Czy Bóg Starego Testamentu musi być aż tak okrutny?

Jeden z najwybitniejszych biblistów polskich, odpowiada na pytania dotyczące niezrozumiałych i trudnych miejsc w Biblii - fragmenty książki "Najtrudniejsze miejsca w Biblii"

Czy Bóg Starego Testamentu musi być aż tak okrutny?

ks. Jerzy Chmiel

Najtrudniejsze
miejsca w Biblii

ISBN: 978-83-61533-97-9
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2009

Spis wybranych fragmentów
Wstęp
Czy Bóg Starego Testamentu musi być aż tak okrutny?
Czy Jezus się uśmiechał?
Czy Jezus pochwala nieuczciwość?

Czytając Stary Testament spotykamy się bardzo często z jakąś okrutnością Boga, bo potopił Egipcjan w Morzu Czerwonym, wcześniej zabił wszystkich pierworodnych w rodzinach egipskich Bogu ducha winnych, bo przecież nie można karać zwykłe rodziny za zło wyrządzane Izraelitom przez faraona. Bóg to powinien wiedzieć... niech ukaże za niegodziwość faraona, ale co ci zwykli Egipcjanie Mu zawinili? Czy Bóg Starego Testamentu musi być aż tak okrutnym Bogiem?

Nieraz spotykamy się właśnie z takimi zdaniami typu: Skarał Bóg za co mógł albo częste groźby babci, karcącej dziecko: bo Cię Bozia skarze! To są bardzo złe momenty pedagogiki wychowania dzieci i młodych ludzi. Młody człowiek wchodzi w dojrzały wiek
i z dzieciństwa pozostaje u niego uraz do Boga, który jawi mu się, jako Ten karzący, surowy i czasem okrutny. Pojęcie kary jest niejako związane z działaniem i z naturą człowieka, bo jak coś może zagrażać człowiekowi, jeśli on wie, że może być ukarany, to jednak trochę się wstrzymuje w swoich działaniach. Przykładem może być kodeks ruchu drogowego, jasno określone przepisy, które człowiek czasem przekracza, jednak konsekwencje kary czasem go powstrzymują od igrania ze śmiercią, hamują jego zapędy na skutek pojawiającego się radaru czy obawy przed policją. Mówimy często: bój się Boga! To jest jakby chęć zwrócenia uwagi na to, że człowiek nie może pozostać bezkarny wobec czynionego przez niego zła.

Czy Bóg jest tak bardzo karzący i okrutny, jak może się wydawać? Otóż w pierwszym opisie Stworzenia Świata autor natchniony napisał, że wszystko, co Bóg stworzył, było dobre. Jeśli jest dobre, to nie powinno mieć na sobie jakiegoś piętna okrucieństwa.

Mimo tego jednak spotykamy się z karą Bożą?

Otóż, w Starym Testamencie mamy mnóstwo przykładów karzącego Boga: kara po grzechu pierworodnym; potop; kara za budowę wieży Babel i wiele innych. Bardzo często na kartach Starego Testamentu (ale i Nowego), mamy jakieś karania, choćby Izraelitów, za brak wierności, odejścia od wiary przodków. Idąc dalej moglibyśmy śmiało powiedzieć, że Bóg Ojciec ukarał nawet swojego Syna, skazując Go na śmierć przez ukrzyżowanie. Nie oszczędził Mu dramatycznej śmierci, pełnej cierpienia i bólu.

Czy taka kara była potrzebna? Czy w wypadku Chrystusa możemy mówić w ogóle o karze?

Jest to kara tzw. wychowawcza czy wychowująca. Teoretycznie kara wychowawcza sama w sobie może być pewną sprzecznością. To jest kara przepełniona miłością. Dziecko musi ponieść karę za zły czyn, musi zdać sobie sprawę z tego, że źle zrobiło. Kara jest pewnym procesem wychowawczym. Tu też nie ma mowy o zemście, chociaż niekiedy spotyka się w Starym Testamencie nazwę Boga Mściciela, ale Bóg tak naprawdę się nie mści, bo po co? On i tak jest Najwyższy. Kara nie może polegać na niszczeniu drugiego człowieka. Kara w Starym Testamencie jest tylko kwestią wychowawczą. To jest zresztą bardzo trudny problem, również z punktu widzenia pedagogicznego, przeżywany dzisiaj. Człowiek, który popełnił jakieś przestępstwo, nieprawość czy — mówiąc teologicznie — zgrzeszył, sam siebie skazuje na karę, sam siebie karze. To nie jest kara dana przez Boga. On sam siebie karze.

Nie możemy mówić, że Bóg jest okrutny czy też Bóg karze. Nawet na Sądzie Ostatecznym, kiedy nastąpi to ewangeliczne rozróżnienie między dobrymi i złymi, nie będzie można mówić specjalnie o karze, ale o życiu człowieka i tym, na co sobie zasłużył, co wypracował w ciągu swojego życia, z czym przyszedł na Sąd. Kara pedagogiczna, Boża kara polega na tym, by uwrażliwić człowieka, wyczulić go, by wypracowywał pewną chłonność, percepcje, wyczulenie na to, co dobre, szlachetne, co potrzebne. Bez tej wrażliwości
i świadomości kary nie będzie zdolny do przyjęcia darów. Ewangeliczne odrzucenie wyrażone słowami: Pójdźcie precz przeklęci na Sądzie Ostatecznym, to pewien rodzaj literacki. Bóg nie będzie nikogo karał ani przeklinał. To sam człowiek skaże się na ogień wieczny, bo ze smutkiem stwierdzi, że nie jest zdolny wyjść kilka pięter wyżej. Tam się będzie nudzić, to nie jest dla niego. A szkoda, bo w ciągu swojego życia mógł sobie wypracować system wartości, pewną koncepcję swojego życia i styl, i byłby wyżej, gdyby jego życie było w stylu tych, którzy tam chcą być. Przez własne wybory człowiek skazuje się sam na taki stan, w jakim czuje się lepiej. To jest kara. To mniej więcej tak, jakby ktoś sobie popsuł zdrowie przez nadużywanie alkoholu, palenie papierosów... Nawet jeśliby chciał być zdrowszy przy końcu swojego życia, to nie jest w stanie czasu cofnąć. Konsekwencje palenia czy picia musi ponieść. To są konsekwencje jego wyborów, wolnych i nieprzymuszonych.

W tym potępieniu, przynajmniej ja tak uważam, jako teolog już od tylu lat zajmując się także eschatologią biblijną, nie chodzi o to, że człowiek będzie przez Boga wyrzucony za drzwi, może jeszcze przy pomocy Świętych Pańskich, aby było pewne, że nie „wykombinuje” zbawienia. Potępienie, moim zdaniem, to prawdziwy ból człowieka, że nie skorzystał z tylu okazji do dobrego, chociaż mógł skorzystać. Uczyli go, namawiali, doradzali, a on mając własny sposób na życie zaprzepaścił je. I to będzie to zgrzytanie zębów. Tu też nie chodzi
o samo zgrzytanie, jako zgrzytanie na zębach. To jest metafora. Trzeba korzystać z dobrych rad, nauk Kościoła i doświadczenia. Tu jest właśnie wielka rola chrześcijaństwa, Kościoła, apostolstwa i duszpasterstwa.

Motywy i metody kary Bożej są też pewną tajemnicą, która możemy rozwiązać tylko oparciu o życie i nauczanie Chrystusa, i tu znajduje się właściwy klucz do rozwiązania. Przecież Bóg mógł inaczej zbawić człowieka. Nie musiał zbawiać przez straszliwą mękę swojego Syna, przez drogę krzyżową, samo ukrzyżowanie i śmierć. Mógł w inny sposób. Tak jak stwarzał słowem stań się i stało się, tak też mógł zbawić człowieka in odpuścić mu grzechy, odpuszczać codziennie. Nie mielibyśmy wtedy Sądu Ostatecznego i kary za grzechy. Jednak to wszystko wiąże się jakoś z naturą człowieka.

Kara odnosi się nie tylko do istot żywych. Człowiek cierpi, ale cierpią też zwierzęta. Cierpi natura. Wybuchy wulkaniczne, pyły wulkaniczne i inne gazy, które się wydobywają podczas wybuchu wulkanu, trzęsienia ziemi, potopy, zmiany temperatury, klimatyczne, zanieczyszczenia powietrza itd., wszystko to pojmowane jest przez człowieka jako elementy kary, elementy, które wiążą się z cierpieniem człowieka.

Tego wszystkiego nie możemy zrozumieć bez zrozumienia Męki i Śmierci Chrystusa, bez uwzględnienia cierpienia, jakie przeszedł Jezusa przed śmiercią.

Często człowiek nie potrafi sobie wyjaśnić sytuacji trudnych w swoim życiu. Dlaczego jego to spotkało? Dlaczego jego najbliższy krewny, najbliższa mu osoba w pełni sił zmarła? Dlaczego została przejechana przez pijanego kierowcę? Dlaczego dziecko jego zostało pobite, a potem się powiesiło? Dlaczego jego to spotkało? To jest wielka boleść
i wielkie cierpienie, ale bez spojrzenia na krzyż i bez perspektywy Zmartwychwstałego nie jesteśmy w stanie tego pojąć.

dalej >>

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama