Papież zawsze mi salutuje

Fragment książki: Milena Kindziuk, "Zaczęło się od Wadowic". Wspomnienia, wywiady, teksty o Janie Pawle II - Wydawnictwo "M" 2002

Papież zawsze mi salutuje

Milena Kindziuk

ZACZĘŁO SIĘ OD WADOWIC

Wspomnienia, wywiady, teksty o Janie Pawle II

ISBN 83-7221-286-4

Wydawnictwo "M"
ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków
tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
http://www.wydm.pl
e-mail: wydm@wydm.pl
© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2002 © Copyright by Milena Kindziuk


Ojciec Konrad Hejmo OP

PAPIEŻ ZAWSZE MI SALUTUJE

Dominikanin Konrad Hejmo jest organizatorem audiencji papieskich w Watykanie. Należy więc do najbliższych współpracowników Ojca Świętego. Gdy spotkałam go w Domu Pielgrzyma "Corda cordi" w Rzymie, zgodził się odpowiedzieć na pytania dotyczące jego częstych spotkań z Ojcem Świętym (wywiad z lipca 2000 r.).

Jedno z ważnych wydarzeń w życiu Ojca rozegrało się w łazience kardynała Wojtyły, przy ul. Kanoniczej w Krakowie. Czy tak?

Było to bardzo prozaiczne spotkanie, choć dla mnie rzeczywiście dosyć istotne.

Chodziło o uzyskanie jurysdykcji?

Tak. Każdy ksiądz musiał mieć pozwolenie biskupa na spowiadanie w innej diecezji. Ja takiej jurysdykcji nie miałem, a była mi potrzebna, gdyż jako duszpasterz akademicki jechałem ze studentami w góry. Gdy o szóstej rano znaleźliśmy się na dworcu w Krakowie, właśnie sobie o tym przypomniałem. Z plecakiem w ręku, poszedłem więc wtedy na ul. Kanoniczą, gdzie mieszkał kard. Wojtyła. Zadzwoniłem do drzwi. Po chwili kazano mi wejść na górę. Kardynał, rozebrany do połowy, stał akurat w łazience. Właśnie się golił. Miał jeszcze zamydloną połowę twarzy. Wysunął głowę zza kotary, pobłogosławił mnie, dając oczywiście potrzebne pozwolenie. Już wtedy był bardzo otwarty na ludzi. Można było mieć do niego zaufanie, wiadomo było, że potraktuje człowieka poważnie i nie wyrzuci z kretesem. Dlatego, aby załatwić trudne sprawy w kurii, najlepiej było iść do Wojtyły. Wszyscy o tym wiedzieli.

Brał Ojciec udział również w konferencjach kardynała Wojtyły w Krakowie.

Jako kleryk uczestniczyłem w nich w kościele akademickim św. Anny. Gromadziło się na nich mnóstwo młodzieży, choć byli uprzedzani, że wykłady będą trudne.

Dlaczego więc przychodzili?

Wojtyła miał dar gromadzenia wokół siebie ludzi. Poza tym nigdy nie przygotowywał wcześniej tych konferencji, tworzył w zależności od potrzeb słuchaczy, w ten sposób, że zawsze jedno z drugiego wynikało.

Czy można powiedzieć, że wraz z wyborem na papieża skończył się Karol Wojtyła, a zaczął Jan Paweł II?

Myślę, że zasadniczo nie. Na pewno jest to ta sama osobowość, przede wszystkim bardzo głęboka wewnętrznie. Sądzę, że ostatnio jeszcze bardziej pogłębiona. Ojciec Święty jest człowiekiem, który przeżył naprawdę wielkie tajemnice. Doskonale widać to było podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej, kiedy żył wydarzeniami miejsc, jakie odwiedzał. Kolejny raz dowiódł, że znajduje się na pewnych płaszczyznach mistyki. Że bez trudu potrafi przenikać z rzeczywistości ziemskiej do tej, której po ludzku nikt z nas nie może ogarnąć.

Jan Paweł II ma również wciąż to samo poczucie humoru, które nie opuszcza Go praktycznie w żadnej sytuacji. Ostatnio na przykład, na audiencji dla grupy Polaków, podeszła do Niego pewna siostra zakonna. Gdy przedstawiłem ją Ojcu Świętemu, mówiąc że jest ekonomką w zakonie, natychmiast odparł z uśmiechem: "I co, masz dużo pieniędzy?".

Gdy natomiast informuję Papieża, że kończy się polska część audiencji generalnej, Ojciec Święty za każdym razem podnosi rękę do góry i z wielką serdecznością mi salutuje!

Czy audiencje papieskie dziś wyglądają tak samo, jak przed dwudziestu czy dziesięciu laty? Czy Papież nie jest nimi znużony, nie dąży do ograniczenia ich liczby?

Jeśli chodzi o stronę zewnętrzną, z pewnością są one teraz inne. Dawniej, gdy Ojciec Święty był młody, stawał wśród grup lub do nich podchodził, teraz zaś zawsze siedzi. Ale jest to właściwie jedyna różnica. Nadal chętnie rozmawia z pielgrzymami, żartuje, zadaje pytania. Czy natomiast Papież nie dąży do ograniczenia audiencji? Otóż, spotkania z Polakami niemal zawsze kwituje słowami: "No, skończyliśmy wcześniej, niż trzeba było", jakby chcąc jeszcze przedłużyć czas ich trwania. Nigdy mu nie jest ich za dużo. Nawet gdy obiektywnie widać, że jest za dużo, słyszę od niego: "Mogłeś przyprowadzić więcej Polaków...".

Na audiencji dla kolegów z Wadowic Papież powiedział kiedyś: "Tylko ja jeden z was nie jestem jeszcze na emeryturze!". Czy takich niekonwencjonalnych zachowań Ojca Świętego jest wiele?

Tak, zwłaszcza wtedy, gdy Papież wraca do wspomnień sprzed lat, z czasów dzieciństwa, młodości. Zadaje nieraz bardzo szczegółowe pytania, chce się dowiedzieć, czy dom, który przed laty stał w określonym miejscu, nadal tam stoi, czy już został zburzony. A kiedyś, pamiętam, zapytał pewnego proboszcza, czy w pobliżu jego parafii stoi jeszcze szopa. Proboszcz zmieszał się, niestety nie pamiętał. Nieraz Papież pyta też o wygląd miejsc turystycznych, o to, czy na przykład zbudowali nowe schronisko na szlaku górskim, który chętnie przemierzał w młodości.

Na audiencjach Papież przyjmuje wszystkich, którzy tego pragną. Nie czyni różnic między ludźmi. Bez problemu przyjął przecież nawet prostytutki, serdecznie z nimi rozmawiał, błogosławił. Ponadto zawsze stara się, by nikt nie został pokrzywdzony. Wspomnę takie zdarzenie: na środowej audiencji generalnej było wyjątkowo dużo ludzi. Ks. bp Dziwisz poprosił więc, by wszyscy stanęli wokoło Papieża, zrobili sobie z Nim zdjęcie i rozeszli się, by nie męczyć Ojca Świętego. Wtedy nagle z tłumu jakiś ksiądz krzyknął, że specjalnie przywiózł swoją matkę do Papieża. Ojciec Święty to usłyszał. Zawołał mnie później do siebie i mówi: "Tam jeden ksiądz prosił, by przyjąć jego matkę. Odszukaj go". Natychmiast rozpocząłem więc poszukiwania, jednak bezskutecznie. Na drugi dzień rano Papież zapytał bpa Dziwisza, czy odnalazłem księdza z matką. W końcu, po dwóch dniach, udało mi się go odszukać.

Papież coraz częściej do swych przemówień, oficjalnych wystąpień, wtrąca polskie słowa. Czy znaczy to, że chętniej wraca do języka ojczystego?

W starszym wieku człowiek zawsze chętniej wraca do korzeni, do tego, z czego wyrósł. Naturalne jest, że i do ojczystego języka. Tak jest i u Papieża, choć inne języki też nadal doskonale pamięta, mimo że czasem trudno mu wymawiać niektóre wyrazy.

Naprawdę, gdy widzi się Papieża na co dzień, zaskakujące jest, jak doskonałą ma On pamięć i jak łatwe skojarzenia.

Ksiądz Mieczysław Maliński opowiadał, że zawsze gdy przyjeżdża do Papieża, jego pierwsze słowa brzmią: "Co w Polsce?". Czy Ojciec Święty na bieżąco śledzi sytuację w kraju?

Sprawami polskimi Papież zawsze bardzo się interesował i tak jest do dziś. Bardzo przeżywa wszystko, co tam się dzieje. Gdy kiedyś obserwował kryzys rządowy, powiedział, podpierając ręką czoło: "Ja chyba tę Polskę już coraz mniej rozumiem". Pamiętam też jego rozgoryczenie po wyborach w 1993 roku. Powiedział wtedy, że nie będzie już wygłaszał ogólnych przemówień na audiencjach prywatnych. "Dość się nagadałem, i tak niewiele z tego pojęli, w takim razie nie będę mówił". Słowa dotrzymał do dziś. Przemawia jedynie na audiencjach generalnych.

Ojciec Święty ogląda polskie wydanie telewizyjnych "Wiadomości" (także inne wybrane programy, np. koncert urodzinowy z Wadowic), czyta też prasę. Na biurku ma wyłożone wszystkie gazety, zawsze je przegląda i prosi, by kilka wybranych później mu przynieść. Papież w ogóle dużo czyta. Podczas wakacji w Castel Gandolfo, wybiera nawet 10-12 książek dziennie, przegląda je, a później wybrane pozycje czyta. Także wszystkie książki, które otrzymuje w prezencie, osobiście przegląda. To niewiarygodne, ale On naprawdę jest niemal ze wszystkim na bieżąco. W jakimś stopniu pewnie dlatego, że był profesorem, potrafi zawsze wyłowić coś, co Go interesuje. Wciąż jest bardzo aktywny. I co charakterystyczne nigdy nie narzeka, że jest zmęczony, że coś go boli, że cierpi.

"Jest to wspaniały człowiek, nawet nie pamięta, że niesie krzyż" jak powiedział Nawarro-Valls w wywiadzie dla KAI. Czy tak?

Tak, rzeczywiście, cierpienie Papieża widać raczej po jego ruchach, gestach, po tym jak cichutko wzdycha. A jeżeli po słowach to wypowiadanych niemal bezwiednie. Ostatnio na przykład wiatr zaplątał mu kartki z przemówieniem. Powiedział wtedy: "O Boże, Boże". A że mikrofon był podstawiony, słowa te poszły w eter.

Mówił Ojciec ostatnio, że wraz z upływem lat niewiele też zmienił się tryb życia Ojca Świętego, od jesieni ubiegłego roku o pół godziny przesunęła się tylko poranna Msza święta. Czy jest to wybór samego Papieża?

Ojciec Święty nadal w jakimś stopniu czuje się duszpasterzem. Nie chce słyszeć o jakichkolwiek zmianach napiętego i dość rygorystycznego rozkładu zajęć, jak też o dłuższym odpoczynku po powrocie z zagranicznych pielgrzymek. Codziennie wstaje ok. 5.30, światło w jego sypialni gaśnie natomiast ok. 23. Przez cały dzień intensywnie pracuje w swoim gabinecie, przyjmuje gości na audiencjach, odbywa różne spotkania. Liczba pielgrzymek, audiencji, wydawanych dokumentów, kanonizacji w Roku Jubileuszowym jest większa niż zwykle. Papież bardzo wiele czasu poświęca też osobistej modlitwie, odmawia brewiarz, Drogę Krzyżową, różaniec. To niewiarygodne, ale On więcej klęczy niż siedzi. Mimo iż wszyscy wciąż tak bardzo proszą Go, by się nie przemęczał, by oszczędzał swe siły. Papież nie chce też rezygnować z za planowanych Mszy świętych jubileuszowych na placu św. Piotra, choć upał naprawdę daje się wtedy we znaki. Przed kilkoma dniami, po zakończeniu Mszy świętej dla imigrantów, wracał zupełnie mokry.

Na ile prawdziwe są coraz częściej, zwłaszcza w niektórych środowiskach, pojawiające się pogłoski o ewentualnej abdykacji Papieża? Czy sam Jan Paweł II w ogóle bierze pod uwagę możliwość przeniesienia się na stałe do Polski?

Są to raczej pragnienia innych. Z jednej strony Polaków, którzy chcieliby ochronić Ojca Świętego i umożliwić mu jeszcze czas pobytu w Polsce, jako że jest Mu ona najbliższa. Z drugiej strony to marzenia tych, którzy pragnęliby dymisji Papieża z uwagi na realizowanie własnych planów, traktując przy tym Kościół jakby instrumentalnie. Kościół natomiast jest instytucją religijną i kieruje się swoimi prawami.

Oczywiście, są momenty, kiedy Papież wspomina, że chciałby powrócić do Polski. Poważnie rozpatrywał tę kwestię, gdy kończył 75 lat. Przemyślał jednak wszystko, przemodlił, i postanowił pozostać. Poważnie brał też pod uwagę testament kardynała Wyszyńskiego, który polecił mu wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa.

Teraz więc rezygnacja jest wykluczona?

Z pewnością, dla Kościoła byłoby lepiej, gdyby Jan Paweł II kierował nim do końca. Tak jak w rodzinie, tak w Kościele, jako w rodzinie ludzkiej, ojciec największy szacunek wzbudza, gdy się starzeje. Jest wtedy o wiele bardziej ceniony, niż gdy był młody, zdrowy i energiczny. Ojciec Święty także więcej szacunku wzbudza dziś, gdy jest schorowany, cierpiący, często bezradny.

Ponadto rezygnacja Jana Pawła II niesie z sobą niebezpieczeństwo schizmy w Kościele. Gdyby bowiem konklawe wybrało na nowego papieża na przykład progresistę, część ludzi mogłaby zbuntować się i nie uznać tego wyboru. W sposób naturalny tworzy się zatem podział, co dla Jana Pawła II byłoby dotkliwym bólem. W historii zresztą nie ma tradycji abdykacji papieży. Poza Celestynem, którego zmuszono do rezygnacji, takich przypadków nie było.

O ustąpieniu myślał też Paweł VI.

Tak, wybrał nawet Monte Cassino jako miejsce swego pobytu po abdykacji, do ustąpienia jednak nie doszło.

Czy Jan Paweł II też wybrał takie miejsce, gdy myślał o ustąpieniu po ukończeniu 75 lat?

Nie, chociaż oczywiście najbliższy zawsze był i nadal jest mu Kraków.

W pewnym sensie czuje się więc w Watykanie samotny?

Jest to raczej samotność urzędowa. Ojciec Święty ma w swym otoczeniu bardzo bliskich sobie ludzi, jest przecież przy Nim zawsze ks. bp Dziwisz. W sensie sprawowania swej funkcji jednak jest sam.

Papież rozumie rangę urzędu, jaki sprawuje. Dlatego chyba całkowicie zdaje się w tym na Opatrzność Bożą. Pamiętam, kiedyś zapytaliśmy Go, czy może spać. Odpowiedział bez wahania: "Śpię, jak dawniej. I tak przecież zrobię to, co mogę zrobić, a resztę niech czyni Opatrzność, skoro tak zdecydowała, skoro mnie posłała". Z tego właśnie zawierzenia bierze się motto pontyfikatu: "Totus Tuus". Przy czym należy pamiętać, że słowa te w szczególny sposób odnoszą się do Maryi. Potwierdził to Ojciec Święty podczas ostatniej pielgrzymki do Fatimy, gdzie u stóp Matki Bożej złożył pierścień podarowany Mu przez kard. Wyszyńskiego, właśnie z napisem: "Totus Tuus". Była to jedyna rzecz, do której Papież był naprawdę przywiązany. Oddał ją na koniec Matce Bożej, by podkreślić, że teraz nie ma już nic. Ta bezgraniczna ufność jednak daje mu siłę.

opr. mg/mg




Papież zawsze mi salutuje
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama