Mistrzowie teologii - konwersatoria: św. Ireneusz z Lyonu

Konwersatoria na temat klasycznych autorów teologicznych (św. Ireneusz z Lyonu)


Spis treści ¬




ŚW. IRENEUSZ Z LYONU

Ireneusz jest wielkim świadkiem zmagań Kościoła z heretycką gnozą zagrażającą autentycznej wierze chrześcijańskiej. Określił znaczenie Kościoła w tworzeniu teologii. Sam nie wypracował syntezy teologicznej, ale zarysował elementy takiego systemu, pokazał, że jest możliwe pojmowanie wiary jako zwartej jedności. W ten sposób zorientował teologię ku ewolucji, którą w pełni rozwinie Orygenes.

A. Życie

Biograficzne wiadomości na temat Ireneusza są bardzo skąpe. Pochodził z Azji Mniejszej, gdzie urodził się prawdopodobnie pomiędzy 130 a 140 rokiem. Swoją młodość spędził w Smyrnie, tutaj też nawiązał kontakty z biskupem Polikarpem - uczniem św. Jana Ewangelisty. Nie znamy jednak okoliczności, które sprawiły, że znalazł się na Zachodzie Europy.

W 177 był już prezbiterem w Lyonie. Odwiedził Rzym. Wkrótce potem został biskupem (177/178). Jako człowiek Wschodu żyjący na Zachodzie, łagodził konflikty Kościoła swoich czasów, m. in. interweniował u papieża Wiktora, zachęcając go do cierpliwości w stosunku do chrześcijan Małej Azji, zwolenników obchodzenia Paschy zgodnie z kalendarzem żydowskim. Ireneusz umarł śmiercią męczeńską, prawdopodobnie ok. 200 roku.

B. Myśl

Ze spuścizny św. Ireneusza w całości zachowały się tylko dwa dzieła Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy (Adversus haereses) i Wykład nauki apostolskiej. Pierwsze z nich, pochodzące z lat 180-185, jest wymierzone przeciw gnozie. Ireneusz rozwija swą polemikę kolejno w oparciu o rozum, tradycję i naukę Apostołów, nauczanie proroków oraz powołując się na słowa Chrystusa. Drugie dzieło Wykład nauki apostolskiej, napisane prawdopodobnie około 190 roku, jest pozytywną prezentacją wiary chrześcijańskiej, w której autor raczej unika polemiki. Ireneuszowi zawdzięczamy wypracowanie pojęcia Tradycji i sukcesji apostolskiej, określenie natury Pisma Świętego oraz pierwszą w teologii koncepcję historii zbawienia.

1. Kościół przechowujący tradycję apostolską kryterium hermeneutycznym teologii

Rozpoczęty dialog pomiędzy chrześcijanami a przestawicielami kultury hellenistycznej przyniósł wkrótce zagrożenie w zachowaniu tożsamości chrześcijańskiej. W drugiej połowie II wieku pojawiły się różne systemy gnostyckie. Ich reprezentanci uważali, że można być chrześcijaninem, a także rozwijać wiedzę na temat Boga, nie należąc do Kościoła, a jedynie odwołując się do Pisma Świętego. Przeciwstawiając się subiektywnej interpretacji Biblii, św. Ireneusz podkreślał, że Kościół jest stróżem prawdy objawionej. Jego ustne nauczanie - Tradycję przejętą od Apostołów - określał porządkiem, regułą, kanonem wiary. Tym sposobem rozstrzygnięto, że Kościół jest dla teologii kryterium hermeneutycznym. Zdaniem Ireneusza biskupi jako następcy Apostołów stanowią gwarancję prawdy.

Tekst

SUKCESJA APOSTOLSKA

III, 3, 1. Dostrzec zaś prawdę zdoła każdy człowiek dobrej woli, o ile tylko dobrze zapozna się z tradycją apostolską, głoszoną publicznie i jawnie we wszystkich gminach kościelnych na całym świecie. Otóż choć potrafimy wymienić biskupów, których w rozmaitych Kościołach mianowali jeszcze sami Apostołowie, choć potrafimy również wyliczyć ich następców, aż po nasze czasy, to jednak w żadnym wypadku nie stwierdzamy, by któryś z nich nie tylko nauczał, lecz nawet w ogóle słyszał kiedykolwiek coś z tego, o czym bredzą nasi heretycy. A przecież gdyby Apostołowie znali jakieś ukryte tajemnice, zdradzane tylko po cichu i na osobności wybranym jednostkom, to chyba w pierwszym rzędzie przekazaliby je ludziom, których ustanawiali rządcami gmin kościelnych. Wiadomo bowiem, jak usilnie zabiegali oni o to, by ich następcami, a zarazem dziedzicami ich urzędu nauczycielskiego, byli ludzie możliwie najdoskonalsi, jako że od ich sprawowania się zależała albo wielka korzyść, albo wielka szkoda dla całego Kościoła.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy,
tłum. M. Michalski, [w:]
Antologia literatury patrystycznej, t. I, Warszawa 1975, s. 166-167.

 

WSPÓLNOTA RZYMSKA I JEJ WYJĄTKOWE ZNACZENIE

III, 3, 2 [...] Oczywiście, zbyt wiele miejsca zajęłoby w niniejszej księdze wyliczanie następujących po sobie hierarchów we wszystkich Kościołach, ograniczę się więc tylko do przedstawienia tradycji apostolskiej oraz nauki wiary, jaka drogą kolejnego następstwa biskupów dotarła do nas w największym, najstarszym, powszechnie znanym Kościele rzymskim założonym i zorganizowanym przez dwóch najznakomitszych Apostołów: Piotra i Pawła. Wystarczy to zupełnie do skompromitowania tych wszystkich, którzy czy z samolubstwa lub przez próżność, czy w zaślepieniu lub ze złej woli uprawiają robotę sekciarską. Z wymienionym bowiem Kościołem (rzymskim), jako przewyższającym wszystkie inne dostojnością swego apostolskiego pochodzenia, zgadza się na pewno cały Kościół, to jest wszyscy wierni na całym świecie, w sprawie przechowania tradycji odziedziczonej po Apostołach.

III, 3, 3. Tak więc zakładając i organizując Kościół w Rzymie, Apostołowie powierzyli w nim władzę biskupią Linusowi, temu samemu, o którym wspomina Paweł w listach do Tymoteusza (2 Tym 4, 2). Po Linusie nastąpił Anaklet, po nim zaś jako trzeci z kolei, objął biskupstwo Klemens, który jeszcze osobiście znał Apostołów, utrzymywał z nim stosunki i na własne uszy słuchał ich nauk, a więc był bezpośrednim świadkiem przekazywanej przez nich tradycji; nie on zresztą jedyny, bowiem wówczas żyło także wielu innych uczniów apostolskich. Gdy za tegoż Klemensa wybuchł w Koryncie ostry spór między braćmi, Kościół rzymski wysłał do nich nader poważny list, w którym usilnie nakłaniał ich do przywrócenia pokoju, a zarazem umacniał w wierze. List ten wyjaśniał między innymi również naukę świeżo właśnie przyjętą od Apostołów, mianowicie, że jeden tylko jest Bóg wszechmogący, Stwórca nieba i ziemi, i człowieka, że On to zesłał potop i powołał Abrahama, wyprowadził lud wybrany z Egiptu i przemawiał do Mojżesza, dał Prawo i powoływał proroków, a także zgotował ogień wieczny diabłu i aniołom jego; że tego właśnie Boga uważają członkowie Kościołów za Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. To wszystko może każdy człowiek dobrej woli wyczytać z listu Klemensowego, a tym samym poznać treść autentycznej tradycji apostolskiej, przechowującej się naówczas w Kościele (rzymskim), bowiem ów list jest starszy od wszystkich sekciarzy, którzy obecnie wymyślają ponad demiurgiem, czyli stwórcą wszechrzeczy, jeszcze jakiegoś innego Boga. Po Klemensie nastąpił Ewaryst, po Ewaryście Aleksander, po nim, jako szósty z kolei, objął stanowisko Sykstus, po nim sławny męczennik Telesfor, a dalej Hygin, Pius, Anicet, wreszcie Soter, obecnie zaś, jako dwunasty po Apostołach jest biskupem Eleuter. W takim to porządku, drogą nieprzerwanego następstwa dotarła do nas tradycja apostolska, z czego wynika wyraźnie, że dzisiaj wyznajemy tę samą zbawienną wiarę, jaką Kościół przejął od Apostołów i pieczołowicie ją przechowując przekazał nam w nieskalanej postaci.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

,
tłum. M. Michalski, [w:]
Antologia literatury patrystycznej, t. I, Warszawa 1975, s. 166-167.

 

GWARANCJA PRAWDY

III, 24, 1. Obaliwszy więc wszystkich (heretyków) wygłaszających bezbożne nauki o naszym Stwórcy [...] trzymamy się nauki Kościoła, bo ona jest zawsze ta sama i trwa niezmiennie, a ma świadectwa proroków, Apostołów i wszystkich uczniów [...]. Otrzymaliśmy ją od Kościoła, więc jej strzeżmy, a ona zawsze za sprawą Ducha Świętego jakby w drogocennym naczyniu niby znakomity depozyt wiecznie jest młoda i odmładza samo naczynie, w którym się znajduje.

Kościołowi bowiem powierzono ten dar Boży [...], w nim zawiera się jedność z Chrystusem, tj. Duch Święty, zadatek niezniszczalności, wzmocnienie naszej wiary i drabina, po której wstępujemy do Boga. W Kościele postanowił Bóg Apostołów, proroków i nauczycieli (por. 1 Kor 12, 28) i wszelkie inne działanie Ducha. Uczestnictwa w nim nie mają ci, co nie biegną do Kościoła, lecz błędnym przekonaniem i niegodziwym postępowaniem sami pozbawiają się życia.

Albowiem gdzie Kościół, tam i Duch Święty, a gdzie Duch Boży, tam Kościół i wszelka łaska - Duch zaś jest Prawdą [...].

IV, 26, 2. Dlatego należy słuchać zwierzchników w Kościele, którzy - jak udowodniliśmy - mają następstwo od Apostołów. Z następstwem biskupstwa otrzymali oni niezawodny charyzmat prawdy (charisma veritatis certum), według upodobania Ojca. Innych zaś, co odpadli od głównej linii następstwa i gdzie bądź zbierają sobie zwolenników, należy mieć w podejrzeniu i uważać za heretyków i ludzi złych poglądów, lub pysznych i w siebie zapatrzonych rozbijaczy (scindentes), albo wreszcie za obłudników, działających dla zysku i próżnej chwały. Wszyscy oni odpadli od prawdy.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, tłum. A. Bober, [w:] Antologia Patrystyczna, Kraków 1966, s. 48, 50.

 

REGUŁA WIARY

I, 10, 1. Kościół bowiem rozsiany po całym świecie aż po krańce ziemi, od Apostołów i ich uczniów otrzymał w spuściznie tę wiarę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, morza i wszystkiego, co w nim jest; i w jedynego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, wcielonego dla zbawienia naszego; i w Ducha Świętego, który przez usta proroków głosił naukę o postanowieniach bożych (oikonomia - dispositio); w przyjście i narodzenie z Dziewicy i w mękę i zmartwychwstanie; we wniebowstąpienie w ciele umiłowanego Pana naszego Jezusa Chrystusa; w przyjście (parusia) jego z niebios w chwale Ojca, aby wszystko odnowić (ad recapitulanda universa - Ef 1, 10) i wzbudzić wszelkie ciało całej ludzkości, iżby Jezusowi Chrystusowi, Zbawicielowi i Królowi według upodobania Ojca niewidzialnego wszelkie zginało się kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych (Flp 2, 10) i żeby sprawiedliwy sąd czynić nad wszystkimi i w ogień wieczny posłać duchy nikczemne na niebie (Ef 6, 12) i upadłych aniołów, którzy stali się odstępcami oraz ludzi bezbożnych, niesprawiedliwych i bluźnierców. Natomiast sprawiedliwych i pobożnych, zachowujących jego przykazania i trwających w jego miłości - jednych od razu, drugich po pokucie - nagrodzi życiem, obdarzy niezniszczalnością i odzieje w chwałę wiekuistą.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, tłum. A. Bober, [w:] Antologia Patrystyczna, Kraków 1966, s. 30-31.

6. A to jest porządek [taxis] naszej wiary i podstawa (naszej) budowy i oparcie dla obyczaju. Bóg Ojciec niestworzony, niepojęty, niewidzialny, jeden Bóg, stwórca wszystkiego: to pierwszy artykuł naszej wiary. Drugi artykuł zaś to: Słowo Boże, Syn Boży, Jezus Chrystus, nasz Pan, który objawił się prorokiem według właściwości ich prorokowania i według stanu zrządzenia Ojca, przez którego wszystko się stało, który w ostatnim czasie, aby sprowadzić wszystko w jedno, stał się człowiekiem wśród ludzi, widzialnym i dotykalnym, dla zniszczenia śmierci i ukazania życia i zaprowadzenia wspólnoty człowieka z Bogiem. A to trzeci artykuł: Duch Święty przez którego prorocy przepowiadali i ojcowie nauczali o sprawach Bożych, a sprawiedliwi kierowali się na drogę sprawiedliwości i który w ostatnim czasie został wylany w nowy sposób na ludzkość odnawiając człowieka po całej ziemi dla Boga.

7. Dlatego chrzest naszego odrodzenia dokonuje się przez te trzy artykuły, obdarzając nas zrodzeniem ku Bogu Ojcu przez jego Syna w Duchu Świętym. Ci, którzy noszą Ducha Świętego, kroczą ku Słowu, to jest w kierunku Syna. Syn zaś prowadzi (ich) do Ojca. Ojciec zaś udziela (im) niezniszczalności. Tak więc nie da się bez Ducha widzieć Słowo Boże, nie może ktoś przystąpić do Ojca bez Syna, gdyż poznaniem Ojca jest Syn, a poznanie Syna Bożego (dokonuje się) za przyczyną Ducha Świętego. Ducha zaś wedle upodobania Ojca przyznaje Syn i to tym, którym postanowił (dać) Ojciec i jak postanowił Ojciec.

8. Ojciec nazwany jest przez Ducha najwyższym, wszechmogącym Panem mocy, że tylko on sam jest tym, który jest stwórcą nieba, ziemi i całego świata, stworzycielem aniołów i ludzi, panem wszystkich, przez którego wszystko się stało, który karmi wszystkich, miłosierny, łaskawy, dobry, sprawiedliwy, Bóg wszystkich tak Żydów jak i pogan, czy wierzących, dla wierzących jednak jako Ojciec; - na końcu czasów otworzył testament synostwa: - (Bóg) Żydów jako Pan i prawodawca, gdyż w czasach średnich prowadził ich ku służbie przez prawo, aby nauczyli się, że mają Pana i Stwórcę i Stworzyciela, który daje tchnienie życia i jemu winniśmy służyć dniem i nocą; (Bóg) pogan jako Stwórca i Stworzyciel wszechmogący, ale jednocześnie jako żywiciel, król i sędzia, gdyż nikt nie uniknie jego sądu, ani Żyd, ani poganin, ani wierzący, gdy grzeszy, nawet anioł. Ci jednak, którzy teraz nie zawierzą jego dobroci, przez sąd poznają jego potęgę, jak to mówi święty Paweł: Nie wiesz, że dobroć Boża doprowadza cię do pokuty, według twojej zatwardziałości i serca nieskłonnego do pokuty skarbisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienie się sprawiedliwego Boga, który odda każdemu według uczynków jego [Rz 2, 4-6]. To on mówi w prawie, Bóg Abrahama, Bóg Izraela i Bóg Jakuba, Bóg żywych, a mimo to wywyższenie Boga i wielkość jest niewymowna [...].

47. A więc Panem jest Ojciec i Panem jest Syn, Bogiem jest Ojciec, Bogiem jest Syn, bo zrodzony z Boga jest Bogiem. I tak według substancji, swej mocy i istoty ukazuje się Bóg, zaś wedle porządku naszego zbawienia to Syn i to Ojciec. Ojciec wszechrzeczy jest niewidzialny i niedostępny, trzeba aby przez Syna mieli dostęp do Ojca ci, którzy zamierzają się zbliżyć do Ojca.

Wykład nauki apostolskiej

, tłum. W. Myszor, Kraków 1997, s. 28-31, 65.

Dyskusja

Pytania:

1. Na czym polega sukcesja apostolska?

2. Jaką rolę odgrywa sukcesja apostolska w przekazie Objawienia?

3. Jak Ireneusz uzasadnia wyjątkową pozycję Kościoła rzymskiego?

4. Dlaczego Ireneusz nazywa Tradycję apostolską - kanonem wiary?

 

1. Na czym polega sukcesja apostolska?

M. Kita - Na pierwszy rzut oka można by odpowiedzieć, że polega na nakładaniu rąk, na następstwie biskupów po sobie, począwszy od apostołów. Ireneusz przywołuje fakt, że apostołowie ustanowili swoich następców, wskazuje że posiadamy nawet ich spisy i przytacza listę biskupów Rzymu. Ale sukcesja polega chyba nie tylko na tym, zasadza się głębiej, na jakimś charyzmacie apostolskim - Ireneusz mówi, że biskupi otrzymują od swoich poprzedników charyzmat prawdy.

P. Sikora - Powstaje pytanie, czy charyzmat prawdy jest wynikiem sukcesji apostolskiej, czy sukcesja apostolska jest wynikiem przekazu charyzmatu prawdy. Myślę, że wybór odpowiedzi pociąga za sobą olbrzymie skutki. Jeśli wybierzemy odpowiedź pierwszą - że charyzmat prawdy jest wynikiem sukcesji, czyli nakładania rąk - to posiadamy wyraźne, zewnętrzne wobec samej treści, społeczne kryterium prawdy - patrzymy czy dany biskup otrzymał sukcesję od apostołów, a jeśli tak, to wiemy, że mówi prawdę. Z drugiej strony: jeśli charyzmat prawdy należy do istoty sukcesji apostolskiej, to jeśli jakiś biskup mówi coś niezgodnego z nauczaniem Kościoła, a takich biskupów w historii można znaleźć, to znaczy, że on nie jest biskupem. Nie jest spadkobiercą sukcesji apostolskiej.

Ks. T. Dzidek - Trzeba rozpatrywać cały problem sukcesji apostolskiej i przekazu prawdy jako sakrament - jest znak i niewiedzialna łaska. W przypadku sukcesji apostolskiej, znakiem jest rzeczywiście nałożenie rąk, istnieje możliwość widzialnego stwierdzenia, że ten, a ten biskup rzeczywiście kontynuuje tę samą linię od pierwszego apostoła. Natomiat łaską, tym co ten znak oznacza, jest trwanie w charyzmacie prawdy.

M. Kita - My, będąc dalej niż Ireneusz w rozwoju precyzji języka teologicznego wiemy, że to przecież jest sakrament, trudno go więc bagatelizować. Chciałem abyśmy sięgnęli głębiej, dostrzegli, że tu nie chodzi po prostu o zwykłą czynność natępstwa. Odwołując się do tego, co Piotr powiedział o biskupie, który nie byłby biskupem: można precyzyjniej powiedzieć, że on nie rozwija w sobie tego charyzmatu.

Ks. T. Dzidek - Można by nawet powiedzieć, że ktoś „bywa” biskupem.

M. Kita - Ale sakrament wyciska znamię...

Ks. T. Dzidek - ...powiedziałem to, by pokazać, że dopuszczenie tej możliwości doprowadziłoby do tego rodzaju absurdu.

S. E. Hop. - Jest to niebezpieczeństwo sprowadzenia Kościoła tylko do wymiaru charyzmatycznego, kiedy charyzmat przestaje służyć, tylko staje się sam dla siebie normą.

M. Kita - Czy to nie odsyła nas do problemu, który jest ważny i ożywa w Kościele co jakiś czas, chodzi o napięcie pomiędzy charyzmatem a urzędem. W skrajnych wypadkach rodzi się pokusa, żeby je sobie przeciwstawiać. A tymczasem według prawowiernej tradycji katolickiej urząd jest charyzmatem w służbie innych charyzmatów. To montaniści sobie życzyli, by biskupem był tylko charyzmatyk, jakby lekceważąc fakt tego „urzędowego” charyzmatu biskupstwa. Nam też zdarza się, że patrząc na empiryczną stronę Kościoła dostrzegamy postacie biskupów, którzy posiadają jakby tylko urzędowy tytuł biskupstwa i nie umiemy zauważyć w nich charyzmatu, a są inni, co do których mamy odczucie, że to charyzmatycy. Może wymaga to od nas pokory i wysiłku zrozumienia o co tak naprawdę chodzi.

P. Sikora - Aby zrozumieć Ireneusza, trzeba zastanowić się, jaki problem leżał u podstaw jego rowazań. Problemem był gnostycyzm - pewni ludzie uważali, że istnieje powszechna nauka dla prostaczków, natomiast oni wiedzą coś więcej, są bardziej wtajemniczeni. Dla Ireneusza problemem nie jest poprawna i niepoprawna interpretacja Pisma, lecz przeciwstawienie tego, co jest w Piśmie i żywej nauce Kościoła jakiejś tajemnej wiedzy. Przeciwstawienie: publiczne - elitarne. Wedle Ireneusza prawdę zdoła dostrzec każdy człowiek dobrej woli, o ile zapozna się dobrze z całą tradycją apostolską, głoszoną publicznie i jawnie we wszystkich gminach kościelnych. Każdy, publicznie i jawnie, we wszystkich. Po to Ireneusz wymienia wszystkich biskupów, twierdząc, że żaden z nich nie mówił niczego, „o czym wy, gnostycy, mówicie, iż wiecie”. A przecież Pan powiedziałby przede wszystkim biskupom.

M. Kita - Tak, to jest jego argument - przecież apostołowie starali się, by najgodniejsi byli biskupami, a więc to właśnie oni otrzymaliby w pierwszym rzędzie wiedzę tajemną, gdyby o wiedzę tajemną chodziło.

P. Sikora - Związanie prawdy z tradycją ma właśnie ten wymiar: prawda jest dostępna dla wszystkich.Ciekawe co by powiedział Ireneusz po kryzysie ariańskim, gdzie większość biskupów okazała się heretykami? Nie potrafię odpowiedzieć. Ale do czasu Ireneusza powszechność była ważnym argumentem. On mógł powiedzieć: „wszyscy biskupi to głoszą”. Później stało się to niemożliwe. Należałoby zmodyfikować, pogłębić rozumienie związku następstwa z charyzmatem prawdy. Natomiast wydaje się mi się, że istotne jest, iż Ireneusz jest spadkobiercą tradycji Janowej - jest uczniem św. Polikarpa, ucznia św. Jana. U Jana mamy wyraźne polemiki antygnostyckie: w Ewangeli Jezus, pytany na procesie o swoją naukę, mówi: „zapytajcie uczniów, ja niczego nie uczyłem w ukryciu”. Kolejną polemikę, dotyczącą problemu „duch a ciało” mamy w listach: jest tam napisane, że kto głosi, iż Chrystus nie przyszedł w ciele, jest Antychrystem. Zastanówmy się, dlaczego Jan jest tak bardzo antygnostycki? Mówi się o Ewangelii św. Jana, że jest najbardziej duchowa, tajemnicza i mistyczna. Gnostycy też dążyli do tajemnicy i duchowości. Według Jana, którego spadkobiercą jest Ireneusz, duchowe, mistyczne poznanie Boga jest dostępne dla wszystkich ludzi dobrej woli, dla całego Kościoła; mistyka natomiast nie wiąże się z odcieleśnieniem człowieka. Gnostycy mówili inaczej: mistykami mogą być tylko specjalnie włączeni do „klubu”, prostacy - nie. W tym jest sedno Ireneuszowego przepowiadania. Nie chodzi mu nawet o to, czy biskupi są gwarantami prawdy czy nie, lecz o to, że mistycznego poznania Boga może dostąpić każdy chrześcijanin, że ono jest w Kościele jednakowo dostępne dla wszystkich.

M. Kita - To jest na pewno ważne, natomiast ja jeszcze ciągle myślę o tych biskupach. Oczywiście, cały czas mamy świadomość, że przekazywanie z nałożeniem rąk (z darem Ducha Świętego) następstwa, jest sakramentem i z niego wynika uczestnictwo w charyzmacie prawdy. Ale powstaje problem, jak to sobie powinien uporządkować wierzący chrześcijanin. Piotr zapytał, co by powiedział Ireneusz na kryzys ariański, mnie się przypomniał bardziej przyziemny przykład: wielebny biskup Gailot, który też przecież uczestniczy w kolegium biskupim i charyzmacie prawdy, można by mnożyć takie postacie. Być może Ireneusz miał trochę co innego na myśli, pisząc czytany przez nas tekst, ale to pytanie pozostaje.

Ks. T. Dzidek - Teologia jest gotowa na to odpowiedzieć. Charyzmatem nieomylności cieszy się Kościół jako całość. Biskupi - dzięki asystencji Ducha Świętego w nauczaniu, natomiast w przypadku całego Ludu Bożego jest to asystencja w przyjmowaniu wiary (zmysł wiary). W doniesieniu do drugiego podmiotu - ważne jest to słówko „cały”. Czyli asystencja Ducha Świętego zapewni, że Kościół jako całość nie zbłądzi w wierze.

P. Sikora - Myślę, że to jest bliskie nauczaniu Ireneusza: że Kościołowi powierzono dar Ducha Świętego i gdzie Kościół tam Duch, a gdzien Duch tam Kościół i że od Ducha zależy, że w Kościele trwa przekaz prawdy.

M. Kita - Powiem, dlaczego to tak drążę. Jestem przekonany, że Ireneusz dobrze rozumiał to, co pisał. Natomiast nasza mentalność skłonna jest banalizować rzeczy święte. To, co napisał Ireneusz, można wykorzystać do zamykania ust wszystkim w Kościele, którzy chcą się nad czymś głębiej zastanowić, mówi się im: a biskup tak nie mówi; masz słuchać biskupa tylko dlatego, że to biskup (np. bez wsłuchiwania się w racje, jakie przytacza). A wiadomo, że w historii mieliśmy biskupów godniejszych i mniej godnych. To, co powiedział Tadeusz porządkuje problem od strony teologicznej.

Ks. T. Dzidek - Asystencja Ducha Świętego nie zwalnia biskupa od myślenia, podobnie tych którzy słuchają biskupa. Jednak dar Objawienia został powiązany z darem wolności, jakim człowiek od początku został obdarowany.

M. Kita - ...nie chodzi o to, że ja mam nie myśleć, tylko czekać, co mi biskup powie...

Ks. T. Dzidek - W zasadzie miałoby się pretensje do Pana Boga, dlaczego nie zagwarantował takiej asystencji Ducha Świętego, aby każda wypowiedź biskupa była nieomylna.

M. Kita - Podczas dyskusji nad nieomylnością papieską był taki angielski publicysta, który optował za tym, by uznać każdą wypowiedź papieską za nieomylną i używał nawet sformułowania, że chciałby z codzienną prasą dostawać nowe nieomylne wypowiedzi papieskie. Ale to jest strasznie infantylna wizja bycia chrześcijaninem.

Ks. T. Dzidek - Poza tym, jeśli popatrzymy na sam proces Objawienia, to dostrzeżemy jak bardzo Bóg respektował wolność człowieka, który przyjmował Objawienie, a potem je przekazywał, jak bardzo ten człowiek naznaczył przekaz Objawienia swoim człowieczeństwem, swoją kulturą. Jeśli Bóg pozwolił na to, to niby dlaczego, już po zakończonym procesie Objawienia, mielibyśmy chcieć, aby biskupi byli automatami w rękach Pana Boga.

P. Sikora - Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze dwie sprawy. Pierwsza: charyzmat prawdy dotyczy wszystkich. Ireneusz przciwstawia się tworzeniu elity uważającej, że ma głębszy dostęp do prawdy. Musimy uważać, by z biskupów nie zrobić takiej elity, mającej dostęp do prawdy, w przeciwieństwie do nas - liczy się Kościół jako całość. Ale dlaczego jako całość? Bo to wynika z samej istoty chrześcijaństwa - potrzebujemy siebie nawzajem. Dopiero w jedności i w miłości można poznać prawdę. Jeśli każdy biskup sam byłby nieomylny, nie potrzebowałby innych biskupów. A tak mamy wskazówkę, że aby poznać prawdę, potrzebna jest jedność między członkami Kościoła. Prawdą jest Chrystus, potrzeba dwóch lub trzech, aby On był między nimi, aby Prawda była między nimi. Można powiedzieć, dzisiejszym językiem, że ujawnia się tu dialogiczna struktura całego chrześcijaństwa. Struktura ta pozostaje także w wymiarze poznawczym. By rozpoznać prawdę, musimy słuchać drugich, być otwartym na każdego. To jest wielkie Ireneuszowe wołanie, by nie zasklepiać się w zamkniętym kręgu z poczuciem „już wiemy, nie potrzebuję nikogo”.

 

2. Jaką rolę odgrywa sukcesja apostolska w przekazie Objawienia?

S. E. Hop. - Sukcesja apostolska, jako proces historyczny jest urzeczywistnieniem asystencji Ducha Świętego. Podoba mi się to, co mówi Ireneusz: prawda za sprawą Ducha Świętego „jako znakomity depozyt zawsze jest młoda i odmładza samo naczynie”. Dzięki sukcesji apostolskiej mamy wyznaczone koryto, którym może płynąć rzeka refleksji nad Objawieniem. Jest wyznaczony pewien kierunek i wiadomo, że nie zrobi się z tego powódź.

M. Kita - Myślę o czymś, co już dało o sobie znać w wypowiedzi Piotra: o potrzebie pokory w proklamowaniu sukcesji apostolskiej, w służeniu charyzmatem prawdy - albo też korzystaniu przez nas, wiernych Kościoła, z tego charyzmatu, którym nam służą biskupi, z następcą św. Piotra na czele. Same nasze najświętsze Pisma, świadczą o tym, że św. Piotr był z jednej strony zapewniony przez Chrystusa o swej szczególnej roli, a z drugiej strony jest ciągle przykładem robienia głupstw. Już w czasie działalności publicznej Chrysusa, raz usłyszał: „błogosławiony jesteś Szymonie bar Jona”, a zaraz potem: „precz ode mnie szatanie”. Podobne sytuacje powtarzają się potem w historii Kościoła.

Ks. T. Dzidek - Jeszcze przed wydarzeniami paschalnymi to pół biedy, ale potem...

M. Kita - I to jest wielkie: trwamy przy wierze, mamy zagwarantowany charyzmat prawdy, asystencję Ducha Świętego przy naszych pasterzach, a z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że to się realizuje w „kruchych naczyniach”. Jest ważne, by o tym głośno mówić, aby się nie gorszyć.

Ks. T. Dzidek - Te przykłady z historii, nawet najstarszej, najbardziej noblinej, powinny nauczyć pokory cały Kościół oraz nadziei i pokory samych pasterzy.

M. Kita - I nauczyć także nas nadziei, że skoro św. Piotr został ustrzeżony pomimo, że robił głupstwa, to ostatecznie Pan Bóg będzie w stanie Kościół ustrzec, nawet kiedy widzimy nadużycia i niedostatki w sprawowaniu urzędu pasterskiego. To jest ważne, by nie odpaść od Kościoła w momentach zgorszenia, to się zdarzało nawet wielkim duchom, które chciały Kościół odnowić.

 

3. Jak Ireneusz uzasadnia wyjątkową pozycję Kościoła rzymskiego?

M. Kita - Wskazuje na genezę tego Kościoła, ustanowienie przez dwóch najznamienitszych apostołów - Piotra i Pawła. Sukcesja apostolska w tym Kościele jest sukcesją właśnie tych dwóch.

Ks. T. Dzidek - To sformułowanie Ireneusza wniosło pewien problem do teologii, polegający na tym: czy zastępcą Jezusa i przewodniczącym kolegium biskupów jest osoba, czy też ten prymat sprawuje Kościół rzymski. Innymi słowy, czy papież musi być biskupem Rzymu? Możemy sobie wyobrazić sytuację, że nagle trzęsienie ziemi niszczy Rzym. Co wtedy? Albo dochodzi do dziejowego kataklizmu, gdy biskup zostaje wypędzony i nie ma możliwości wybierania biskupa Rzymu, tylko jakiegoś biskupa - przewodniczącego kolegium.

M. Kita - Zawsze istnieje możliwość, by był on tytularnie biskupem Rzymu.

Ks. T. Dzidek - To sformułowanie wyjątkowej pozycji właśnie Kościoła rzymskiego wprowadza pewną dwuznaczność.

M. Kita - Ta dwuznaczność wiąże się też z tym, iż Rzym w momencie gdy dotarli tam apostołowie, ale także za czasów Ireneusza, był polityczną stolicą. Stąd np. możliwość postawienia zarzutu, że wyjątkowa pozycja Kościoła rzymskiego wiązała się ze stołecznością Rzymu. Tak powstał problem z Konstantynopolem - gdy jego biskupi zaczęli uważać, że zmieniła się sytuacja polityczna i teraz najważniejszy powinien być Konstantynopol. Chociaż trzeba pamiętać, że dla Ireneusza decydującym czynnikiem nie jest polityczna ranga Rzymu, tylko świadectwo Piotra i Pawła złożone właśnie tam.

Ks. T. Dzidek - Ale równocześnie można powiedzieć, że Piotr składał swoje świadectwo i w Antiochii i w Jerozolimie, Paweł to już w ogóle wszędzie. Jest to argument dyskusyjny.

M. Kita - Ten problem jest chyba nie rozstrzygnięty, czy to musi być biskup Rzymu.

Ks. T. Dzidek - Nie ma na to odpowiedzi.

S. E. Hop. - Dyskusyjne jest jeszcze to, że Kościół rzymski ma się opierać na Piotrze i Pawle, na obydwu Apostołach. W gruncie rzeczy, co widać choćby z Dziejów Apostolskich, to są jakby dwie tradycje i Paweł, ten Apostoł pogan, bywa w konflikcie z Piotrem.

P. Sikora - Może właśnie dlatego. I ta tradycja, i ta. I Piotr do Żydów, i Paweł do pogan.

Ks. T. Dzidek - Wracamy do tej opinii Piotrka, że szukamy prawdy w jedności.

M. Kita - Kiedy się staje na placu San Pietro i widzi się te dwa posągi na schodach do bazyliki, to widać, że oni tam są obaj. Myślę, że właśnie o to chodzi, że katolicka prawda Kościoła jest prawdą tej jedności. Trzeba też jednak pamiętać, że kiedy Paweł w swoich listach wspomina o konfliktach z Piotrem, zawsze mówi o nim „Kefas”, zawsze nazywa go tym nadanym imieniem. Widać, że nie chodzi mu o jednego z apostołów, ale o tego, którego Chrystus nazwał Skałą. U Pawła nie ma anarchizmu. Paweł mówi, że poszedł dać się zaopiniować przez „filary”.

Ks. T. Dzidek - Poddał się weryfikacji autorytetu Kościoła, jakim było Dwunastu.

M. Kita - To właśnie jest wielkie, że ta tradycja bardzo charyzmatyczna i uniwersalistyczna Pawła zgadzała się z Piotrową tradycją troski o depozyt wiary i jedność wierzących. Urs von Balthasar w jednym ze swoich tekstów broni Piotra, że wtedy w Antiochii postępował, tak jak postępował, być może nie z małoduszności, lecz by uchronić pokój w Kościele...

Ks. T. Dzidek - Tę myśl o poszukiwaniu prawdy w jedności można by odnieść do sytuacji polskiego Kościoła dzisiaj, kiedy istnieją w nim dwie, bardzo wyraźne opcje w Kościele, dosyć przeciwstawne sobie. Ja je nazywam „opcją twierdzy” i „opcją kropidła” „Twierdzę” rozumiemy. „Kropidło” to tendencja burzenia wszelkich murów, poszukiwania jedności z tym co jest poza chrześcijaństwem do tego stopnia, że pojawia się pewne niebezpieczeństwo zagubienia swojej tożsamości. Jedni chętnie by wiedzieli Kościół przy absolutnym wyrugowaniu drugiej strony i odwrotnie. Tymczasem to podkreślenie, że prawda jest w jedności, jest podkreśleniem, że obie strony są skazane na siebie w imię prawdy.

 

4. Dlaczego Ireneusz nazywa Tradycję apostolską - kanonem wiary?

P. Sikora - Tradycja apostolska, są to te prawdy podstawowe, które tworzą schemat bardzo podobny do wypowiadanego w Credo. O Ojcu i Synu, Duchu i Kościele. Kanonem wiary są dlatego, że to „koryto” tworzą prawdy tak głębokie, że nie wystarczy je wypowiedzieć, by wyczerpać ich sens. Natomiast są to prawdy poza które wyjść nie można...

Ks. T. Dzidek- ...które decydują o jedności Kościoła...

P. Sikora - ... poza tymi prawdami nie ma chrześcijaństwa.

Ks. T. Dzidek - One są pewnym modelem, poprzez pryzmat którego uprawia się całą teologię, interpretuje Pismo Święte, robi się cokolwiek w Kościele.

M. Kita - Tu się rysuje coś bardzo charakterystycznego dla Kościoła: katolickiego, prawosławnego, a nawet dla protestantów (oni też przecież mają swoje tradycje). Chociaż czujemy wielką cześć dla słowa biblijnego, to ono jednak nie wisi w próżni. Musi istnieć kontekst, w którym interpretujemy słowo Biblii. Bez tego kanonu bylibyśmy skazani na dowolność.

S. E. Hop - Ireneusz pisze o tradycji, odwołując się też do chrztu. Ten fundament, który towarzyszy każdemu chrześcijaninowi od początku, jest niezmienną skałą prawdy, jest takim pewnikiem, który nie ulega zniszczeniu.

P. Sikora - Tak, to co Ewa powiedziała, wskazuje na jeszcze jedną ważną rzecz. Ireneusz broni możliwości mistycznego spotkania z Bogiem dla każdego chrześcijanina. I popatrzcie: najpierw mówi o chrzcie, potem - jaki jest cel wszystkiego: abyśmy w Duchu, przez Syna mieli przystęp do Ojca, a Ojciec użyczy nam niezniszczalności. To jest cel wszystkich intelektualnych, teologicznych spekulacji. Rozumienie wiary ma na celu doprowadzenie nas do Ojca, który jest „niestworzony, niepojęty, niewidzialny”. Jest On tak niedostępny, że „trzeba by przez Syna mieli dostęp do Ojca”. Czyli kanon ważny jest nie tylko dlatego, że jedynie wewnątrz niego możemy poszukiwać zrozumienia. Kanon wyznaczają te prawdy, które są opisem koniecznych warunków zjednoczenia człowieka z Bogiem, przebóstwienia. Ukazuje się tu w pełnym świetle historiozbawcze znaczenie dogmatu.

2. Kanon Pisma Świętego

Teologia Pisma Świętego pojawiła się w myśli Ireneusza jako efekt przede wszystkim dwóch herezji: gnostyków i Marcjona. Pierwsi odwoływali się do tekstów natchnionych, interpretując je bez uwzględnienia Tradycji. Z kolei Marcjon i jego zwolennicy powodowani skrajnym antyjudaizmem proponowali dualistyczną koncepcję Boga: złego w Starym Testamencie i dobrego w Nowym. Ireneusz zaakcentował jedność Boga jako autora obu Pism. Pismo Święte i Tradycja ustna zawierają i wyrażają ten sam depozyt Objawienia, przy czym Tradycja ustna streszczając i ekponując jednoznacznie prawdy objawione, stanowi kryterium interpretacyjne Pisma.

Tekst

DWA TESTAMENTY

IV, 9, 1. Te dwa Testamenty były uczynione przez tego samego, jedynego ojca rodziny - Słowo Boga, naszego Pana Jezusa Chrystusa.

IV, 36, 5. Tak więc nie był innym Bogiem ten, który inspirował proroków, od Boga, który inspirował Apostołów [...], lecz ten sam i jedyny Bóg, który dawał jednym przepowiadać Pana, innym dawał poznać Ojca, innym wcześniej zwiastować przyjście Syna Bożego, a innym obwieszczać Jego obecność tym, którzy byli daleko.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, SC 100.

 

APOSTOŁ W PEŁNYM POSIADANIU PRAWDY

III, 1, 1. Bowiem nie komu innemu, tylko Apostołom, zlecił Pan głoszenie Ewangelii i oni tylko przekazali nam prawdę, to jest naukę objawioną przez Syna Bożego. Do nich też tylko rzekł Pan: „Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, gardzi mną i Tym, który mię posłał” (Łk 10, 16). Tyle więc jedynie możemy wiedzieć o Boskiej ekonomii naszego zbawienia, ile nam o niej powiedzieli ci, za pośrednictwem których dotarła do nas Ewangelia, głoszona zrazu ustnie, a następnie utrwalona na piśmie, iżby stanowiła podstawę i podporę naszej wiary.

Nonsensem zaś byłoby posądzać Apostołów, że rozpoczęli głoszenie Ewangelii zanim ją jeszcze dokładnie poznali - jak ośmielają się twierdzić ci, co się przechwalają rzekomym ich poprawianiem. Wszak Apostołowie nie pierwej rozeszli się po krańcach ziemi, by opowiadać ludziom Dobrą Nowinę i zwiastować im pokój, aż po zmartwychwstaniu Pańskim zstąpił na nich Duch Święty i przyoblókłszy ich mocą z wysokości użyczył im wszystkim swych darów; również daru doskonałej wiedzy. Wtedy to dopiero, gdy już wszyscy razem i każdy z osobna posiedli w pełni znajomość Ewangelii, Mateusz począł ją głosić wśród Żydów i spisał w ich własnym języku; wtedy też dopiero Piotr i Paweł ewangelizowali i zakładali Kościół w Rzymie, po ich zaś śmierci nauczanie Piotra utrwalił na piśmie jego uczeń i tłumacz Marek, a ewangelię Pawła zawarł w księdze jego towarzysz Łukasz; wtedy wreszcie sam nawet Jan, ten z uczniów Pana, który spoczywał na Jego piersi, wydał podczas pobytu w Efezie, w Azji, swą Ewangelię.

A jednak oni wszyscy przekazali nam wiarę w jednego tylko Boga, Stwórcę nieba i ziemi, identycznego z Bogiem głoszonym przez Prawo i Proroków, oraz w jednego tylko Chrystusa, Syna Bożego. Ktokolwiek zatem twierdzi inaczej, ten lekceważy sobie uczniów Pańskich, czyli po prostu samego Chrystusa Pana i Jego Ojca, przez co zamyka sobie już z góry drogę do zbawienia i skazuje się na potępienie.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, tłum. M. Michalski, [w:] Antologia literatury patrystycznej, t. I, Warszawa1975, s. 166.

 

DOSKONAŁOŚĆ I BEZBŁĘDNOŚĆ PISMA ŚWIĘTEGO

II, 28, 2. Choćbyśmy nawet nie znaleźli odpowiedzi na wszystko, czego w Pismach szukamy, nie powinniśmy się przecie oglądać za innym Bogiem, jak tylko za tym, który jest, bo byłaby to największa bezbożność. Musimy to zostawić Bogu, który nas stworzył. Wiemy bowiem dobrze, iż Pisma są doskonałe, albowiem zostały wyrzeczone przez Słowo Boże i Ducha jego.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, tłum. A. Bober, [w:] Antologia Patrystyczna, Kraków 1966, s. 35.

 

ZASADNICZE ZAMKNIĘCIE KANONU CZTERECH EWANGELII

III, 1, 2. A jednak oni wszyscy przekazali nam wiarę w jednego tylko Boga, Stwórcę nieba i ziemi, identycznego z Bogiem głoszonym przez Prawo i Proroków, oraz w jednego tylko Chrystusa, Syna Bożego. Ktokolwiek zatem twierdzi inaczej, ten lekceważy sobie uczniów Pańskich, czyli po prostu samego Chrystusa Pana i Jego Ojca, przez co zamyka sobie już z góry drogę do zbawienia i skazuje się na potępienie.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, tłum. M. Michalski, [w:] Antologia literatury patrystycznej, t. I, Warszawa1975, s. 166.

 

III, 11, 7. Tak więc przedstawiają się początki Ewangelii. Podają one, że jest jeden Bóg, Twórca wszechświata, oznajmiony przez proroków. Przez Mojżesza nadał prawo. Ewangelie obwieszczają Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa a oprócz niego nie znają drugiego Boga, ani drugiego Ojca. Siła dowodowa Ewangelii jest tak wielka, że nawet sami heretycy dają im świadectwo i powołując się na nie, usiłują dowodzić swojej nauki [...].

III, 11, 8. Jest więc jasne, że nie ma więcej ani mniej, tylko te cztery Ewangelie. Ponieważ istnieją cztery strony świata, w którym żyjemy i cztery główne wiatry, a Kościół jest rozsiany po całym świecie, a dalej, filarem i utwierdzeniem Kościoła jest Ewangelia i Duch życia, wobec tego Kościół ma cztery filary, które ze wszystkich stron tchną nieskazitelnością i ludzi darzą życiem [...].

III, 11, 9. Skoro sprawy tak się mają, to głupimi, niedouczonymi a w dodatku bezczelnymi są ci wszyscy, co odrzucają istniejącą formę Ewangelii i wprowadzają albo więcej niż wymieniliśmy, albo mniej (niż cztery) postacie Ewangelii. Jedni w złudnym mniemaniu, że znaleźli więcej prawdy niż jest w rzeczywistości, drudzy zaś, chcąc odrzucić Boży plan zbawienia.

I tak Marcjon odrzucając Ewangelię jako całość, albo lepiej powiedziawszy, siebie odciąwszy od Ewangelii, chełpliwie twierdzi, że ma część Ewangelii.

Inni znów [montaniści], chcąc udaremnić dar Ducha Świętego, który w ostatnich czasach według upodobania Ojca wylał się na rodzaj ludzki, nie przyjmują Ewangelii w postaci Janowej, w której Pan obiecał zesłać Parakleta. Odrzucają więc jednocześnie i Ewangelię i Ducha proroczego. Nieszzczęśni, bo nie chcąc przyjąć pseudo-proroków, wyganiają zarazem proroctwa z Kościoła [...]. Rozumie się, że tacy nie uznają również Apostoła Pawła, albowiem w pierwszym swym Liście do Koryntian szczegółowo opisywał charyzmaty proroctw i wspominał mężów i niewiasty prorokujące w Kościele.

Wyzuci z wszelkiego wstydu zwolennicy Walentyna przychodzą ze swoimi piśmidłami, chełpliwie podając, iż mają więcej Ewangelii, niż jest w rzeczywistości. Posunęli się bowiem do tego stopnia zuchwalstwa, iż niedawno skleconą przez siebie księgę nazwali „Ewangelią Prawdy”, choć w niczym ona nie zgadza się z Ewangeliami Apostołów, to każdy nieuprzedzony człowiek może na podstawie tekstów stwierdzić, że to już nie jest tylko Ewangelia prawdy przekazana nam przez Apostołów.

Tymczasem szeroko i dokładnie dowiedliśmy, że tylko Ewangelie Apostołów są jedynie prawdziwe i wiarygodne i że nie ma ich więcej, ani mniej, tylko tyle, ile wymieniliśmy wyżej. Albowiem skoro Bóg dokonuje wszystkich dzieł według należytego porządku, to trzeba było, żeby i postać Ewangelii miała należyty układ i należytą harmonię.

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, tłum. A. Bober, [w:] Antologia Patrystyczna, Kraków 1966, s. 44-45.

Dyskusja

Pytanie:

1. Co łączy Stary Testament z Nowym Testamentem?

2. Efektem jakiego procesu są Ewangelie?

 

1. Co łączy Stary Testament z Nowym Testamentem?

P. Sikora - Autor.

M. Kita - Mówiąc wyraźniej: Słowo Boże, bo Ireneusz nazywa Jezusa Słowem oraz Duch...

2. Efektem jakiego procesu są Ewangelie?

S. E. Hop - Ireneusz, podając historyczny zarys powstania Ewangelii, stał się pierwszym autorem teorii historii redakcji.

Ks. T. Dzidek - I już na podstawie jego pism można wydobyć podstawowe etapy powstawania Ewangelii: najpierw głoszenie przez samego Jezusa, potem głoszenie przez apostołów, aż w końcu ich spisanie.

P. Sikora - Ireneusz podkreśla jednak jedno wydarzenie: zesłanie Ducha. Ewangelie są efektem procesu doświadczenia bycia objętym przez Ducha. Ducha, który użycza daru wszelkiej wiedzy. To znów wypowiedź przeciwko gnostykom, którzy głosili, że apostołowie nie wszystko wiedzieli. Proces objawienia wypełnił się, gdy Duch zstąpił na apostołów. Oni nie tylko słuchali Jezusa, ale doświadczyli zesłania Ducha i dlatego wiedzieli wszytko.

M. Kita - Chodzi mi po głowie ta myśl, że Chrystus jest nazwany Słowem. Później wciąż się odzywa w myśli chrześcijańskiej przekonanie, że Chrystus jest tą istotną treścią obydwu Testamentów. Chrystus jest obecny w Piśmie. Pismo to jest Christus scriptus. Czytając słowo Boże wchodzę w komunię z Chrystusem - Orygenes nazwał to później eucharystycznym czytaniem Pisma.

3. Historia zbawienia

Ireneusz był nie tylko obrońcą pierwotnej wiary apostolskiej, lecz także teologiem, umiejącym w sposób syntentyczny spojrzeć na dzieje świata. Uznaje się go za twórcę chrześcijańskiej koncepcji historii zbawienia. Bóg przez Słowo stworzył Adama „na swój obraz i podobieństwo”, czyli powołał go do udziału w nieśmiertelności i nieskazitelności Bożej. Jednakże nieposłuszeństwo Adama zniszczyło ten plan. Bóg Ojciec powierzył Synowi odnowienie planu: ludzie będą mogli w Chrystusie - Bogu i Człowieku spotkać obraz i podobieństwo, które stracili w Adamie. Chrystus nie tylko odnawia początkowy stan doskonałości ludzkości, ale również wychowouje. Ta edukacja rodzaju ludzkiego przez Słowo zakłada wolność człowieka i rozwija się w historii. Taki jest sens historii zbawienia: ludzkość ma stać się równa Chrystusowi. Odpierając koncepcję gnostycką, według której twórca świata jest kimś innym niż Bóg, a odkupienie polega wyłącznie na wiedzy (gnozie) uwalniającej z ciała, Ireneusz łączy w swojej teologii jedność Boga, który nie tylko stworzył ludzkość, ale także odkupił oraz eksponuje jedność człowieka, który cały, także ze swoim ciałem, został powołany do stanu boskiego.

Ireneusz akcentuje trychotomiczny podział człowieka: 1) ciało; 2) duszę rozumianą jako życie, podstawę innych dóbr ziemskich i wiecznych; 3) ducha ujmowanego jako życie nadprzyrodzone. Jak zaznacza A. Bober, Ireneuszowa koncepcja człowieka nasuwa pewne trudności z tego względu, że autor nie odróżnia dość precyzyjnie „Ducha” Bożego od ludzkiego.

Tekst

V, 35, 3. We wszystkich tych rzeczach i przez nie objawia się jeden i ten sam Bóg Ojciec, który ulepił człowieka i obiecał ojcom dziedzictwo ziemi, które da przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych i wypełni obietnice królestwa swego Syna i po ojcowsku ofiaruje dobra, jakich oko nie widziało, ucho nie słyszało, ani nie mieszczą się w sercu człowieka (1Kor 2, 9). Jest bowiem jeden Syn, który wypełnił wolę Ojca, jedno człowieczeństwo, w którym realizują się Boże tajemnice, które aniołowie pragną dostrzec (1 P 1, 12), choć nie mogą przeniknąć Bożej Mądrości [Ducha Świętego?], dzięki której ulepione przez Niego dzieło stało się podobne i współcielesne z Synem Bożym, aby Jego pierwociny, Słowo Jednorodzone, zstąpiło do swego stworzenia, to jest do ulepionego dzieła i zostało przyjęte przez nie, a z drugiej strony, by stworzenie przyjęło Słowo i wzniosło się ku Niemu przewyższając aniołów i stając się obrazem i podobieństwem Boga (Rdz 1, 26).

Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy

, tłum. H. Pietras, [w:] Tenże, By nie milczeć o Bogu.
Zarys teologii Ojców Kościoła
, Kraków 1991, s. 66.

V, 6, 1. Przez ręce Ojca, tj. przez Syna i Ducha powstaje człowiek na podobieństwo Boże, a nie tylko część człowieka. Dusza i duch mogą być częścią człowieka, ale w żadnym wypadku (pełnym) człowiekiem. Doskonałym człowiekiem jest dopiero zmieszanie i zjednoczenie duszy przyjmującej Ducha Ojca, razem z ciałem, które jest utworzone na obraz Boży [...]. Gdyby ktoś chciał wykluczyć substancję ciała, tj. twór fizyczny, a wziąć pod uwagę tylko ducha, wówczas nie byłby to duchowy człowiek, lecz tylko duch człowieka, albo Duch Boga. Skoro jednak ten duch zmiesza się z duszą i złączy się z ciałem, wtedy przez wylanie Ducha powstaje duchowy i doskonały człowiek, który jest uczyniony według obrazu i podobieństwa Bożego. Jeżeli zaś duszy zabraknie ducha, to taki człowiek jest tylko psychiczny (animalis), a skoro pozostał cielesny (carnalis), jest niedoskonały. Nosi on obraz Boga w swoim ciele, lecz nie przybiera podobieństwa przez ducha. Jak więc taki człowiek jest niedoskonały, tak znów jeżeli ktoś usunie obraz i pogardza ciałem, to już trudno mówić o człowieku, lecz raczej o jakiejś cząstce człowieka, według tego, cośmy powiedzieli, lub też o czymś zgoła innym, ale nie o człowieku. Albowiem sam cielesny twór nie jest sam z siebie człowiekiem, leczy tylko ciałem i częścią człowieka. Podobnie i dusza sama z siebie nie jest człowiekiem, lecz tylko duchem i nie może być nazwana człowiekiem. Dopiero zmieszanie i zjednoczenie wszystkich tych elementów tworzy doskonałego człowieka. I dlatego Apostoł tłumacząc swoje myśli, wyjaśnił, na czym polega doskonałość człowieka w sferze zbawienia (1 Tes 5, 23): Sam zaś Bóg pokoju niech was uświęci we wszystkim, aby cały wasz duch i dusza i ciało były bez zarzutu zachowane na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa. A jaki powód mógł mieć Apostoł, żeby życzyć tym trzem elementom tj. duszy, ciału i duchowi, aby przetrwały całe i doskonałe na przyjście Pana, jak nie to, że wiedział, iż odnowienie i zjednoczenie tych trojga oznacza jedno tylko i takie samo zbawienie? Dlatego doskonałymi nazywa tych, co te trzy elementy okażą bez zarzutu Panu. doskonali są więc, co mają w sobie mieszkającego stale Ducha Bożego, a dusze i ciała zachowują bez zarzutu, tzn. ci, którzy strzegą wiary w Boga i przestrzegają sprawiedliwości w stosunku do bliźniego.

V, 6, 2. Dlatego cielesny twór (plasma) nazywa świątynią Bożą (1 Kor 3, 16-17): Nie wiecie, że świątynią Boga jesteście i Duch Boży mieszka w was? Jeśli zaś kto świątynię Bożą naruszy, zatraci go Bóg. Albowiem świątynia Boża jest święta, którą wy jesteście. Wyraźnie więc nazywa ciało świątynią, w której mieszka Duch.

V, 9, 1. Myśl tę wyraża Apostoł i gdzie indziej mówiąc: Ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego. W swojej głupocie przytaczają to miejsce wszyscy heretycy, chcąc nam sprawić kłopot i wykazać, iż twór Boży (plasmatio Dei = ciało) nie osiągnie zbawienia. Nie zwracają jednak uwagi na to, że człowiek doskonały, jak powiedzieliśmy, składa się z trzech części: ciała, duszy i ducha. Duch zbawia i kształtuje, ciało jest jednoczone i kształtowane, a między obojgiem jest dusza, która raz idzie za duchem i bywa przezeń podniesiona, kiedy indziej znów zgadzając się na podszepty ciała, spada do ziemskich pożądliwości. A zatem ci, co nie mają tego, co zbawia i kształtuje, ani tego co jednoczy, będą konsekwentnie ciałem i krwią, i tak są nazywani, albowiem nie mają Ducha Bożego w sobie. Z tego też powodu nazwał Pan takich umarłymi (Łk 9, 60): Niechaj umarli grzebią umarłych, albowiem nie mają ducha, który by ożywiał człowieka.

Dyskusja

Pytanie:

1. Jaka jest relacja pomiędzy człowiekiem a Jezusem Chrystusem?

2. Jaka jest relacja pomiędzy człowiekiem a Duchem Świętym?

 

1. Jaka jest relacja pomiędzy człowiekiem a Jezusem Chrystusem?

M. Kita - Ireneusz mówi, że jesteśmy obrazem Syna Bożego. Jesteśmy stworzeni na obraz Syna Bożego

P. Sikora - I to jest jakby aprioryczny warunek możliwości wcielenia.Taka jest sytuacja „przed” wcieleniem. Natomiast „po” wcieleniu mamy jeszcze głębszą relację: nie jest to tylko możliwość, ale Syn Boży „jest nam współcielesny, abyśmy przyjęli słowo i całkiem stali się na obraz i podobieństwo Boga, przewyższając Aniołów”. To jeden aspekt sprawy. Drugi wyraża teoria rekapitulacji. Recapitulatio (anakephalaiosis) jest też tłumaczone jako „sprowadzenie wszystkiego w jedno”, „odnowienie wszystkiego”.

M. Kita - Zwrot anakephalaiosasthai ta panta en to Christo (Ef 1, 10) - pochodzący od św. Pawła - zawiera termin, którego rdzeń wskazuje na pojęcie głowy. Chrystus będzie głową wszystkiego, wszystkich rzeczy.

P. Sikora - Sens „sprowadzenie wszystkiego w jedno” jest ważny przy rozumieniu historii zbawienia. Rekapitulować oznacza w skrócie zebrać wszystko razem. Chrystus zawiera w sobie historię każdego z nas, całej ludzkości. Ta relacja pomiędzy Nim a człowiekiem nie jest tylko strukturalno-statyczna, lecz także dynamiczna. Wcielenie nie jest tylko momentem. Chrystusowe przejście przez historię, przez te trzydzieści parę lat zawiera w sobie całą historię ludzkości i każdego człowieka.

Ks. T. Dzidek - Całego kosmosu...

M. Kita - W Chrystusie jest esencja tych wszystkich spraw. To jest ogromnie poruszające - umieszczenie Chrystusa w centrum historii.

Ks. T. Dzidek - Bardzo piękne ujęcie Ireneusza wprowadza nas w całą dynamikę teologii. To jest fascynujący obraz jakiegoś wielkiego dynamizmu, w którym wszystko się właściwie tworzy.

P. Sikora - Ireneusz gdzieś pisze, że Słowo stało się człowiekiem, by Boga przyzwyczaić do człowieka, a człowieka do Boga - takie „oswajanie się” Boga i człowieka z sobą.

Ks. T. Dzidek - Niektórzy mówią paradoksalnie, że człowiek w historii zbawienia wyprzedził swój obraz. Człowiek odkrywa swój obraz w fakcie wcielenia a najbardziej na krzyżu.

P. Sikora - A ten obraz „krzyżowy” u Ireneusza jest tego rodzaju, iż krzyż łączy niebo z ziemą i całą ziemię w jedno. To jest też powołanie człowieka - zjednoczyć ziemię i połączyć ją z niebem. Człowiek po grzechu nie był w stanie tego zrobić. Dopiero Chrystus czyniąc to, pokazał jaka jest ludzka rola i człowiek odtąd może wejść w to dzieło.

M. Kita - Jest szalenie ważne, że Ireneusz, który idzie za św. Pawłem podkreślając te rzeczy, ratuje nas przed sprowadzeniem naszej relacji do Chrystusa, naszej „sprawy” z Chrystusem do jakieś moralistyki, etyki indywidualistycznej - mój Bóg, moja dusza („zbaw duszę swoją” pisało się dawniej na krzyżach misyjnych, teraz się pisze „Jezus Chrystus jedyny Zbawiciel świata”). Oczywiście słowo Boże kieruje się do mnie osobiście, nikt inny za mnie na nie nie odpowie, ale z drugiej strony to nie jest sprawa tylko między mną a Bogiem.

Ks. T. Dzidek - Zbawienie dokonuje się we wspólnocie...

M. Kita - ...i ma perspektywę wręcz kosmiczną.

P. Sikora - Znowu jedność. Jedność w prawdzie i jedność w zbawieniu.

S. E. Hop. - Ireneusz wskazuje zdumiewające zrównanie: Syn współistotny z Ojcem, a człowiek jest współcielesny z Synem. W ten sposób ujawnia się niezwykła godność człowieka w jego relacji do Boga.

Ks. T. Dzidek - Czyli tym, co łączy człowieka z Jezusem Chrystusem, jest nie tylko podobieństwo, ale jeszcze współcielesność.

P. Sikora - Chciałbym powrócić jeszcze do rekapitulacji. Fakt, że Chrystus w sobie zawiera wszystko i sprowadza w jedno ma dwa wymiary, ważne dla nas. Po pierwsze: w żadnym moim doświadczeniu nie jestem sam - Chrystus już je przeżył; Chrystus już czeka na mnie tu, w każdym moim doświadczeniu i to nie jako obserwator, lecz ktoś, kto ze mną współprzeżywa wszystko. Po drugie, dzięki Chrystusowi, pod całym chaosem życia znajduje się podstawa, która może wszytko zjednoczyć. My często doświadczamy samotności i rozsypywania się naszego życia, tu jedna jego strona, tam druga, nie ma ciągłości...

Ks. T. Dzidek - ...poczucie rozproszenia.

P. Sikora - ...tak; a dzięki Chrystusowi, życie nie jest samotnością, pustką i nicością, lecz jednym sensem (i to absolutnym) i pewną całością, przynajmniej potencjalnie - można z życia stworzyć sensowną całość, ponieważ Chrystus sprowadził wszystko w jedno w sobie.

M. Kita - Jak mówi List do Hebrajczyków, „mamy Arcykapłana, doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo z wyjątkiem grzechu”. Ujawnia się tu również rys Chrystusa ukazany w prologu Ewangelii Jana, gdzie jest On nazwany Logosem. Jednym ze znaczeń słowa „logos” jest sens. On jest sensem naszej historii, nadaje jej sens.

2. Jaka jest relacja pomiędzy człowiekiem a Duchem Świętym?

P. Sikora - Relacja ta jest bardzo tajemnicza. Pozwolę sobie skrytykować wstęp...

Ks. T. Dzidek - ...proszę bardzo.

P. Sikora - Cytowany tam ks. Bober zarzuca Ireneuszowi, że nie odróżnia precyzyjnie ducha ludzkiego od Ducha Bożego, co rodzi trudności w antropologii. Pytanie, czy Ireneusz był na tyle głupi czy niezręczny, że nie udało mu się wyjaśnić tego problemu? Stworzył wszak „trójelementową” definicję człowieka, analogiczną do gnostyckiej...

M. Kita - ...ale występującą też u św. Pawła...

P. Sikora - ...tak. Jest więc ciało - jako życie materialne lub fizyczne, jest dusza, która jest czymś, co ożywia. I wreszcie jest duch, który we wstępie jest określony jako życie nadprzyrodzone. Pytanie: czy jest to życie nadprzyrodzone? - Ireneusz mówi, że bez Ducha, człowiek nie jest doskonałym człowiekiem. Pełnym człowiekiem jest dopiero zmieszanie wszytkich trzech elementów. Sądzę, że ów brak precyzji w odróżnieniu ducha ludzkiego i Ducha Bożego może być celowy. Twierdzę tak, ponieważ może to oznaczać, że dopiero człowiek przebóstwiony staje się w pełni człowiekiem.

M. Kita - Ten duch w człowieku byłby jakąś potencją dla przebóstwienia, tak?

P. Sikora - Nie wiem czy potencją. „Duch zbawia i kształtuje, ciało jest jednoczone i kształtowane, a między obojgiem jest dusza, która kiedy idzie za Duchem jest podnoszona...”. To jest opis człowieka, który składa się z trzech elementów. Duch zbawia i kształtuje. To co ludzkie nie może zbawiać. Relacja jest następująca: kształtowanie nas przez Ducha Bożego, gdy nasza dusza - umysł, wola - idzie za nim, czyni z nas ludzi. Nie ma człowieka bez Boga. Człowiek bez Boga jest tylko kawałkiem człowieka. Nieprecyzyjność ma swoje źródło w tym, że relacja między Duchem Świętym a człowiekiem jest taka, że dopiero gdy człowiek przyjmie Ducha, staje się w pełni sobą.

M. Kita - Cały czas się zastanawiam jednak, czy da się traktować ducha w człowieku, jako takie coś, co sprawia, że człowiek może przyjąć Ducha Bożego, wejść z Nim w komunię, jakiś taki wymiar mojego osobowego bytu, który jest na Boga otwarty? I myślę teraz na temat stosunku między człowiekiem a Duchem Świętym, że to nie jest tak, że ktoś, kto nie przyjął Ducha w sakramentach, nie ma z Nim nic do czynienia. Duch Święty nas dotyka i dlatego jesteśmy. Św. Jan od Krzyża powiada, że w pewien sposób Bóg jest obecny w każdym człowieku, bo inaczej by tego człowieka nie było. Jest w nas „miejsce”, gdzie Bóg nas dotyka i jest obecny, nawet w największym grzeszniku, przez to że sprawia jego istnienie - jest, że tak powiem, „przy nim”, żeby to odróżnić od komunijnego przyjęcia Boga. Nie da się nas pomyśleć bez Ducha Bożego.

Ks. T. Dzidek - Problem by polegał na tym, by te potencje w sobie uruchomić, otworzyć na działanie Ducha Świętego.

P. Sikora - Tylko owa potencja, możliwość tego, czym możemy się stać, wedle Ireneusza nie jest z nas. Możliwość ta przychodzi „z góry”. Doskonałym człowiekiem jest dopiero zmieszanie duszy przyjmującej Ducha Ojca z ciałem. Mamy tu trzy elementy, ale w zachodnio-teologicznym języku należałoby powiedzieć, że mamy dwa elementy ludzkie: ciało i duszę oraz Ducha Ojca. Naszą potencją jest dusza, która może pójść za Duchem, przyjąć Go, ale jak już przyjmie Go, to cały człowiek zostaje ukształtowany na podobieństwo Ojca. Człowiek zaistnieje w pełni, gdy zostanie przebóstwiony. Trudność wynika z tego, że mówimy takimi samymi częściami mowy - rzeczownikami - o ciele, duszy i Duchu. Mechnizm poznawania jest taki, że używając rzeczowników reizujemy - traktujemy to, o czym mówimy jako rzeczy. A rzeczy można ustawić obok siebie. Lecz do tradycji katolickiej należy, to nie jest herezja, że Bóg nie jest bytem obok innych bytów. W związku z czym nie można postawić Boga, zwłaszcza Ducha, który nie ma żadnej postaci, obok człowieka. Nieprecyzyjność Ireneusza być może wynika z nieudolności - ale nieusuwalnej dla człowieka - opisywania tajemnicy spotkania człowieka z Bogiem. Ducha nie można z samej jego istoty „wyodrębnić” i powiedzieć: tu jest Duch Boży a tu duch ludzki. Nie mamy części mowy, żeby o tym mówić.

Ks. T. Dzidek - Czyli sugerowałbyś, że Duch Święty jakoś już jest w człowieku?

P. Sikora - Człowiek może odrzucić Ducha Świętego. Ale jeśli człowiekowi zabraknie Ducha, to jest on tylko animalis - spada na poziom zwierzęcy.

Ks. T. Dzidek - Pytanie jednak, czy człowiek może całkowicie pozbawić się Ducha. Analizowany przez nasz tekst jest zbyt krótki, by to roztrzygnąć.

S. E. Hop - Wychodzi tu jednak kwestia nieprecyzyjności. My nie wiemy, jaki zamiar miał tak naprawdę Ireneusz, nie wyjaśniając sprawy dokładnie. Bo jeżeli przyjmiemy, że „duch” ma oznaczać Ducha Świętego, to wyraźnie mówi, że heretycy odrzucając Ducha, stają się ludźmi niedoskonałymi, ale gdzie jest ta niedoskonałość, jeśli pozostają przy tym, co należy do ich natury.

P. Sikora - Ewo, pozostajesz w schemacie myślenia głoszącym, że istnieje natura ludzka, która może bez Ducha pozostać naturą ludzką. Ale dla Ireneusza ktoś bez Ducha Świętego nie jest tak naprawdę człowiekiem. Grzegorz z Nyssy powie jeszcze mocniej, że noszący Ducha i nie noszący Go należą do dwóch różnych gatunków.

S. E. Hop. - Ale poruszamy się cały czas w domysłach, co Ireneusz miał na myśli...

M. Kita - ...czy był nieprecyzyjny celowo, czy przez nieudolność?

S. E. Hop. - Tak. Bo faktycznie, jeśli Duch Święty dopełnia naturę ludzką, człowiek odrzucający Ducha pozbawia się swego człowieczeństwa.

P. Sikora - Sądzę, że możemy przyjąć, iż Ireneusz nie był nieudolny. Przypatrzcie się jego zawrotnej teorii rekapitulacji, przypatrzcie innym, niezwykle dojrzałym myślom. Był zdolny je sformułować. Czy więc, gdyby prawda głoszona w Kościołach, w których żył Ireneusz, była taka, że mamy ducha ludzkiego, odrębnego od Ducha Bożego, czy byłoby dla tak wielkiego umysłu czymś aż tak trudnym precyzyjne jej sformułowanie? Wydaje mi się, iż jedynym wyjaśnieniem byłaby wtedy sugestia, że akurat ten fragment, bardzo ważny, pisał niedbale, „na kolanie”. Nie widzę powodu trudości w odróżnieniu (poza nieodróżnialnością rzeczywistą). Jak sami widzimy, łatwiej jest odróżnić niż nieodróżnić.

Ks. T. Dzidek - Co byś sugerował?

P. Sikora - Sugerowałbym, że wedle Ireneusza, człowiek nie przyjmujący Ducha nie jest człowiekiem. Zachowuje pewne elementy człowieczeństwa, między innymi zdolność przyjęcia Ducha, ale jest animalis. W pełni człowiekiem staje się, gdy przyjmuje Ducha Bożego.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama