Cechy miłości

Hymn o miłości (1Kor 13) jest jednym z najbardziej znanych tekstów św. Pawła. Jak powinniśmy rozumieć chrześcijańską miłość, największą z cnót?

Cechy miłości

Miłość jest łaskawa, czyli łagodna. Trudno jest jednoznacznie przetłumaczyć grecki termin chrestos oznaczający ko­goś dobrego, łagodnego, pełnego życzliwości dla innych. Życzliwość wiąże się z postawą pełną szacunku dla drugiego człowieka, uznaniem war­tości, jakie on reprezentuje, gotowością śpiesze­nia mu z pomocą w razie potrzeby. Jest dopeł­nieniem tego, co oznacza wcześniej wymieniona cecha mi­łości — cierpliwość, czyli w pewnym sensie bierne znoszenie przykrości, powstrzymywanie się od reakcji negatywnych, które zazwyczaj wy­buchają w stosunkach międzyludzkich. Łaskawość to przy­jęcie bliźniego takim, jakim jest, po­mimo jego braków i ograniczeń i gotowość czynnego niesienia mu pomocy. Człowiek łaskawy jest gotów pomóc bliźniemu zaspokoić zarówno jego fizyczne potrzeby, jak też ułatwić mu stawa­nie się coraz lepszym przez postawę pełną dobroci, wychodzenie na przeciw wszystkiemu, co w dru­­gim człowieku jest pozytywne, aby mógł na bazie tych dobrych cech uporządkować swoje wnętrze i opanować własne wady. Jest to z jednej strony zachęta do pracy nad sobą, opieranie się na wartościach naturalnych właściwych każ­dej osobie ludzkiej, a z drugiej otwieranie się na działanie Boże, przybliżanie drugiemu człowie­kowi owoców zbawczego dzieła Chrystusa i ułat­wianie otwarcia się na natchnienia Ducha Świętego.

Kolejne określenia to przeciwstawienie mi­łości wadom, niewłaściwym postawom i działaniom. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą (13,4). Te wady najbardziej od­dalają człowieka od Boga i od bliźniego. Św. Pa­weł wymienia wśród uczynków ciała te niewłaś­ciwe postawy, które akurat w tym wypadku mniej odnoszą się do grzechów typowo cielesnych, w które zaangażowany jest ludzki organizm. Są to wewnętrzne postawy sprzeczne ze wzo­rem ukazanym chrześcijanom przez Chrystu­sa. W prze­kła­dzie Biblii Tysiąclecia w Ga 5,19—21 zawiść (zelos) występuje na ósmym miej­scu po nienawiści i sporze, przed wzburzeniem i nie­właściwą pogonią za zaszczytami odpowiada­­jącą szukaniu poklasku w 1 Kor 13,4. Zawiść jest bardzo bliska zazdrości, według moralistów oznacza cierpienie z powodu dobra, które spotyka bliźniego, może być uważana za dalszy stopień zazdrości.

Zawiść jest kolejną cechą postawy określanej przez poprzednie wady: nienawiśćspór. Niena­wiść w Biblii jako przeciwieństwo miłości jest ce­chą szatana (por. 1 J 2,9.11; 3,12—15; 4,20), posta­wą jak najbardziej odległą od nauki Chrystusa i Jego Apostołów. Wzniecanie sporów to także po­­stępowanie ludzi, którzy nie są przejęci nowote­stamentalną nauką o miłości. Pisma Apostolskie piętnują takich rzekomych, niepełnych chrześ­cijan i wzywają wiernych do miłości i zgody.

Zazdrość (fthonoi) w Ga 5,21 występuje po roz­łamach, przed pijaństwem i hulankami, czyli typowymi grzechami cielesnymi określanymi w te­ologii moralnej jako „nieumiar­ko­wa­nie w je­dzeniu i piciu”. Znów charakteryzuje ona ludzi cie­lesnych (por. Rz 7,5.14; 1 Kor 3,3; Jud 19), po­grążonych w dotychczasowym sposobie myślenia i postępowania, który powinien ustąpić miej­sca nowej postawie właściwej ludziom ochrzczonym, odkupionym przez Chrystusa, napełnionym Jego łaską.

Postawa prawdziwych chrześcijan, dążących do miłości doskonałej, jest pełna skromności, jest zaprzeczeniem fałszywej błyskotliwości i fan­faronady, a także religijnego fanatyzmu prowadzącego do sporów i rozłamów we wspólnotach wiernych (por. 1 Kor 1,10; Ga 5,20). Można ją wiązać z cnotami umiaru i opanowania, zachowy­wania stałej, rozumnej kontroli nad swym za­chowaniem. Chrześcijanin jest wdzięczny Bogu za wszystko, co otrzy­muje od Niego, rozumie ogrom Je­go darów, zdaje sobie sprawę, że zazdrość to ce­­cha złego ducha, ona to sprowadziła grzech i śmierć na pierwszych ludzi (por. Mdr 2,24).

Miłość nie dopuszcza się bezwstydu — czyli jest skromna, przeciwstawia się wszelkim grzechom nieczystym, cielesnym. Kilkakrotnie św. Pa­weł musiał napominać wiernych nawróconych z pogaństwa, by zachowywali czystość, odstą­pili od rozpowszechnionego w ich środo­wisku rozprzężenia seksualnego, często zwią­zanego z kul­tami pogańskimi. Taka sytuacja była w Ko­ryncie i w Tesalonice. Do wiernych tej wspólnoty w pierwszym liście Apostoł Narodów bardzo wyraźnie pisze, że świętość objawia się w zachowy­waniu czystości (1 Tes 4,1—12). W Pierw­szym Liście do Koryntian stwier­dza, że przez pozamałżeńskie współżycie seksualne czło­wiek łączy się w jedno z nierządnicą, tymczasem jako chrześcijanin jest złączony z Chrystusem, jest świątynią Ducha Świętego, nie może więc kalać się w ten sposób:

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Pokarm [jest] dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił, i nas również swą mocą wskrzesi. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa, będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem — jak jest powiedziane — dwoje jednym ciałem (Rdz 2,24). Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. Strzeżcie się rozpusty! Bo czyż jakikolwiek grzech popełniony przez człowieka jest poza ciałem? Lecz [ja wam mówię,] kto grze­szy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grze­szy. Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przy­bytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliś­cie nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele! (1 Kor 6,12—20).

Bezwstyd (aschemia) odpowiada grzechom cie­lesnym w Ga 5,19,21: nierząd (porneia), nieczy­­stość (akatharsia), wyuzdanie (aselgeia), ewen­­­tualnie także hulanki (komoi), które roz­poczy­nają i kończą wyliczanie uczynków ciała. Jest to pośrednie zwrócenie uwagi na tak ważną sferę ludzkiej natury, jaką jest seks. Trzeba wło­żyć wiele pracy, by ją opanować i właściwie ukie­runkować naturalną energię całego człowie­ka, powołanego do współdziałania w wielkim Bo­żym zbawczym planie.

Miłość nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego (1 Kor 13,5bcd). Apostoł wymienia to, co się sprzeciwia miłości, co także zawiera się w uczynkach ciała — różnych przejawach ludzkiego egoizmu, szukania siebie, dążenia do podporządkowania sobie wszystkiego i wszystkich. Gniew jest naturalnym poruszeniem sfery uczuciowej człowieka. Może być gniew szlachetny, święte oburzenie, gdy widzi się zagrożone wartości. W ten sposób zareagował Chrystus na nieporządek w świątyni Jerozo­limskiej, kiedy to wypędził z dziedzińca przekupniów (Mk 11,15—19 par.; J 2,13—22). Podobnie odnosił się do faryzeuszów, piętnując ich obłudę (por. Mt 6,2.5.16; 7,5; 15,7; 22,18; 23,13.15.23.25.27.29; 24,51; Mk 7,6; Łk 6,42; 12,56; 13,15). Ale najczęściej człowiek wpada w gniew, gdy zagrożone jest jego dobre mniema­nie o sobie samym, gdy nie może przeprowadzić wła­snych planów, podporządkować sobie innych. Taki gniew jest wadą, trzeba go opanować, jeśli chce się być wiernym uczniem Chrystusa.

Miłość nie pamięta złego — czyli chętnie przebacza. Można tę cechę uważać za przejaw cierpliwości, długomyślności, połączonej z po­korą, skromnością, uświadamianiem sobie własnych ograniczeń. Jeśli ktoś uważa, że nie jest tak bar­dzo ważny, traktuje z dystansem to, co może być dla niego przykre i gotów jest puścić w niepamięć doznane krzywdy.

Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. To stwierdzenie sta­wia miłość obok sprawiedliwości, postawy szczerej, pełnej prostoty i godności, będącej odbiciem sprawiedliwości Bożej. W Biblii sprawiedli­wym jest ten, kogo Bóg za takiego uznaje (por. Rz 1,17; 2,13; 3,26). Z niesprawiedliwości mo­gą się cieszyć tylko ludzie grzeszni, nieprawi, prze­ciwstawiający się Bogu, myślący tylko o wła­snej korzyści i wygodzie (por. 2 P 2,15). Ra­dość z prawdy to cecha ludzi sprawiedliwych, prawych, otwartych na rzeczywiste wartości. Zwią­zek prawdy z Bogiem bardzo wyraźnie występuje już od samego początku Pisma Świętego. Bóg jest praw­dziwy, prawy, w odróżnieniu od bóstw po­gańskich, które są kłamstwem, fałszem, ponieważ w rzeczywistości nie istnieją. W Ewan­gelii św. Jana Chrystus sam siebie nazywa prawdą (por. J 14,6), a prawda, prawdziwość jest cechą Ojca (por. J 17,3.17). On działa w prawdzie (por. J 7,28; 8,40); ludzie wierni Bogu postępują w prawdzie (por. J 3,21). On ich w prawdzie zachowuje (J 17,17) i daje im Ducha Prawdy (J 14,17; 15,26; 16,13).

Radość to także dar Boży, owoc Ducha Świę­te­go (Ga 5,22) — z jednej strony niezasłużona łaska, z drugiej postawa człowieka żyjącego w świe­tle Ducha Świętego, który przez niego działa i jego samego napełnia swym tchnieniem, udzielając mu pokoju i radości. Tu mowa jest o ra­dości, współweseleniu się, czyli uczestnict­wie w prawdzie, radosnym prze­żywaniu jedności z Bo­giem, samą prawdą, który umożliwia właściwe spojrzenie na całą rzeczywistość stworzoną, przyjęcie jej jako Bożego daru, radosne dzięk­­czynienie i korzystanie z wdzięcznością w obe­c­nym życiu ukierunkowanym na pełne zjednoczenie z Bogiem w wieczności.

Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzy­­ma (1 Kor 13,7).

Znów można uważać powyższe cechy miłości za rozwinięcie cierpliwości z w. 4. Cztery razy występuje przysłówek wszystko, określający postawę człowieka otwar­tego na całą rzeczywistość, silnego mocą sa­mego Bo­ga, od którego pochodzi całe stworzenie. Św. Paweł świadomy własnej niemocy, może powiedzieć: wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13). To samo trzeba odnieść do miłości wypływającej z Chrystusowego krzyża, rozlanej w sercach ludzi ochrzczonych — wszystko obejmu­­je, bo nie płynie z ograniczonych ludz­kich serc, ale poprzez nie jest dziełem nieskończonego Boga, skierowanym ku całemu stworzeniu, wszy­stkim ludziom, za których przelał swoją Krew Jednorodzony Syn Boży (por. 2 Kor 5,14n).

Skrajne czasowniki: znosi i przetrzyma wska­­zują na przeciwności, które miłość pokonu­je w imię wyższych wartości, poświęcając samą sie­bie. Z kolei występujące w środku hymnu: wierzy, pokłada nadzieję odnoszą się do postaw określanych jako cnoty teologiczne — wiara i nadzieja. Mogą one odnosić się także do drugiego człowieka, słabego i grzesznego, który może już wielokrotnie zawiódł czyjąś wiarę i nadużył pokładanej w nim nadziei. Miłość jednak nie mierzy ludzką miarą. Wypełnia to, do czego wzywał Chrystus, nakazując przebaczyć siedemdziesiąt siedem razy czy siedemdziesiąt razy po siedem (por. Mt 18,22). Zresztą chodzi tu niekoniecznie o przebaczenie popełnionych wykroczeń, ale o za­ufanie do drugiego człowieka, które może go wewnętrznie odrodzić, zmobilizować do dobrych czynów, podczas gdy pełne rezerwy traktowanie, brak ufności, ciągłe wypominanie popełnionych błędów zabija wiarę w możliwość poprawy i bardzo utrudnia osiągnięcie postępu.

Ostatnie określenie miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13,8) znów wprowadza szereg porównań miłości z innymi darami duchowymi, częściowo wymienionymi już na początku hymnu: proroctwo (w. 8.9 — 2), dar języków (w. 8 — 1), wiedza (w. 8.9 — 2). Nie ustaje nadprzyrodzona miłość skierowana ku Bogu i ku drugiemu człowiekowi. W zakończeniu wymienione są obok siebie trzy cnoty: wiara, nadzieja i miłość (w. 13) i stwier­dza się, że miłość jest z nich największa. Ma to być miłość spełniająca wszystkie wymagania wyliczone w hymnie. Miłość pokorna, nie szuka­jąca zewnętrznego efektu, pełna dobroci, życzliwości, otwarta na drugiego człowieka, gotowa go zawsze przyjąć takim, jakim jest, aby mu pomóc stawać się lepszym, nie według ludz­kiej oceny, lecz według oceny Boga, który nie kieruje się po­zorami, lecz patrzy na to, co najgłębsze (por. 1 J 3,20).

Choć hymn o miłości nie jest katalogiem cnót, zwróciliśmy uwagę na występujące w nim określenia — cechy postawy prawdziwego chrześcijanina, ucznia Chrystusa, dążącego do wypełnienia Jego nowego, największego przykazania miłości (J 15,12n) — jako na kierunek, w którym powinno zmierzać dążenie ludzi odkupionych, wyzwolonych z grze­chu, pozostających pod dzia­ła­niem Ducha Świętego. Teraz zwrócimy uwagę na kilka innych „katalogów cnót” jako na określenie cech człowieka żyjącego nowym życiem, będącego świątynią i narzędziem Ducha Świętego, który przez niego okazuje Bożą miłość innym ludziom.

 

Tomasz M. Dąbek OSB

Nowe życie chrześcijanina

Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama