Głównym problemem współczesnego świata nie jest kryzys ekonomiczny, ale kryzys myślenia i kryzys wiary - rozmowa z kard. Zenonem Grocholewskim
Potrzeba ludzi świętych. To jest wielki program, także Kościoła w Polsce — mówi kard. Zenon Grocholewski, prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej — z którym rozmowę dla Katolickiej Agencji Informacyjnej przeprowadził ks. Maciej Szczepaniak
KS. MACIEJ SZCZEPANIAK: — Eminencjo, uczestniczył Ksiądz Kardynał w przedświątecznym spotkaniu papieża Benedykta XVI z pracownikami Kurii Rzymskiej. W swoim przemówieniu Papież pytał: „Jak dziś głosimy Ewangelię? Jak jest dziś możliwe, aby wiara stała się rzeczywiście siłą żywą i istotną?”. Jak postrzega Ksiądz Kardynał wizję ewangelizacji zarysowaną przez Ojca Świętego?
KARD. ZENON GROCHOLEWSKI: — Przemówienie Papieża było w tym roku wielowątkowe. Wydaje się, że podstawowym problemem, jaki wysunął Ojciec Święty, był problem wiary. Mówił, że cały kryzys ekonomiczny na świecie związany jest z kryzysem wiary. Wiara to coś wspaniałego, ale może ona wzrastać, może słabnąć, możemy ją stracić. Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją wiarę. Jeśli uznajemy, że nasze życie nie kończy się na ziemskim bytowaniu, wówczas nasza wizja wartości jest zupełnie inna, inna staje się perspektywa życia i działania. Benedykt XVI bardzo mocno podkreśla w przemówieniach skierowanych do naukowców na wszystkich uczelniach i uniwersytetach, że trzeba rozszerzyć horyzonty wiedzy. Człowiek nie może bowiem pominąć pytań o to, jaki jest cel jego życia, jaki jest cel jego pracy, jaki jest cel badań naukowych. Jeśli pominie się te pytania, łatwo można dojść do łamania podstawowych zasad etycznych w nauce, jak w przypadku eksperymentów medycznych na ludziach w czasach Hitlera, w imię nauki i postępu. Podstawowe pytania, jakie stawia wiara, są istotne nie tylko dla konkretnego człowieka, ale dla całej ludzkości, dla właściwego postępu ludzkości. W przemówieniach Benedykta XVI widać dziś wielką troskę o wiarę człowieka, a więc o przyszłość ludzkości. Przypomina się tu zdanie Jezusa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26).
— 50 lat temu Jan XXIII ogłosił zwołanie Soboru Watykańskiego II. Ksiądz Kardynał został wyświęcony na kapłana podczas trwania obrad soborowych i sam stał się jedną z osób — myślę tu szczególnie o procesie powstawania Kodeksu Prawa Kanonicznego — odpowiedzialnych za wprowadzanie postanowień Soboru w życie. Jakie słowa soborowych dokumentów czekają jeszcze — zdaniem Księdza Kardynała — na wprowadzenie w życie?
Wszystkie. Czy to będzie ekumenizm, czy wychowanie, czy misja Kościoła w świecie współczesnym — wszystkie te elementy nauczania soborowego wymagają dalszej refleksji. Według mnie, szczególnie pogłębionego spojrzenia wymaga Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”. Zarówno ten dokument, jak i Konstytucja o Objawieniu Bożym dały nam dużo światła do zrozumienia nauki w Kościele i specyfiki studiów kościelnych, ponieważ pozwalają nam one zrozumieć metodologię nauk teologicznych. Osobiście jestem zachwycony Soborem. Z późniejszego doświadczenia wiem, jak trudno jest pracować w różnych komisjach, gdzie każdy ma swoje zdanie. Na Soborze było tylu ludzi, a jednak obrady zaowocowały wydaniem tak wspaniałych dokumentów. Każdy z tych dokumentów jest nadal aktualny i wymaga dalszej realizacji i pogłębienia.
— Sobór wiele miejsca poświęcił znaczeniu wychowania w życiu człowieka i wpływowi wychowania na współczesny postęp społeczny. W jakim kierunku powinno pójść zaangażowanie Kościoła w działalność uniwersytecką?
Potrzebujemy przede wszystkim uniwersytetów katolickich, ponieważ współczesny świat czeka na katolickich dziennikarzy, socjologów, polityków, prawników... Misją świeckich nie jest głoszenie kazań, ale świadectwo chrześcijańskie w polityce, w życiu społecznym, w medycynie. Dlatego potrzebujemy katolickich uniwersytetów. W tym roku byłem np. w Manili na Filipinach na obchodach 400-lecia istnienia katolickiego Uniwersytetu św. Tomasza. Dziś ta uczelnia ma ok. 50 tys. studentów, a na Mszy św. z okazji tych obchodów w potężnym parku zgromadziło się 80 tys. uczestników. Uniwersytet cieszy się ogromnym prestiżem, podobnie jak inne uczelnie — w samej Manili, która jest ogromnym miastem, działa dziewięć uniwersytetów katolickich. Odwiedziłem też uniwersytety katolickie na Tajwanie, gdzie Kongregacja ds. Edukacji Katolickiej zawarła z rządem umowę dotyczącą tożsamości katolickiej uniwersytetów.
— Rządowi kraju, w którym chrześcijanie stanowią mniejszość, zależy na uniwersytetach katolickich?
Na tych uczelniach studenci katoliccy to 1-2 proc., pozostali to buddyści, taoiści. Państwu zależy jednak na tych uniwersytetach, bo należą one do najlepszych. Według zawartej właśnie umowy, na wszystkich wydziałach uniwersytetu w normalnym programie będzie przewidziany wykład społecznej nauki Kościoła i doktryny katolickiej. Istnieje także możliwość zwolnienia profesora, który przeszkadza w wypełnianiu chrześcijańskiej tożsamości uniwersytetu. Państwo uznało też prawa wydziału teologicznego — studiuje tam teraz 51 studentów z Chin kontynentalnych, których tytuły naukowe będą uznane także w Chińskiej Republice Ludowej. Podpisanie umowy w Ministerstwie Edukacji było aktem bardzo uroczystym, a wiązała się z tym moja wizyta u Prezydenta, która trwała 50 min. Otwarto także nowy szpital wydziału medycyny uniwersytetu katolickiego, a wśród fundatorów szpitala znalazło się wielu eks-studentów, którzy wcale nie są katolikami. Jeden z nich — niechrześcijanin — ofiarował 5 mln dolarów amerykańskich, a podczas swego przemówienia podkreślał, że solidny uniwersytet potrzebuje najlepszego szpitala. Widać, że studenci są zakochani w uniwersytecie i starają się, żeby on się rozwijał.
— Wydaje się, że łatwiej szanować katolików na Tajwanie niż w Europie, gdzie często ludzie wstydzą się swojej chrześcijańskiej tożsamości...
Jestem pod wrażeniem ich kultury, szacunku dla drugiego człowieka, którego — mam wrażenie — wielu mogłoby się od nich uczyć. Minister edukacji urządzał np. obiad z okazji podpisanej z nami umowy, nikt z obecnych członków rządu nie był katolikiem, ale ze względu na obecność naszej delegacji poproszono nas o odmówienie modlitwy przed posiłkiem. Piękny gest szacunku.
— Przyszłość uniwersytetów katolickich tkwi zatem w sposobie nauczania?
Istotą uniwersytetów katolickich jest formacja człowieka. Byłem niedawno w Kamerunie, w Yaoundé, gdzie świętowaliśmy 20-lecie uniwersytetu dla sześciu krajów Afryki Centralnej. Wszyscy, zarówno Prezydent, jak i ministrowie, podkreślali, że cała elita ich kraju pochodzi z uczelni katolickich. Warto to akcentować, ponieważ uniwersytety katolickie nie tylko przekazują wiedzę, ale także starają się formować całego człowieka. Kiedy przychodzą do Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej ambasadorowie niechrześcijanie i chwalą się, że chodzili do szkół katolickich albo skończyli uniwersytety katolickie, to pytam ich: Dlaczego pan wybrał taki uniwersytet? Wtedy padają dwie odpowiedzi. Albo mówią, że uniwersytet katolicki jest najlepszy, albo że wybrali uniwersytet katolicki, ponieważ nie tylko uczy, nie tylko przekazuje wiedzę, ale też formuje, jest tam rodzinna atmosfera, uczelnia stara się, żeby naukowiec był uczciwym człowiekiem. Nie wystarczy przekazać wiedzę, trzeba tak formować człowieka, by on tę wiedzę chciał i umiał wykorzystać dla dobra ludzkości. Dlatego jestem przekonany, że wyższe uczelnie katolickie mają perspektywę i będą przyczyniały się do budowania dobra w świecie.
— Czy to samo dotyczy szkół katolickich?
Szkoły katolickie są również bardzo ważnym narzędziem formacji człowieka. W Tajlandii, gdzie katolików jest mniej niż 0,5 proc., szkoły katolickie są najlepsze i najbardziej cenione. Gdyby Kościół wycofał się ze szkolnictwa w wielu krajach afrykańskich, nie byłoby tam prawie w ogóle nauczania. Jestem dumny z tego, że widziałem szkoły katolickie w slumsach, gdzie bracia zakonni prowadzą je w warunkach bardzo prymitywnych, dają dzieciom jeść. Rola Kościoła jest tam ogromna. Trzeba jednak pamiętać, że szkoły katolickie nie mogą zatracić swojej chrześcijańskiej tożsamości. Mamy wiele takich przypadków, kiedy rodzice protestują, że szkoła nie przekazuje chrześcijańskiej formacji, wręcz się jej domagają. Rodzice mają prawo dać dzieciom edukację według własnego sumienia i jeśli posyłają dziecko do katolickiej szkoły, wymagają katolickiego wychowania.
— Jaki będzie dla Kościoła rok 2012? Co powinniśmy zrobić, żeby realizować w Polsce program nowej ewangelizacji?
Kościół musi być Kościołem świadomym swojej tożsamości i świadomym swojej misji we wszystkich dziedzinach, zarówno gdy chodzi o życie duchowe i religijne, jak też o jego misję w życiu społecznym, o naukę, o wymiar misyjny. Najważniejszym elementem jest jednak świętość. Jan Paweł II przypomniał nam o tym na początku trzeciego tysiąclecia w liście apostolskim „Novo millennio ineunte”, mówiąc, że święci budują Kościół. Św. Jan Maria Vianney miał kłopoty ze studiami — prosty ksiądz, a zrobił więcej niż setki innych księży razem, bo był złączony z Chrystusem, wierzył w to, co robi. Cała moc Kościoła tkwi w przeżywaniu własnej tożsamości.
— Tożsamość Kościoła wyraża się więc w świętości człowieka...
Oczywiście. Byłem dwa lata temu w Marsylii, odprawiałem tam Mszę św. w potężnym kościele neogotyckim, który był przeznaczony do rozbiórki z powodu braku wiernych — we Mszach św. uczestniczyło 10-15 osób. Do parafii przyszedł nowy ksiądz i dzisiaj ten kościół co niedzielę jest wypełniony wiernymi, ludzie przyjeżdżają na nabożeństwa z daleka. Rozmawiałem przed kościołem z uczestnikami Eucharystii, pytając, dlaczego zaczęli nagle chodzić na nabożeństwa do tego kościoła. A oni mówili: przyjeżdżamy, bo tu jest ładna Liturgia, bo tutaj jest atmosfera modlitwy, tutaj ksiądz słucha spowiedzi, jest grupa ministrantów, tutaj ksiądz mówi kazania, które my rozumiemy — bardzo charakterystyczna myśl, bo często mówimy kazania ponad głowami ludzi, jakby wszyscy byli teologami. Ten ksiądz nic nadzwyczajnego nie robi, po prostu jest księdzem, ale ludzie wyczuwają, że ten człowiek wierzy i kocha Chrystusa. Największą dźwignią postępu Kościoła jest przeżywanie własnej tożsamości. Kościół musi żyć Chrystusem i o Nim świadczyć rzetelnie, solidnie. Potrzeba ludzi świętych — to jest wielki program, także dla Kościoła w Polsce.
— Jaka jest największa troska Prefekta Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej?
Kongregacja, którą kieruję, ma trzy sekcje: uniwersytety, szkoły i seminaria. Największą wagę kładę na seminaria. Choć nie podlegają nam np. seminaria w krajach misyjnych, zawsze — także w tych krajach — odwiedzam seminarium duchowne — ostatnio byłem np. w Kamerunie, w Kongo, na Tajwanie. Najważniejsze w formacji kapłanów jest kształtowanie ich duchowości. To duchowość rzutuje na przygotowanie ludzkie, naukowe i jest bodźcem prężności pastoralnej.
opr. mg/mg