Czekamy na cud

Ks. Franciszek Blachnicki zwany był Bożym szaleńcem, gwałtownikiem królestwa Bożego. Jego wizja "żywego Kościoła" - czyli Kościoła pełnego życia i dynamiki - pozostaje cały czas aktualna

Ľródło: Niedziela

KS. MAREK ŁUCZAK: — O ks. Franciszku Blachnickim mówimy dzisiaj, że jest czcigodnym sługą Bożym, ale funkcjonują też określenia: prorok, Boży szaleniec czy gwałtownik królestwa Bożego. Które z określeń jest najbliższe Księdzu Biskupowi?

BP ADAM WODARCZYK: — Ks. Blachnicki jest przykładem teologa, kapłana i chrześcijanina, który realizował aktywność w różnych kierunkach. Zajmował się zagadnieniami apostolskimi, pastoralnymi, ale też naukowymi. Natomiast gdybym miał przywołać najbliższe mi określenie jego osoby, powiedziałbym: „Prorok żywego Kościoła”. Tak brzmi tytuł publikacji mojego autorstwa, która jest owocem poszukiwań w ramach pracy doktorskiej. Jak oceniam, ten tytuł dość powszechnie przyjął się wśród osób zainteresowanych. Trafność tego określenia wynika z faktu, że ks. Blachnicki całe życie służył ożywieniu Kościoła, nadaniu mu dynamiki. A proroctwo w jego przypadku polega na tym, że zdecydowanie wyprzedził epokę, w której żył. Widać to szczególnie z perspektywy czasów współczesnych — trzydzieści lat po jego śmierci, jego dzieła są wciąż dla wielu ludzi inspirujące. Ks. Franciszek był np. prekursorem nowej ewangelizacji. Jan Paweł II nadał temu pojęciu impuls, przyczynił się do jego upowszechnienia, natomiast w sferze działań oddolnych ks. Blachnicki ma w tym zakresie niekwestionowane zasługi. Drugim określeniem wywodzącym się z tego, co wypracował ks. Blachnicki — zresztą pojawiło się ono w jednej z jego konferencji — jest pojęcie „człowieka wiary konsekwentnej”. Już w 1979 r. w ramach Tygodnia Eklezjologicznego na KUL-u powiedział, że wiara domaga się konsekwencji. Zarówno w wymiarze słowa, jak i w sferze stylu życia, przyjęcia postaw wpisujących się szeroko w logikę wiary. Dla Sługi Bożego ta wiara łączyła się z odwagą jej wyznawania. Zgodnie z tym przekonaniem trzeba w życiu podejmować działania, które w ludzkiej logice mogą się wydawać nieco szalone, nie do końca racjonalne, ale w logice wiary mają swe głębokie zakorzenienie. W konsekwencji zawsze wiąże się to z umocnieniem osoby podejmującej ryzyko wiary, ale też z pojawieniem się bardzo konkretnych, dobrych owoców. Taka sytuacja miała miejsce właśnie w życiu ks. Franciszka, który tworzył dzieła w takich okolicznościach, w jakich nie miały one prawa się udać. Mówimy tu przecież o czasach komunizmu, szykan i szalejącego ateizmu. Teoretycznie w świetle prawa w tamtych czasach można by usprawiedliwić bierność, a jednak motywowany wiarą czynił rzeczy niesamowite. Szczególnym owocem jego działalności było formowanie liderów w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Mamy dziś do czynienia z dużą liczbą prawdziwych elit, które mogą się w swym młodzieńczym CV wykazać udziałem w oazowej formacji.

— Ksiądz Biskup użył pojęcia „prorok” w odniesieniu do ks. Franciszka Blachnickiego. Prorok to „widzący” w języku biblijnym. Czy można powiedzieć, że jego proroctwo wyrażało się także przez fakt, iż doskonale odczytywał znaki czasu? Leżała mu przecież na sercu trzeźwość czy formacja liturgiczna.

— Ks. Blachnicki miał świeżość spojrzenia na wiele rzeczy, które funkcjonowały w Kościele według zasady, że tak trzeba, bo tak zawsze było. Miał wielką odwagę zadać kłam tej zasadzie. Od 6. roku życia uczestniczył w katechezie, a od 10. roku życia był harcerzem. Jako 16-letni chłopiec stracił wiarę i odzyskał ją nie na skutek ewangelizacji, ale w wyjątkowych okolicznościach — gdy czekał na wykonanie wyroku śmierci podczas okupacji niemieckiej w katowickim areszcie przy ul. Mikołowskiej. Okazuje się zatem, że nawet w nieludzkich okolicznościach Bóg potrafi przemienić człowieka. Jako swoisty konwertyta miał wspomnianą świeżość spojrzenia. Dlatego jako młody duszpasterz widział, że przekazywanie wiary z samej tylko tradycji w niektórych sytuacjach może się okazać niewystarczające. Chciał więc szukać takiego sposobu pracy, by zwiększyć owocność doświadczenia wiary. Pomagał przejść od wiary odziedziczonej do wiary wybranej, opartej na osobistej decyzji. Najważniejszym motywem jego zaangażowania było odkrywanie żywej wiary — największej łaski życia człowieka. Całe jego życie sprowadzało się do budzenia tej żywej wiary.

— Przypomnijmy Czytelnikom, jak wygląda etap beatyfikacji ks. Franciszka...

— W sferze badania heroiczności cnót ks. Franciszka Blachnickiego praca została ukończona dwa lata temu. Dzięki decyzji Ojca Świętego, który podpisał stosowny dekret, ks. Blachnickiemu przysługuje tytuł: Czcigodny Sługa Boży. W rozumieniu Kościoła osiągnęliśmy moralną pewność, że ks. Blachnicki prowadził życie heroiczne cnotami, a więc w naszym rozumieniu święte. Taki jest owoc badań i orzeczeń. Czekamy na pieczęć, którą będzie cud za wstawiennictwem ks. Blachnickiego. To taki dowód ze strony Pana Boga. Wiele jest świadectw i zgłoszeń, ale czekamy na znak niepodważalny, który w kongregacji będzie miał decydujące znaczenie. Wśród Czytelników „Niedzieli” wiele jest osób, które mają głęboki szacunek do osoby ks. Blachnickiego i jego dzieła, dlatego proszę o modlitwę w intencji cudu i beatyfikacji tego sługi Bożego.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama