Stolicy Apostolskiej i dopóki ona uznaje Komunię na rękę za godziwy sposób udzielania wiernym Ciała Pańskiego, nikt nie powinien tego sposobu negować. Kto zaś to czyni, wprowadza nieład i podział w rodzinie Kościoła. „Faktyczna profanacja Eucharystii to czyn «mający znamiona dobrowolnej i poważnej pogardy okazywanej świętym postaciom»” - przypominają biskupi. „Nie można więc zarzucać profanowania Eucharystii osobom, które z różnych powodów pragną przyjąć z wiarą i czcią Komunię św. na rękę, zwłaszcza w okresie pandemii. [...] Prawo oceniania i zmieniania praktyki liturgicznej należy do Stolicy Apostolskiej i dopóki ona uznaje Komunię na rękę za godziwy sposób udzielania wiernym Ciała Pańskiego, nikt nie powinien tego sposobu potępiać. Kto zaś to czyni, wprowadza nieład i podział w rodzinie Kościoła”.
Komunikat zawiera też prośbę o szczególną dbałość podczas udzielania Komunii św. „Niech szafarze udzielający Komunii na rękę poczuwają się do szczególnie wielkiej dbałości o cześć wobec Najświętszego Sakramentu, zwracając uwagę na to, aby przy Komunii nie dopuścić do gubienia okruszyn Hostii - czytamy. W tym celu powinni dbać o jakość stosowanych do Mszy hostii, z wielką uwagą dbając o to, aby się nie kruszyły i nie pozostawiały na dłoniach wiernych okruszyn”.
Echo Katolickie 41/2020
opr. mg/mg