Czas ucieka, wieczność czeka

Fragmenty książki o Janie Pawle II p.t. "Ulubiony bilbord Papieża"

Czas ucieka, wieczność czeka

O.Leon Knabit OSB

Ulubiony bilbord Papieża

O Janie Pawle II i spotkaniach z nim w Polsce opowiada O.Leon Knabit


Wydawnictwo ESPRIT,
Rok wydania: 2012,
ISBN: 978-83-619-8979-0

fragmenty:

Czas ucieka, wieczność czeka

„A dom był tutaj, za moimi plecami, przy ulicy Kościelnej. A kiedy patrzyłem przez okno, widziałem na murze kościelny zegar słoneczny i napis: Czas ucieka, wieczność czeka...” — tak 16 czerwca 1999 r., podczas siódmej pielgrzymki do ojczyzny, Jan Paweł II wspominał swoje dzieciństwo.

(16 czerwca 1999)

Karol patrząc przez okno zawsze miał przed oczami ten „bilbord”, który do dzisiaj można zobaczyć na ścianie kościoła: „Czas ucieka, wieczność czeka”. I to mu się wbiło w pamięć. A ponieważ wbiło się w pamięć nie naiwnie, nie dewocyjnie, tylko właśnie tak jak trzeba, to mamy tego owoce dla całego świata.

O czasie, który ucieka

Papieski fotograf Arturo Mari miał okazję obserwować Jana Pawła II w różnych sytuacjach. Kiedy ktoś go zapytał, kim dla niego jest Ojciec Święty, odpowiedział: „To jest człowiek, który się modli”. Papież wciąż był w stanie obecności przed Panem Bogiem. Albo inaczej: wciąż stał w obecności Bożej, bo modlił się nie tylko wtedy, gdy klęczał.

Był osobą, która potrafi godzić modlitwę z pracą i wypoczynkiem. Wszystko robił wobec Boga i dla Boga. Dosłownie potraktował słowa św. Pawła Apostoła: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10,31).

— Jan Paweł II zastosował w swoim życiu jedną z zasad św. Ignacego Loyoli — „In tantum in quantum” (o tyle, o ile). To znaczy: zajmuj się tym, co pomaga twojemu zbawieniu. Jeśli pracujesz za dużo, to wyhamuj, bo pracoholizm to nic dobrego. Jeśli praktyki religijne zajmują ci tyle czasu, że zaniedbujesz rodzinę, to źle się modlisz. Lepiej żyj skromniej i nie bierz dodatkowej fuchy, choćby cię koledzy fujarą nazywali. Często ta dodatkowa praca jest tylko pretekstem, żeby uciec z domu, żeby nie widzieć bałaganu i współmałżonka, z którym nie potrafisz się dogadać. A jeśli stracisz pracę, to nie załamuj się i pomyśl, jak można najlepiej wykorzystać czas bezrobocia. Pamiętaj, że każda sytuacja mieści się w planie Bożym dla ciebie — przekonuje mądry benedyktyn, który z przyszłym papieżem po raz pierwszy spotkał się na górskim szlaku w 1957 r. Tam połączyła ich przyjaźń.

Jan Paweł II, który tyle pracował i podróżował, właściwie nigdy się nie spieszył. Gdy był spóźniony, potrafił to potraktować z humorem. Podczas pierwszej swojej podróży apostolskiej do Meksyku, kiedy jeszcze nie był doświadczonym pielgrzymem, jechał parędziesiąt kilometrów samochodem. Niezwykłość wydarzenia sprawiła, że na trasie stały setki tysięcy ludzi. Niektórzy z rodzinami parę dni wędrowali, by przez chwilę zobaczyć Białego Ojca. Papież wielokrotnie zatrzymywał się, by zamienić z tymi ludźmi choć parę słów. Kiedy dojechał do celu, ksiądz Dziwisz mówi: „Ojcze Święty, jesteśmy spóźnieni trzy godziny”. A Papież na to: „Wiem. Wiem. Wiem”. Ojciec Święty nigdy nie panikował, dlatego że gdzieś tam się spóźni. Wiedział, że nie można być niewolnikiem czasu i trzeba wybierać to, co jest w danej chwili jest najważniejsze.

Człowiek mający żywy kontakt z Tym, który go stworzył i odkupił, potrafi znaleźć właściwe proporcje pomiędzy modlitwą a pracą. Mówił o tym święty Benedykt. Jemu przypisuje się to hasło: „Módl się i pracuj”. Zajmuj się sprawami tego świata pamiętając jednocześnie o świecie, do którego jesteś powołany po śmierci. Cokolwiek czynisz, rób roztropnie i uważaj na koniec!

O wieczności, która czeka

Życie Jana Pawła II było przeniknięte prawdą zapisaną przez Pawła Apostoła: „Przemija postać świata” (1 Kor 7, 31). W takiej perspektywie wszystko wygląda zupełnie inaczej. Im więcej masz Boga w sercu, tym więcej troski o to, aby twoje życie było ustawione pod kątem wieczności.

Niektórzy zarzucają Kościołowi, że zmusza do ograniczeń. Tak nie jest. Ci, którzy nie chodzą do kościoła, nie przejmują się kościelnymi przykazaniami. Im nie przeszkadza ani perspektywa wiecznego potępienia, ani wiecznego zbawienia. Ograniczenie wolności to mamy w Korei Północnej — jak nie płakałeś po śmierci „Drogiego Przywódcy”, to idziesz do więzienia. Paradoksalnie grzeszność czy osłabienie gorliwości katolików jest dowodem na to, że w Kościele jest wolność, Poza tymi, którzy formalnie się z Kościoła wypisali, ale takich jest niewielu, wszyscy inni pozostają jego członkami.

Każdy próbuje sobie poukładać swój system wartości, swoje pojmowanie Pana Boga. A ilu myśli o wieczności czy o końcu świata? Doświadczenie uczy, że umierają inni, wierzmy doświadczeniu — jak mówi znane porzekadło. W każdy weekend ginie w Polsce kilkadziesiąt osób na drogach, więc śmierć nie robi na nas specjalnego wrażenia, dopóki nie dotknie nas osobiście. Niewykluczone, że jutro trafi na ciebie lub na twoją żonę, siostrę czy dziecko. Pan Bóg dał życie, więc ma prawo w pewnym momencie je odebrać. Na szczęście człowiek umiera w momencie dla niego najlepszym, bo Pan Bóg jest dobry — tak mówił Karol Wojtyła, kiedy jeszcze był arcybiskupem krakowskim. Śmierć, gdy nas dotknie, jest momentem bolesnym, zwłaszcza gdy umiera młody człowiek. Jednak z perspektywy wieczności nawet ten najmłodszy człowiek doszedł już do kresu swojego życia na ziemi.

Trudno sobie wyobrazić, jak wygląda Niebo, bo: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9). Domyślamy się, że w Niebie człowiek wypełni się Bogiem i miłością. Osiągnie to wszystko, co było jego marzeniem. Niczego mu nie braknie, niczego nie będzie potrzebował. To stan doskonałości, gdzie w sposób nieskończony jest pięknie i cudownie, gdzie nie istnieje czas. Święta Teresa z Lisieux prosiła, żeby nie modlić się po jej śmierci słowami „Wieczny odpoczynek...”, bo nie miała zamiaru w Niebie wypoczywać, chciała działać. Przypuszczamy, że każdy człowiek dostanie w Niebie to, do czego został przez Pana Boga przeznaczony, więc będzie miejsce też na aktywność...

Wierzymy w obcowanie świętych. Dopóki świat istnieje, to wszyscy Niebianie mają dużo roboty, bo modlą się za nas, grzeszników. Pomagali ludziom na ziemi, pomagają tym bardziej w Niebie. Niewiele możemy powiedzieć o naszej galaktyce, która jest drobną cząstką bezkresnego kosmosu. Tym bardziej nie mamy pojęcia, jak wygląda Niebo. Wiemy tylko, że Panem naszym i całego kosmosu jest Bóg. Dlatego warto dobrze umrzeć, żeby się także dowiedzieć czegoś o świecie.

Jeśli trafimy do czyśćca, to już nie jest źle, bo z stamtąd droga prowadzi tylko w jednym kierunku — do Nieba. Ponoć najtrudniej jest tam plotkarzom, bo nie wiedzą, co się dzieje naokoło. — Ciekawe, co tam u sąsiadki Kowalskiej? Czy puściła się jej córka, czy syn przestał pić? Tyle ciekawych rzeczy mnie omija, a ja tu siedzę w ciemnościach, nudzę się i cierpię, bo nic nie wiem. A do szczęścia w Bogu jeszcze daleko.

Posiedzisz sobie w tym czyśćcu, posiedzisz, aż odzyskasz pełną skłonność do dobrego. W końcu ciemności znikną, bo nadejdzie „światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka...” (J 1, 9) . Światłość, która „w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”(J 1, 5) . Światłość mocniejsza niż migające światełka dyskotek, neonów, reklam, promocji, fajerwerków...

Ojciec Leon Knabit OSB

PS.

Jak błogosławiony Jan Paweł II rozumiał szerzenie powyższych prawd podczas pielgrzymek, zwłaszcza tych do Polski, możemy dowiedzieć się z jego książek (zwłaszcza: „Dar i Tajemnica”, „Pamięć i tożsamość”, „Wstańcie, chodźmy!”, „Przekroczyć próg nadziei”).

W niniejszym opracowaniu ośmielamy się przedstawić subiektywną interpretację części Nowej Ewangelizacji w wykonaniu naszego Papieża. Dlatego mógłbym dodać drugi podtytuł: „Pielgrzymki Papieża do Polski według mnicha Leona”.

A może drodzy Czytelnicy dołączą też i swoją cenną interpretację?

Iść przed siebie to znaczy mieć świadomość celu.

Przemija postać świata — więc musimy znaleźć się „w świecie Boga”, ażeby dosięgnąć celu, dojść do pełni życia i powołania człowieka.

Człowiek musi posiadać niezwykłą godność, skoro został wezwany do uczestnictwa w życiu Boga samego.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama